czwartek, 31 października 2013

Trening pokazowy | Al Lotus |

Delicja & Al Lotus

Siedząc w salonie na fotelu myślałam co dziś by porobić. Gdy nagle weszła Ruska od razu zapytała:
- Hej co tam, co taka smutna mina?
- A nic ciekawego, nie jestem smutna tylko rozmyślam kogo dziś wezmę na trening.
- To może zaproponować ci?
- O mam wezmę Lotusa chłopak dawno nie chodził.
- Ok, to ja w takim razie pojdę pojeździć na Remim.
- Ok.
Gdy wyszła Ruska nalałam sobie soku i zjadłam jeszcze jakieś czekoladki potem ruszyłam do stajni ogierów, od razu poszłam po szcotki dla ogra. Wyczyściłam go porządnie i założyłam to co potrzeba, do ręki wziełam bat i ląże i z Lotusem poszliśmy na halę. Odpiełam ogierka, obok mnie położyłam ląże i bat. Ogier dreptał spokojnie stępem z łbem na dole. Było tam kilka przeszkód dość wysokich, więc podeszłam i ustawiłam krzyżaka, stacjonatę, oksera i dodatkowo jeszcze drążki. Postanowiłam pogonić ogierka a mianowicie dać komendę do kłusa.
- KŁUS. - Powiedziałam głośno.
Lotus nie wachał się ani chwili i od razu poszedł kłusem. W kłusie szedł żwawo postanowiłam zrobić ćwiczenie dodawanie kłusa i skracania. Co kilka minut mówiłam ,,prrr'' i wtedy zwalniał na początku do stępa a poźniej już zakumał o co chodzi kilka minut jeszcze poćwiczyliśmy i potem przszliśmy do następnego ćwiczenia, zatrzymania na komędę. Gdy przeszedł do stępa i stępował powiedziałam ,, Prrrr.... stój udawało nam się to doskonale suchał za każdym razem. Więc przeszliśmy do przejść stęp - kłus, kłus - stęp. Niestety to już trochę gorzej nam wychodziło, więc gdy wyszło nam to doskonale dopiero zakończyliśmy ćwiczenie. Teraz postanowiłam porobić kilka figur. A mianowicie zwrot na przodzie i na zadzie, ukłony i wiele innych. Gdy wykonaliśmy wszyskie sztuczki które miałam zrealizować pogoniłam go do galopu. Na początku zaczął strzelać barany i raz to nawet się przewrócił bo zrobił za ostry zakręt, ale bez problemu wstał i jeszcze go obejrzyłam, nie było żadnych urazów więc dalej poszedł galopem ale już płynnie. Kilka minut galopował gdy po chwili poprosiłam go o zmienienie kierunku oczywiśćie posuchał i dalej galopował. Dalej porobiliśmy przejścia ale tym razem kłus - galop, galop - kłus a następnie poćwiczyliśmy zagalopowania ze stępa. Potem kilka razy naprowadziłam go na drżąki najpierw w kłusie potem w galopie. Gdy uznałam że jest przygotowany do skoków to nakierowałam go na kopertkę raz z jednej strony raz z drugiej, wyszło mu świetnie i jeszcze miał taki zapas. Bardzo mi się podobały te dwa skoki więc postanowiłam jeszcze nakierować go na stacjonatkę i oksera. Więc najpierw nakierowałam go na stacjonatę która wyszła trochę gorzej niż krzyżak po stacjonacie poganiałam go na oksera który wyszedł bajecznie, byłam bardzo zadowolona. Ogier podszedł do mnie po czym dałam mu kilka kostek cukru i porządnie go wyklepałam. Zapiełam go na ląże i stępem poszliśmy do stajni. Zdiełam z niego to co miał na sobie założyłam kantar i zaprowadziłam go na pastwisko, po czym schowałam wszystkie rzeczy.
- I jak było? - Zapytała Ruska.
- Świetnie, doskonale w dodatku na przeszkodach dawał takie susy że szok szkoda że tego nie widziałaś. - Odparłam
- To się cieszę.
-Może później jakiś trening razem, co ty na to? - Zapytała
- To świetny pomysł za godzinkę widzimy się przy stajni ok?
- Ok.

Trening ujeżdżeniowy | Reveur & Son of Asgard |

Delicja & Reveur
Ruska &  Son of Asgard
Kryta hala - Delicious Stable

Delka popatrzyła na mnie z groźną miną. Gdyby spojrzenie mogło zabijać... Nie było by mi teraz do śmiechu. Po chwili mierzenia mnie wzrokiem, rzuciła ogłowie Synka.
- Podresażujemy się na kucach.
- My... Tylko, że jak wiesz, mam inne plany nie związane z naszymi kochanymi przykurczami.
- Halo, one nie mają za grosz kondycji! Reveur siodła nie widział od tygodnia, a Asgard chodzi na razie tylko w rekreacji.
- Eh, no dobra... Ale ja biorę Asa, tak?
Machnęła ręką na znak, że mogę go nawet wziąć na plecy, byleby go ruszyć. Zabrałam sprzęt, w tym nowe siodełko ujeżdżeniowe, z którego zakupu byłam niesamowicie dumna. Wybieranie koloru czapraka i owijek zajęło mi kilka minut, w końcu padło na białoróżowy komplet. Asgard we wszystkim wygląda pięknie, więc wersja cukierkowa będzie jak najbardziej urocza. Co prawda nie przepadam za tą barwą, ale raz mogę się wydurnić. Poszłam do boksu fiorda, który przywitał mnie obśliniając ręce, w końcu zabranie dwóch przysmaków z dłoni to zbyt trudne zadanie. Ale to nic, potargałam mu grzywkę i z uśmiechem przeszłam do szczotkowania. Nie był niemożliwie brudny, więc już po kilku minutach zakładałam czaprak z wyciętym w rogu serduszkiem.
- Na treningu zrobisz furorę, kochanie. - Czule pogłaskałam go po ganaszu i narzuciłam podkładkę, a potem siodło. Następnie zajęłam się owijkami, poszło sprawnie, więc zostało tylko ogłowie. Na zwieńczenie mojego dzieła postanowiłam zapleść mu warkoczyk na grzywce. Gdybym tylko miała kokardkę... No niestety.

Wyszliśmy na korytarz i dostojnie ruszyliśmy w stronę hali. Delicji jeszcze nie było, ale wskoczyłam już na Asgardzki grzbiet, uprzednio podciągając popręg. Wjechałam na pierwszy ślad i na luźnej wodzy kroczyliśmy sobie powolutku do przodu. Delka szybko się zrehabilitowała i wpadła na halę, ustawiła co trzeba i wskoczyła na grzbiet Revciaka. Zaczęła stepować na lewo, czyli odwrotnie do mnie. Ściągnęłam wodze po dwóch pełnych okrążeniach i zaczęliśmy pracę na dużych woltach, zatrzymania i cofnięcia. Del wykonywała mniej więcej to samo. Obydwa fiordy były dziś chętne do pracy i wspaniale łapały z nami kontakt. Po rozgrzewce w stępie zakłusowałyśmy w przeciwnych kierunkach. Póki co postanowiłam zachować szybkie tempo i anglezowanie, kiedy Synek trochę się zmęczy, będzie lepiej pracował. Cierpliwie czekałam aż przestanie zasuwać. Tymczasem Del musiała uzbroić się w równie anielską wyrozumiałość dla Reveura, ponieważ konik długo nie ruszany zaczął szaleć. Po kilku brykach stwierdził, że dobrze byłoby poćwiczyć mięśnie rąk swojej amazonki i pędził do przodu ile sil w nogach. Ja i Asgard kręciliśmy jakieś wolty na rozluźnienie. Wkrótce przypuściliśmy nawet ośmiobrzuszkowego wężyka na calutkiej powierzchni naszej wielkiej hali. Kiedy już się rozruszał przeszliśmy do bardziej ambitnych ćwiczeń, takich jak ustępowania, rewersy, trawersy czy tez ciągi. Co jak co, ale kiedy As skupi się na mnie potrafi zrobić naprawdę dużo i aż miło popatrzeć na rysunek naszych figur. Kiedy Rev dał się ogarnąć Delicji, przeszli do tych samych zadań i również poradzili sobie z nimi świetnie. Co prawda nadmierna ekscytacja wałacha przeszkadzała, ale mimo wszystko chodził dziś bardzo ładnie. Szczególnie miło patrzyło się na niego w kłusie i przy przejściach, które były wyjątkowo płynne. Czego nie można powiedzieć o moim wierzchowcu... Widząc to postanowiłam bardziej koncentrować się na zmianach chodów i tempa. Co jakieś 10 metrów zmieniałam chody stęp-kłus, kłus-stęp, potem zajęłam się rytmem w poszczególnych chodach. Na długich ścianach poruszaliśmy się kłusem pośrednim, na krótkich zebranym. W stępie to samo, jednak robiliśmy tu także przekątne na luźnej wodzy. Del zajęła się podobnymi ćwiczeniami, jednak Rev nie potrzebował ich aż tyle, więc para szybko przeszła do zagalopowania. Usunęłam się na drugi ślad by im nie przeszkadzać, w końcu przyszedł czas na nas, gdy Delicja zajęła się pracą na woltach, wjechaliśmy na ścianę i w najbliższym narożniku zagalopowaliśmy. Pochwaliłam go za ładne przejście i pozwoliłam mu się wybiegać, po dwóch okrążeniach zmieniliśmy kierunek poprzez przekątną z lotną zmianą nogi i daliśmy w długą na prawo. Po takiej samej rozgrzewce w galopie wykonałam dużą woltę i zostałam na jej śladzie. Dopracowywaliśmy ustawienie i zebranie. Potem to samo na drugą nogę i ćwiczenia w przejściach. Świetnie wychodzą mu zagalopowania, nie ważne czy ze stępa, czy z kłusa. Gorzej jest ze zwalnianiem, ale staramy się to poprawić. Zerknęłam na Reveura, który pod względem technicznym radził sobie doskonale.
- Prrć... - szepnęłam i Asgard zwolnił do stępa.
Oddałam mu kilka centymetrów wodzy zastanawiając się co by tu jeszcze zrobić. W sumie wszystko co miałam w planach zostało wykonane, możemy pobawić się w doskonalenie komend głosowych. Nie zbierając wodzy wydawałam Synkowi komendy takie jak "kłus","galop","stęp" czy "stój". Niektóre wychodziły mu całkiem nieźle, inne gorzej, ale to raczej element dodatkowy, więc dałam mu spokój po 10 minutach. Przejechaliśmy dwa pełne okrążenia w stępie i zatrzymałam go przed wyjściem z hali.
- Ja się już zbieram jakby co! - krzyknęłam w stronę Del cofającej swojego wierzchowca.
- Ja też zaraz kończę. - odparła i poklepała konia po dobrze zrobionym  ćwiczeniu.
Wyszliśmy i zamknęłam wrota, a potem ruszyłam z Asem w kierunku jego boksu. Tam na spokojnie zdjęłam sprzęt i wygłaskałam kucyka. Dostał tez kilka nadprogramowych cukierków, więc wyglądał na zadowolonego. Na koniec dałam mu jeszcze całusa w chrapki.
- Też dostanę? -  zapytał Ray opierając się o drzwi boksu.
- Pomarzyć możesz. - mruknęłam zdejmując ogłowie z wieszaka.
Chłopak wziął siodło i odnieśliśmy ekwipunek do siodlarni. Wymyłam wędzidło, uzupełniłam zapas cukierasów w kieszeni bryczesów, a następnie udałam się na pastwisko, skontrolować naprawę ogrodzenia.

niedziela, 27 października 2013

Trening ujeżdżeniowy | Stark Tower, Oranje & *Coffey |

Delicja &  Stark Tower
Ruska &  Oranje
Nick &  *Coffey
Duży plac - Delicious Stable

Znalazłam Delkę na kanapie w salonie, razem z Nickiem oglądali sobie jakiś film. Stwierdziłam, że to strata czasu i trzeba ich zaangażować w jakieś pożyteczne zajęcie. Usiadłam na stoliku przed telewizorem i wesoło się uśmiechnęłam.
- No co jest...? - mruknęła niezadowolona Delicja.
- Chodźcie pobujamy jakieś koniki... Ostatnio mamy wielkiego lenia i co te biedne rumaki mają robić?
- To weź kogoś innego.
- Ciekawe kogo... Reszta korzysta z wolnego niedzielnego wieczoru. No już, lecimy! - oświadczyłam i zwaliłam ich z sofy. Dziesięć minut później przetransportowaliśmy się do stajni, w siodlarni wybraliśmy koniska i zabraliśmy sprzęt do ich boksów. Oranje przywitała mnie parsknięciem. Pogłaskałam ją po ganaszu i zabrałam się za szczotkowanie jej sierści. Nie miała zaklejek, więc poradziłam sobie raz dwa. Następnie założyłam ogłowie, co było już mniej proste. Kobyłka zadziera głowę do samego nieba, musimy ją tego oduczyć. Na grzbiet zarzuciłam zielony czaprak, podkładkę i siodło ujeżdżeniowe. Pokusiłam się też o zainstalowanie owijek w kolorze potnika.

Wyszłyśmy na zewnątrz, słońce zaczęło zachodzić, więc niebo przybrało pięknych barw. Jakieś ptaszki radośnie ćwierkały siedząc na dachu stajni. Sielanka.

Dopięłam popręg i wdrapałam się na rudą. Zebrałam wodze i ruszyłyśmy w stronę placu, na którym niestety mieściło się jeszcze kilka przeszkód. No trudno, najwyżej będzie ciaśniej. Furtka była otwarta, także z wjazdem na obiekt nie było problemów. Stępowałam na luźniejszej wodzy, kiedy dołączyli do mnie Del  na Stark Tower i Nick na Coffey.

- Deli? Jedziesz pierwsza? - zapytałam odwracając się.
- Nieee, wiesz, niech nauczy się chodzić w zastępie. Ciągle łazi na czołówce, przyda się jej odmiana.

Skinęłam głową i delikatnie stuknęłam Orę łydkami. Wykonaliśmy dwa kółeczka "zapoznawcze", aby koniki obeznały się z obecną sytuacją i siedzącymi na nich pasażerami. Potem zaczęliśmy robić wolty, najpierw duże, potem mniejsze, zmiany kierunku, zatrzymania, cofania i zwroty. Po części była to rozgrzewka indywidualna, raz jeździliśmy gęsiego, innym razem w całkowitym chaosie. Po slalomie między stojakami ze zmianą tempa zgodziliśmy się na kłus. Ustawiliśmy się na  prawo jedno za drugim i wio. Ora była całkowicie posłuszna, co prawda w pierwszych minutach jazdy dawała mi znać, że chciałaby przejąć inicjatywę i posłać mnie na ziemie, ale uzgodniłyśmy, że będziemy współpracować. Złożyła się i poruszała nogami w rytmicznym tempie angażując zad i wysilając swoje umiejętności.

- Na krótkich złożonym, na długich wyciągniętym, ok? - zapytałam, a gdy otrzymała zgodę wprowadziłam plan w życie.

Wszystkie kobyły radziły sobie świetnie, nawet młodziutka Stark, która póki co trenowana była raczej pod kątem skoków i crossu. Coffey i Nick dogadali się już dawno i widać było, że łączy ich dobra więź. Po pokonaniu kilku  okrążeń zmieniliśmy kierunek przez przekątną w pośrednim i robiliśmy to samo ćwiczenie na lewo. W końcu rozdzieliliśmy się, by popracować na osobności. Del postanowiła poćwiczyć oddziaływanie na pomoce, kręcąc wolty i inne figury sterując klacz łydkami, a Nick wolał zająć się szlifowaniem pół siadu. Ja co 6-7 metrów zatrzymywałam się pilnując, by Oranje poprawnie stawiała kopyta. Chwaliłam ją dość często, bo dziś dawała się z siebie 120%. Potem powyginaliśmy koniska, moja ruda małpeczka zrobiła się bardzo elastyczna i czułam, że mogłyśmy góry zdobywać. Coffey także bardzo się starała i z radością wykonywała wszystkie polecenia, które przygotował dla niej jeździec. Starky nie pałała do ujeżdżenia bezgraniczną miłością, ale nie zamierzała się buntować. Przyjmowała kolejne ćwiczenia z przykładnym zrozumieniem. Po jakimś czasie spojrzeliśmy na siebie wiedząc, że nadeszła ta chwila... Galop. Moi przyjaciele usłużnie zjechali na środek i zwolnili do stępa, podczas gdy ja ustawiłam sobie małpiszona na ścianie i w narożniku wypchnęłam ją do galopiku.

- Ale bryk! - z podziwem zawołał Nickolas.

Popatrzyłam na uszy Oranje, która najwidoczniej była bardzo dumna ze swojego czynu. No nic, pokiwałam głową i starałam się pilnować, by nie doszło do tego po raz drugi. Na szczęście Ora darowała sobie dalsze przejawy dzikiej radości i poruszała się pierwszorzędnym galopem pięknie angażując zad i resztę ciała. Składała się od drobnego sygnału i nie zamierzała mnie zawieść. Zmieniłyśmy kierunek poprzez przekątną z lotną zmianą nogi na środku i pognałyśmy na ścianę. Po kilku kółkach zwolniłam do kłusa, przejście nie było najlepsze, więc zagalopowałam i ponownie zmieniłam chód. Poklepałam klacz i popatrzyłam na Del zjeżdżając do środka.

Stark ruszyła kłusem na pierwszym śladzie, po wykonaniu pełnego okrążenia Del wypchnęła ją do galopu.

- Piękne przejście. - pochwaliłam je. - Wiecie co, zaczyna się ściemniać. Włączę lampy.

Podczas gdy Delciak galopował, podjechałam do skrzynki mieszczącej się przy furtce i włączyłam oświetlenie placu. Stark stanęła jak wryta, a potem dzidą ruszyła w sobie tylko znanym kierunku. Chwilę to trwało zanim amazonka odzyskała nad nią kontrolę, a kiedy to się już stało i tak była niespokojna.

- Wszystko gra? - zapytał Nick.
- Tak, jest ok. - Dziewczyna pogłaskała klacz po szyi, gdy pozwoliła się zatrzymać. - Teraz ty, ja muszę ją uspokoić.

No cóż, plac wyglądał teraz jak stadion, miała prawo się zdenerwować. Natomiast Coffey okazała się być oazą spokoju i nic nie robiła sobie z zaistniałej sytuacji. Nick wyprowadził ją na ścieżkę przy płocie, zakłusował, a jakąś minutę później zagalopował na prawo. Siwa szła bardzo ładnie, może trochę za wolno, ale z miłym dla oka ustawieniem. Pokonali razem kilka okrążeń, a potem zmienili kierunek przez dużą półwoltę i lotną. Delicja i ja zaczęłyśmy bić brawo, jego trzecia lotna w życiu. Kiedy zaczął się śmiać, koń niepilnowany zwolnił do kłusa.

- Ale chociaż ładne przejście było! - wrzasnęła do niego Del.
- No bardzo śmieszne. - mruknął i zagalopował.

Kiedy Fey się wybiegała przeszedł do kłusa i w tym chodzie jeździł slalomy. Moja przyjaciółka stwierdziła, że Stark oswoiła się z lampami i może zagalopować. Po chwili kłusa posłusznie przeszła do wyższego chodu, jednak omijała ogrodzenie trzymając się w bezpiecznej odległości.

- Nocne treningi jej nie służą. - oświadczyła zwalniając. - No, ale wszystko musi poznać.

Na koniec poćwiczyliśmy trochę figury ujeżdżeniowe dopasowane do umiejętności naszych rumaków. Ora do końca zachowywała się bardzo dobrze i z ochotą wykonywała ciągi. Zwroty wychodziły jej lepiej niż na początku, poczyniłyśmy też postępy z płynnością w przejściach. Del cały czas starała się nakłonić konia do obwąchania stojaków z lampami, przekładając to z woltami i zatrzymaniami. W końcu dała sobie spokój i postanowiła poprawić cofanie. Nick i Coffey beztrosko kłusowali na luźniej wodzy, co jakiś czas zbierając się i często zmieniając tempo. Fey odprężyła się i wyglądała na szczęśliwą. Wpół do dwudziestej wyjechaliśmy z placu po rozstępowaniu koni i zaparkowaliśmy przed wejściem do stajni, gdzie zeskoczyliśmy na ziemie, zabezpieczyliśmy strzemiona i odpięliśmy popręgi.

Kobyłki wylądowały w boksach, wygłaskane i poczęstowane cukierkami. Odnieśliśmy sprzęt na miejsce i mogliśmy udać się na kolację.

Trening pokazowy | *Suerte Pianosa, *Victoria Donnato, Mediana & *Corrida |

Ruska & ...
-*Suerte Pianosa
-*Victoria Donnato
- Mediana
-*Corrida

Idąc w kierunku hali spotkałam Valentine i Vienne zaczajone przy wrotach stajni klaczy. Podeszłam bliżej z nieukrywaną ciekawością.
- Co robicie? - zapytałam starając się namierzyć źródło zainteresowania dziewczyn. Nie było to trudne zadanie. Rayan, Nick i Chris przekopywali ogródek.
- Delka kazała im to robić, bo postanowiła zabawić się w ogrodnika. Będzie sadzić kwiatki, a już teraz jest na co popatrzeć... - powiedziała rozmarzona Val.
Trzepnęłam ją w ramie.
- Ty to się młoda nie wypowiadaj.
- Ale ma racje. - odparła Delicja, która pojawiła się przy nas nie wiadomo skąd, po czym udała się w kierunku swojego przyszłego chłopaka. Chwilę stałam przy drzwiach, ale kiedy Ray spostrzegł, że się na niego gapię z uśmiechnął się z satysfakcją, poczyniłam odwrót. Musiałam natychmiast znaleźć zajęcie, w końcu pomyślałam, że dobrze byłoby wziąć kilka rumaków na lonżownik. Wybrałam cztery klacze arabskie, poprosiłam Val o wyczyszczenie Vicky i Corridy, a sama zajęłam się Medianą oraz Pianosą. Zabrałam długi bat i jedną lonże. Valentine pomogła mi zaprowadzić wszystkie koniska na miejsce, a potem ulotniła się by odwalić coś głupiego. Wszystkie kobyły doskonale znały się z pastwiska, więc znały swoje pozycje w hierarchii. Pierwsza szła Pianosa, za nią Corrida, potem Mediana, a na końcu dreptała Victoria. Stałam na środku okrągłego padoku z lekko uniesionym batem i pilnowałam by koniska szły żwawo i nie wszczynały bójek. Z niezadowoleniem odnotowałam obecność Rayana przy ogrodzeniu, ale włączyłam tryb ignorowania wszystkiego co nie ma czterech kopyt i bujnego ogona. Jednak on się nie poddawał, kiedy odkrył, że jego majestatyczna poza nie jest przeze mnie podziwiana wlazł do środka.
- Co? - zapytałam zniecierpliwiona jego podchodami. Postąpiłam krok do przodu i pokazałam klaczom, że mają zmienić kierunek, co posłusznie wykonały.
- Już cię nie rozumiem. - oświadczył patrząc na Corridę sadzącą się na Siwą, natychmiast zareagowałam i do niczego nie doszło.
- To znaczy?
- Według moich obliczeń tydzień temu powinnaś rzucić mi się na szyję, a tymczasem obserwujesz z ukrycia i uparcie twierdzisz, że już mnie nie lubisz. Dałaś mi szansę i myślę, że idzie mi śpiewająco, więc w czym problem?
- Dokładnie, już cię nie lubię. W tym problem. Także idź sobie i daj mi się kupić na koniach.
- Nie ma mowy, przechodzę do dalszej części planu. Nie możesz mnie ignorować. - uśmiechnął się.
- Właśnie, że mogę. - uśmiechnęłam się i nakłoniłam klacze do zakłusowania pilnując odstępów między nimi.
- O, przestań. - mruknął. - Nie bądź taka...
- Porozmawiamy później. - stwierdziłam rozważając pobicie.
Potulnie przestał gadać, ale został gdzie stał. Westchnęłam i zabrałam się do pracy nad chodami moich podopiecznych. Corrida poruszała się bez zarzutu, Suerte nie angażowała się jak należy, więc delikatnie ją popędziłam. Mediana generalnie uznała, ze ma wolne i nakłonienie jej do jakiejkolwiek pracy okazało się być sporym wyzwaniem. Jeśli chodzi o Victorię, musiałam jedynie skorygować ustawienie głowy. Z uśmiechem obserwowałam jak wszystkie cztery płynnie poruszają się po piasku. Pięknie poodnosiły nogi i wyginały szyję, wyglądały jakby tańczyły do wspaniałej melodii wygrywanej na fortepianie. Poprosiłam je o zmianę kierunku, co na chwilę zaburzyło ich współpracę, ale zaraz potem odzyskały rytm. Stuknęłam batem przy kopytach Mediany, by wyżej podnosiła swoje kopytka. Reszta truchtała bez zarzutu. W końcu przyszedł czas na galop, poprosiłam o to każdą klacz z osobna zaczynając od Pianosy. Kiedy wszystkie zmieniły chód zrobiło się trochę chaotycznie, ale raz dwa ustawiły się w poprawny zastęp. Biegły wyjątkowo ładnie, z pięknym ustawieniem, swobodą, a jednocześnie elegancją. Zmieniły kierunek i świetnie zaprezentowały się w galopie na lewo. Przede wszystkim podziwiałam Victorię, odznaczała się na tle koleżanek. Płynność jej ruchów była niesamowita, Corrida i Pianosa mają bardziej energiczny galop. Mediana w tej skali znajdowała się mniej więcej po środku. Dziś zależało mi przede wszystkim na poprawieniu estetyki przejść, więc po rozgrzewce zaczęłam je na przemian zwalniać i poganiać chwaląc za każdym razem gdy swobodnie zmieniały tempo. Na koniec zatrzymania i tutaj było trudniej ze względu na liczbę koni na lonżowniku. Ale to nic, lubię wyzwania. Zatrzymałam wszystkie na raz, ale Jedynie dwie pierwsze kobyły wzięły mnie na poważnie.
- Stanę tam to skierują się do środka. - postanowił Ray i usadowił się na drodze Pianosy, każąc jej iść do centrum.
Reszta poszła za jej przykładem i już po chwili wszystkie stały w niemal równym rzędzie uważając na moje wskazówki. Poprawiłam ustawienie nóg Corridy i głowę Pianosy, dzięki czemu wyglądy perfekcyjnie. Każdą nagrodziłam cukierkiem i poprosiłam je o wjechanie na ślad, jednocześnie zmieniając kierunek.
Wykonaliśmy ćwiczenie po raz kolejny. Potem kobyłki zaczęły się już buntować i dalsza praca nie miała sensu. Zresztą osiągnęłam wszytko co chciałam. Wyszło na prawdę dobrze i jestem zadowolona z moich arabskich gwiazd.
- Kogo wziąć? - zapytał Rayan najwyraźniej domyślając się, że sama nie poproszę go o pomoc.
- Corridę i Medianę...
Odprowadziliśmy konie do boksów, spotkaliśmy się w siodlarni. Nie zdążyłam zwiać.
- Mieliśmy pogadać. - przypomniał opierając się o framugę. - Nie będę czekał wiecznie.
- O rany no, gadamy średnio trzy razy w tygodniu i co? Nic z tego. Nie chcę cię, nie lubię cię, nie chce. - popatrzyłam na niego próbując być wiarygodna, ale najwyraźniej mi nie wyszło. Podszedł i najzwyczajniej w świecie mnie przytulił.
- Przepraszam. - szepnął. - Na prawdę chce wszystko naprawić.
Po krótkiej rozmowie postanowiłam spróbować zapomnieć, w końcu to może być coś dobrego.

niedziela, 20 października 2013

Trening skokowy | Avenger |

Avenger & Delicja
Plac skokowy - Delicious Stable

Postanowiłam dziś wziąść Avengera na trening skokowy. Jeszcze przed pójściem do boksu konia poszłam na plac by poustawiać sobie kilka przeszkód. Więc ustawiłam koperkę, stacjonatę, pajączka, triple barre, piramidę, i na końcu drążki, jedne do kłusa a drugie do galopu. Następnie udałam się do stajni po szczotki i sprzęt Avengera. Ogier był na pastwisku więc wziełam uwiąz i poszłam po ogra. Dołączyła się do mnie Ruska sprowadzała Diamond Mirage ponieważ miała wsiąść na nią. Na korytarzu stajni przywiązałam Avena i zajełam się czyszczeniem go. Ogier miał bardzo dużo zaklejek i był okropnie brudny. Gdy już oporałam się z czyszczeniem osiodłałam go szybko po czym założyłam toczek i wziełam bacik. Razem z ogrem poszłam na plac skokowy tam wsiadłam i po kilku minutach podpiełam popręg. Aven szedł równo i energicznie. W stępie zaczęłam dołańczać zatrzmania, zwroty na zadzie i przodzie oraz cofania. Gdy wykonał wszystko poprawnie postanowiłam zakłusować. Kłusowałam dwa kółka i potem przez półwolte zmieniłam kierunek i znowu dwa kółka kłusowałam. Następnie w kłusie dołańczałam wolty półwolty wężyki ustępowania w kłusie i jeszcze więcej. Gdy wykonałam wszystkie ćwiczenia zrobiłam jeszcze przejścia ze stępa do kłusa i z kłusa do stępa, wychodziło nam to świetnie więc dalej kłusując najeżdżałam sobie na drążki. Za pierwszym razem wyszło bardzo źle a następne już lepiej. Gdy uznałam że jest gotowy do galopu podjechałam do przeszkody ustawiłam go w prawo i zagalopowałam. Przez kilka kółek galopowałam spokojnym galopem wkońcu zaczęłam dawać łydki cmokać i wszystko żeby dośpieszył. I oczywiście udało mi się dośpieczyć ogra zwolniłam galop i przez lotną zmieniłam kierunek i to samo zrobiłam na tą stronę. W narożnikach robiłam wolty półwolty i jakeś wężyki oraz częste lotne. Potem najeżdżałam w galopie na drążki ogier bardzo dobrze sobie radził. Wię postanowiłam z kłusa pojechać sobie na kopertkę. Raz z prawej raz z lewej strony. Dla ogra ta kopertka to zero. Pochwaliłam Avengera za udany skok. Potem już z galopu najechałam na stacjonatę. Z prawej nogi na lewą i z lewej na prawą. Rumak poszedł nad przeszkodą jak tęcza na niebie. I tak samo z resztą przeszkód. Najlepiej poszedł nad triple barrem i co najlepsze że jeszcze miał zapas :) Wyklepałam go i dałam luźną wodzę. Ogier pdreptał trochę z głową na dół. Po kilku minutach odpoczynku, zebrałam wodzę i ze stępa zagalopowałam. Kilka razy jeszcze ćwiczyłam zagalopowania ze stępa a nawet kilka razy udało się że stój. Galopoując przeszłam do stępa i ustaliłam sobie parkur który składał się z dziesięciu przeszkód. Z lewej nogi najechałam na kopertkę i wylądowałam na prawo. Potem stacjonata, coś mu nie pasowało i skok był z przytupu. Następnie czekał nas szereg z koperty, stacionaty i oksera świetnie sobie poradził. Jechałam na pajączka który wyszedł nam cudownie. I na sam koniec dodałam impuls kierując się na triple barra dałam mocniejszą łydkę i hop ogier wybił się niczym ptak latający po niebie. Przeszłam do stępa i wyklepałam Avena. Po chwili poprosiłam Nicka by podwyszył mi wszystkie przeszkody o 30 cm. Gdy podwyszył podziekowałam mu i pojechałam jeszcze raz parkur. Jak skończyliśmy parkur wyklepałam ogierka i popuściłam mu popręg byłam tak z niego dumna że brak słów. Zaczełam stępować i porządnie wyklepowywać konia. Gdy uznałam że ogier już jest porządnie występowany otworzyłam sobie bramę i stępem pojechałam do stajni ogrów.
- I jak było? - Zapytała Ruska z zaciekawieniem.
- Powiem ci że znakomicie Aven świetnie się spisał. A jak ty i Mirage.
- A też dobrze, miała tyle energi, myślałam że się zabijemy.
- Aha :D
- A co teraz będziesz robić? - Zapytała Rus
- Jak ogarnę ogra to będę prowadzić jazdę jakaś nowa dzieczynka ma przyjechać za 15 minut.
- Ok a ja wsiądę najpierw na Secreta a później jeszcze na Flama.
- Ja po jeździe jeszcze wylążuje Victoriana.
- Ok.
Gdy schowałam sprzęt Avena, założyłam mu kantar i zapiełam na uwiąz i poszłam na myjkę by zamyć mu nogi. Potem poszłam zaprowadzić go na pastwisko i od razu sporwadzić Reveura na jazdę. Zaprowadziłam go do boksu i po chwili zaczęłam czyścić.

wtorek, 1 października 2013

Trening skokowy | Moet II, Sparrow's Owen & Son of Asgard |

Moet II  & Valentine
Sparrow's Owen  & Beatrice
Son of Asgard  & Elzilda
Kryta hala - Delicious Stable         

       Siedząc na schodach czekałam na dwie dziewczynki zapisane na trening skokowy. Do pomocy miałam Erikę, która miała pomagać w przekazywaniu poleceń, ponieważ mój hiszpański kuleje. Chwilę później na parking wjechało czerwone auto, wysiadła z niego postawna kobieta o surowym wyrazie twarzy i dwie rozchichotane trzynastolatki będące bliźniaczkami z blond włosami i niebieskimi oczami. Zastanawiałam się jakim cudem zdołam je odróżnić, kiedy trójka stanęła przede mną czekając na oklaski.
- Dzień dobry! – Przywitałam się z uśmiechem wstając.
- Dla kogo dobry, dla tego dobry… Wrócę po nie za dwie godziny. – mruknęła baba i pożegnawszy się z córkami wróciła do samochodu.
- Dobrze… - zaczęłam gdy zamrugałam oczami i starałam się zapomnieć o pani, która wiedziała czego od życia chce. – Jak macie na imię?
- Ja jestem Beatrice, a to Ezilda. – przedstawiła je jedna  z nich.
- Mówcie mi Ruska, a koleżanka to Erika. Która z was lepiej jeździ? – zapytałam.
- Ja. – odpowiedziała Beatrice, więc kazałam jej przygotować sobie Sparrow’s Owena, a siostrze dałam Synka.
                Każda z sióstr zajęła się czyszczeniem, a potem ubieraniem swoich koni. W międzyczasie przypałętała się Valentine pytając czy może wsiąść na Moeta. Uzgodniłyśmy, że poskacze razem z dziewczynami, więc po 10 minutach wszystkie trzy ogiery pojawiły się na krytej hali gdzie panował przyjemny chłodek.
- Stępujemy sobie, robimy wolty, zmiany kierunku, zatrzymania… - powiedziałam i wraz z Eriką zajęłam się ustawianiem cavaletti. Zerknęłam na amazonki, które radziły sobie doskonale, Asgad szedł złożony, pozostałe dwa rumaki wciąż dogadywały się z jeźdźcami, ale były żwawe i chętne do pracy. Wszystkie wykonywały proste figury by się porozciągać. Obserwowałam je jakiś czas, w  końcu poprosiłam o zakłusowanie Moneta, następnie Sparrowa i w końcu Garda, jednak ostatni miał truchtać w przeciwnym kierunku do reszty, która poruszała się w odległości połowy hali. Wkrótce wszystkie trzy rumaki biegły sprężyście, dobrym tempem i w poprawnym złożeniu. Synek wyglądał przeuroczo, Elzilda zaplotła mu na grzywce warkoczyk, co dodawało mu urody.
- Zmiana kierunku przez pół woltę! – krzyknęłam po jakimś czasie.
Kiedy przełamały pierwsze lody, dałam im wolną rękę w doborze ćwiczeń w kłusie. Prosiłam tylko by robiły dużo przejść i mocno się powyginały. Spełniły swoje zadanie i już po chwili tłumaczyłam kto i jak jedzie przez rozłożone na ziemi drągi. Stopniowo zwiększałyśmy wysokość belek, najpierw jeden koniec, potem całość. Każdy z koni radził sobie dobrze i rzadko obijał o nie kopytami. Miały w sobie dużo energii i były świetnie nastawione na dzisiejszy trening. Po jakimś czasie miały po kolei zagalopować, paliły się do pracy i wszystko szło po myśli amazonek.  Rozgrzewka zakończyła się i przyszedł czas na trening właściwy.
- Ok, Moet, stacjonata, krzyżak, okser . Potem to samo Sparrow i na koniec Asgard.
Val skinęła głową i ruszyła galopem na przeszkodę, Mo trochę pędził, ale generalnie wyszło dobrze. Ładnie się wybił, lądowanie też ok. Pozostałe dwie  były dla niego bułką z masłem. W końcu to tylko 80 cm. Zakończył przejazd brykiem i potulnie dał się odwieść na drugi koniec hali. Wskazałam na Beatrice, która bez wahania spięła konia i miarowym tempem kierowała konia na stacjonatę. Wcześniej mówiłam jej co nieco o Owenie i wiedziała, że trzeba go dobrze pilnować co też robiła przy każdej przeszkodzie. Poklepała go i zjechała na ścianę by zrobić miejsce swojej bliźniaczce. Elzilda siedziała w pełnym siadzie uważając by fiord się nie rozpędzał. W idealnym momencie pochyliła się i bez kłopotów przeskoczyła przeszkodę. Kolejne poszły jej równie dobrze, chociaż jej półsiad pozostawiał wiele do życzenia. Powiedziałam jej żeby skupiła się na swojej postawie, ponieważ ten koń doskonale radzi sobie na parkurze i nie musi tak bardzo uważać na jego zachowanie. Erika i ja podwyższyłyśmy przeszkody do 95 cm i dodałyśmy dwie stacjonaty, które śmiało mogłyśmy nazwać szeregiem. Jeśli chodzi o kolejność, weszły one przed oksera. Dałam znak Valentine, że ona i Monet mogą zaczynać. Ogier był pewny siebie i bez najmniejszych wątpliwości parł do przodu. Amazonka musiała go ogarnąć przez co stacjonate pokonali dość nieciekawie, za to reszta przebiegła świetnie. Mo lubi skakać i podchodzi do tego ambitnie. Ma niezłą technikę i ruch, pod dobrym jeźdźcem potrafi wiele zdziałać. Uwielbiam oglądać go podczas przejazdów, wygląda niesamowicie! Przyszedł czas na Owena, który prezentował się równie dobrze  jak jego poprzednich, z tymże nie pilnowany potrafił zwiać na jedną ze stron. Beatrice wiedziała co robić i wspaniale pokierowała siwkiem. Sparrow szedł z optymistycznym nastawieniem i pokonał parkur wyjątkowo poprawnie. Kiedy Asgard wylądował po pierwszej przeszkodzie zauważyłam poprawę u jego amazonki. Pochwaliłam ją i bacznie obserwowałam aż do chwili zakończenia przejazdu. Było naprawdę dobrze, kiedy koncentrowała się na sobie miała nienaganną postawę, natomiast skupiając się na koniu wyglądała jak worek kartofli. Zwiększyłyśmy wysokość przeszkód do 110 cm.
- Dobra to już ostatnia tura. – powiedziałam. – Val, zapraszam.
Patrzyłam jak UFO robi woltę, bo Moet leci na złamanie karku, a potem oddaje dobry skok po czym spokojnym, ale i energicznym chodem porusza się po parkurze. Za każdym razem miał dobre wybicie i ładne ustawienie. Byłam z niego dumna, widać nasze treningi dużo mu dają. Kiedy skończyli pochwaliłam ich i poprosiłam Beatrice o ostatni przejazd. Wiedziała, że musi mocniej go trzymać i uważać by nie wyłamał. Koń był trochę niepokojony i kilka razy widziałam, że się zawahał jednak za każdym razem pokonywał przeszkodę bez strącania. Dopiero przy okserze uderzył kopytem o drąg, który spadł na ziemie. Asgard ruszył na stacjonate z postawionymi uszami i błyskiem w oku. Pierwsza przeszkoda – bezbłędnie, druga – zbyt wczesne wybicie, ale dobry skok, trzecia i czwarta – porządku, przy ostatniej nieco się zawahał, ale po drobnym impulsie od amazonki pokonał oksera.
- Dobrze.- pochwaliłam ją. – Pokłusujcie sobie chwilę, a potem stęp na luźnej wodzy.  Możecie sobie jeszcze porobić jakieś zwroty i cofania, ale nie dużo. Niech już sobie odpoczną.
Po 20 minutach wszystkie dziewczyny wyklepały konie i pozeskakiwały na ziemie. Wyprowadziłyśmy rumaki na myjkę, gdzie zdjęłyśmy sprzęt, po czym obmyłyśmy im kopytka. Ogierasy trafiły do swoich boksów na zasłużoną przerwę obiadową, a my uporałyśmy się z odniesieniem ekwipunku do siodlarni. Wymyłyśmy wędzidła, wypastowałyśmy siodła i ogłowia…

- Macie jeszcze 5 minut dziewczyny, także jeśli chcecie to idźcie nakarmić konie na pastwisku. Tylko nie wchodźcie za ogrodzenie ok? Jak was usłyszą to podejdą. – uśmiechnęłam się i wskazałam wiadro z kilkunastoma marchewkami. One oczywiście zaaprobowały mój pomysł i popędziły na zewnątrz.