Morgana Le Fay & Ruska
Treasure Smile & Valentine
Black Rose & Harry
Black Rose & Harry
Po popołudniowej przerwie zajrzałam do stajni w poszukiwaniu Morgany.
Na szczęście klaczka stała w boksie i nie musiałam ganiać po pastwiskach.
Weszłam do jej boksu i przywitałam się, a ona zaczepnie szturchnęła mnie nosem.
Miała dziś dobry humor więc nasz
wieczorny trening powinien przebiec bez zakłóceń. Szybko wyczyściłam karą i wyszłam
po sprzęt. Kiedy wróciłam sprawnie ubrałam Faykę po czym wyprowadziłam ją z
boksu. Udałyśmy się na dziedziniec gdzie czekały już Treasure Smile i
Valentine.
- Gdzie Harry? – zapytałam zerkając na zegarek.
- A bo ja wiem… Może nie jest pewien co do Rose? – spojrzała na mnie zmartwiona.
- Poświęciliśmy jej mnóstwo czasu i uwagi, sama widziałaś jakie zrobiła postępy. Wszystko będzie dobrze. – Uśmiechnęłam się, a potem wsiadłam na Morganę z pomocą schodków.
- A bo ja wiem… Może nie jest pewien co do Rose? – spojrzała na mnie zmartwiona.
- Poświęciliśmy jej mnóstwo czasu i uwagi, sama widziałaś jakie zrobiła postępy. Wszystko będzie dobrze. – Uśmiechnęłam się, a potem wsiadłam na Morganę z pomocą schodków.
UFO siedziała już w siodle, więc zaczęłyśmy stępować po
placyku przed wejściem do stajni. Po kilku minutach wyszedł Harry prowadzący
Black Rose. Sprawnie wsiadł na klacz i podczepił się do naszego zastępu.
Popatrzyłam na niego z chęcią mordu, skinął głową przepraszając i uśmiechnął się
rozbrajająco.
*
Kiedy stępem dojechaliśmy do toru wyścigowego DS, uznaliśmy,
że możemy już porozgrzewać się w kłusie. Każdy wybrał sobie kawałek ziemi i w skupieniu
pracowaliśmy nad swoimi końmi. Morgana raz po raz rżała chcąc upewnić się, że
jej towarzyszki są w pobliżu, a kiedy jej odpowiadały zadowolona parskała i
wyginała szyję. Dodałam impuls by szła żwawiej, a ona bez sprzeciwu wykonała
polecenie. Zerknęłam na Blacky, była rozluźniona i zdawała się być wyjątkowo
spokojna. Miałam nadzieję, że strach do toru i trybun zupełnie jej przeszedł. Natomiast
Treasure czuła się tu jak w domu i zależało jej tylko na tym by biegać. Po
krótkiej, acz konkretnej rozgrzewce podjechał do nas Dylan na Golden Flame.
- No dobrze moje panie. – zaczął żałośliwie uśmiechając się
do Harrego, który wytknął na niego język. – dzisiaj trening szybkościowy. Żeby
Blacky tyle nie myślała, a biegła ile sił w nogach i żeby nasza nowa koleżanka
Morgana pokazała nam co potrafi. Takie tam 1200 metrów, ustawię się na mecie. Niecałe okrążenie,
także nie oszczędzajcie ich. To znaczy Faykę lepiej trzymaj, Rus. No wiesz o co
mi chodzi.
Skinęłam głową i pogłaskałam zniecierpliwioną klacz po szyi. Jako,
że mamy zepsute bramki ustawiliśmy się w szeregu, Blacky, Morgana, Tres. Na
znak Harrego wypchnęliśmy klacze do galopu, nie miały z tym żadnego problemu,
gdyż już od wejścia na teren toru chciały to zrobić. Na prowadzenie od razu
wysunęła się Mor, dzięki czemu reszta stawki miała dobrą motywację do biegu.
Czułam Treasure pół długości za mną. Black biegła z tyłu obok barierki. Póki co
pozwalałam Fayce biec tak jak jej jest najwygodniej, czyli szybko. Muszę przyznać,
że młoda pozytywnie mnie zaskoczyła. Była silna i pewna siebie, wiedziała czego
chce i nie zważała na niedogodności. Uważnie śledziła sytuację i miałam
pewność, że dokładnie wie gdzie sa jej rywalki. Tym czasem przed pierwszym
zakrętem Treasure zaatakowała nas od zewnętrznej, tak, że chwilę szła łeb w łeb
z Morgana, która porządnie się wkurzyła. Jednak kazałam mojej odpuścić, gdybym
tego nie zrobiła z pewnością stało by się coś złego. Wpadałyśmy w zakręt, a to
jest słabością Morgany… Chcąc nie chcąc musiałyśmy
oglądać zadek Smile przez całą krótką ścianę. Black Rose ku uciesze nas wszystkich
odbiła od wewnętrznej i uparcie zbliżała się do mojego prawego boku.
- Możesz nas puścić?! – krzyknął Harry chcąc podbudować
pewność siebie swojego wierzchowca.
Niechętnie zgodziłam się i pozwoliłam Rose najpierw zrównać się
z nami, a potem wyprzedzić o pół długości. Wyjechaliśmy na ostatnią prostą.
Musiałam tylko dogonić Treasure. Tylko… Smile jest szybka, wytrzymała i
sprytna. Nie byłam pewna czy Morgana mogłaby ją pokonać, w końcu ona debiutuje…
Zaryzykowałam ją i dodałam impuls, który pomógł Karej się odnaleźć. Młoda
przyspieszyła i została zablokowana. Z przodu tyłek Smile, obok Blacky… Wbrew
ambicjom Morgany zaczęłam ją wstrzymywać, manewr musiał zostać przeprowadzony
gładko, więc kiedy tylko uwolniła się z pułapki, odbiłyśmy od barierki i wyprułyśmy
na przód. Zrównałam się z Black Rose, która mimo starań nie potrafiła
wyprzedzić biegnącej długość przed nią Treasure. Fayka nie ustawała i pokazała
mi jak bardzo potrafi być zdeterminowała. Przez 500 ostatnich metrów, najpierw
zbliżyła się do Smile, ale gdy klaczy wyczuła jej obecność natychmiast wdepnęła
gaz i zaczęła nam uciekać. Zdumiona Morgana ciągle trzymała się kilka metrów od
barierki, podczas gdy jej rywalka biegła tuż przy niej. Tres wyprzedzała nas o
dwie długości i zdawało się, że ciągle przyspiesza. Widziałam, że pomimo, iż
moja klaczka ma wielkie ambicja, ma tez małe doświadczenie i gorsze warunki.
Była młodsza od Smile, a to okazało się kluczowym czynnikiem. Mimo to Morgana
nie zniechęcała się i walczyła do końca, mniej więcej na ostatnich 100 metrach
udało się jej zmniejszyć przewagę Treasure do jednej długości. Tak wpadłyśmy na
linię mety.
Dylan i Golden Flame wyjechali nam naprzeciw by pomóc zatrzymać
rozpędzone rumaki. Stopniowo przechodziliśmy w galop i w końcu w wolny,
spacerowy kłus. Wyklepałam mojego wierzchowca, byłam niesamowicie dumna i
szczęśliwa. Zresztą te uczucia dotyczyły także Black Rose, która dziś po raz
pierwszy od prawie roku ścigała się z
innymi końmi na torze.
- I co? – zapytał Harry gładząc zmęczoną Rose po szyi.
- Dobrze! Na prawdę dobrze. Balcky chyba ani razu w siebie nie zwątpiła, co nie?
- Nie, ciągle była przytomna i odważna. – pochylił się by poczochrać grzywkę karej bohaterki.
- Smile to wiadomo, pierwsza klasa. A Morgana całkiem nieźle. Końcówka ładna, widać, że ma kobyła potencjał. Musimy z nią poćwiczyć, myślę, że ten skład jest dobry. Treasure się wyrobi, Mor będzie próbowała ją złapać i w końcu jej się uda, a Rose… Póki co ma szanse tylko z wami. Dobra wracamy, ruszać się! – krzyknął i poprowadził naszą gromadę do stajni, gdzie spokojnie rozebraliśmy klacze i zabunkrowaliśmy je w boksach z nagrodami za udany trening.
- Dobrze! Na prawdę dobrze. Balcky chyba ani razu w siebie nie zwątpiła, co nie?
- Nie, ciągle była przytomna i odważna. – pochylił się by poczochrać grzywkę karej bohaterki.
- Smile to wiadomo, pierwsza klasa. A Morgana całkiem nieźle. Końcówka ładna, widać, że ma kobyła potencjał. Musimy z nią poćwiczyć, myślę, że ten skład jest dobry. Treasure się wyrobi, Mor będzie próbowała ją złapać i w końcu jej się uda, a Rose… Póki co ma szanse tylko z wami. Dobra wracamy, ruszać się! – krzyknął i poprowadził naszą gromadę do stajni, gdzie spokojnie rozebraliśmy klacze i zabunkrowaliśmy je w boksach z nagrodami za udany trening.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz