Delicja & Stark Tower
Ruska & Oranje
Nick & *Coffey
Duży plac - Delicious Stable
Znalazłam Delkę na kanapie w salonie, razem z Nickiem oglądali sobie jakiś film. Stwierdziłam, że to strata czasu i trzeba ich zaangażować w jakieś pożyteczne zajęcie. Usiadłam na stoliku przed telewizorem i wesoło się uśmiechnęłam.
- No co jest...? - mruknęła niezadowolona Delicja.
- Chodźcie pobujamy jakieś koniki... Ostatnio mamy wielkiego lenia i co te biedne rumaki mają robić?
- To weź kogoś innego.
- Ciekawe kogo... Reszta korzysta z wolnego niedzielnego wieczoru. No już, lecimy! - oświadczyłam i zwaliłam ich z sofy. Dziesięć minut później przetransportowaliśmy się do stajni, w siodlarni wybraliśmy koniska i zabraliśmy sprzęt do ich boksów. Oranje przywitała mnie parsknięciem. Pogłaskałam ją po ganaszu i zabrałam się za szczotkowanie jej sierści. Nie miała zaklejek, więc poradziłam sobie raz dwa. Następnie założyłam ogłowie, co było już mniej proste. Kobyłka zadziera głowę do samego nieba, musimy ją tego oduczyć. Na grzbiet zarzuciłam zielony czaprak, podkładkę i siodło ujeżdżeniowe. Pokusiłam się też o zainstalowanie owijek w kolorze potnika.
Wyszłyśmy na zewnątrz, słońce zaczęło zachodzić, więc niebo przybrało pięknych barw. Jakieś ptaszki radośnie ćwierkały siedząc na dachu stajni. Sielanka.
Dopięłam popręg i wdrapałam się na rudą. Zebrałam wodze i ruszyłyśmy w stronę placu, na którym niestety mieściło się jeszcze kilka przeszkód. No trudno, najwyżej będzie ciaśniej. Furtka była otwarta, także z wjazdem na obiekt nie było problemów. Stępowałam na luźniejszej wodzy, kiedy dołączyli do mnie Del na Stark Tower i Nick na Coffey.
- Deli? Jedziesz pierwsza? - zapytałam odwracając się.
- Nieee, wiesz, niech nauczy się chodzić w zastępie. Ciągle łazi na czołówce, przyda się jej odmiana.
Skinęłam głową i delikatnie stuknęłam Orę łydkami. Wykonaliśmy dwa kółeczka "zapoznawcze", aby koniki obeznały się z obecną sytuacją i siedzącymi na nich pasażerami. Potem zaczęliśmy robić wolty, najpierw duże, potem mniejsze, zmiany kierunku, zatrzymania, cofania i zwroty. Po części była to rozgrzewka indywidualna, raz jeździliśmy gęsiego, innym razem w całkowitym chaosie. Po slalomie między stojakami ze zmianą tempa zgodziliśmy się na kłus. Ustawiliśmy się na prawo jedno za drugim i wio. Ora była całkowicie posłuszna, co prawda w pierwszych minutach jazdy dawała mi znać, że chciałaby przejąć inicjatywę i posłać mnie na ziemie, ale uzgodniłyśmy, że będziemy współpracować. Złożyła się i poruszała nogami w rytmicznym tempie angażując zad i wysilając swoje umiejętności.
- Na krótkich złożonym, na długich wyciągniętym, ok? - zapytałam, a gdy otrzymała zgodę wprowadziłam plan w życie.
Wszystkie kobyły radziły sobie świetnie, nawet młodziutka Stark, która póki co trenowana była raczej pod kątem skoków i crossu. Coffey i Nick dogadali się już dawno i widać było, że łączy ich dobra więź. Po pokonaniu kilku okrążeń zmieniliśmy kierunek przez przekątną w pośrednim i robiliśmy to samo ćwiczenie na lewo. W końcu rozdzieliliśmy się, by popracować na osobności. Del postanowiła poćwiczyć oddziaływanie na pomoce, kręcąc wolty i inne figury sterując klacz łydkami, a Nick wolał zająć się szlifowaniem pół siadu. Ja co 6-7 metrów zatrzymywałam się pilnując, by Oranje poprawnie stawiała kopyta. Chwaliłam ją dość często, bo dziś dawała się z siebie 120%. Potem powyginaliśmy koniska, moja ruda małpeczka zrobiła się bardzo elastyczna i czułam, że mogłyśmy góry zdobywać. Coffey także bardzo się starała i z radością wykonywała wszystkie polecenia, które przygotował dla niej jeździec. Starky nie pałała do ujeżdżenia bezgraniczną miłością, ale nie zamierzała się buntować. Przyjmowała kolejne ćwiczenia z przykładnym zrozumieniem. Po jakimś czasie spojrzeliśmy na siebie wiedząc, że nadeszła ta chwila... Galop. Moi przyjaciele usłużnie zjechali na środek i zwolnili do stępa, podczas gdy ja ustawiłam sobie małpiszona na ścianie i w narożniku wypchnęłam ją do galopiku.
- Ale bryk! - z podziwem zawołał Nickolas.
Popatrzyłam na uszy Oranje, która najwidoczniej była bardzo dumna ze swojego czynu. No nic, pokiwałam głową i starałam się pilnować, by nie doszło do tego po raz drugi. Na szczęście Ora darowała sobie dalsze przejawy dzikiej radości i poruszała się pierwszorzędnym galopem pięknie angażując zad i resztę ciała. Składała się od drobnego sygnału i nie zamierzała mnie zawieść. Zmieniłyśmy kierunek poprzez przekątną z lotną zmianą nogi na środku i pognałyśmy na ścianę. Po kilku kółkach zwolniłam do kłusa, przejście nie było najlepsze, więc zagalopowałam i ponownie zmieniłam chód. Poklepałam klacz i popatrzyłam na Del zjeżdżając do środka.
Stark ruszyła kłusem na pierwszym śladzie, po wykonaniu pełnego okrążenia Del wypchnęła ją do galopu.
- Piękne przejście. - pochwaliłam je. - Wiecie co, zaczyna się ściemniać. Włączę lampy.
Podczas gdy Delciak galopował, podjechałam do skrzynki mieszczącej się przy furtce i włączyłam oświetlenie placu. Stark stanęła jak wryta, a potem dzidą ruszyła w sobie tylko znanym kierunku. Chwilę to trwało zanim amazonka odzyskała nad nią kontrolę, a kiedy to się już stało i tak była niespokojna.
- Wszystko gra? - zapytał Nick.
- Tak, jest ok. - Dziewczyna pogłaskała klacz po szyi, gdy pozwoliła się zatrzymać. - Teraz ty, ja muszę ją uspokoić.
No cóż, plac wyglądał teraz jak stadion, miała prawo się zdenerwować. Natomiast Coffey okazała się być oazą spokoju i nic nie robiła sobie z zaistniałej sytuacji. Nick wyprowadził ją na ścieżkę przy płocie, zakłusował, a jakąś minutę później zagalopował na prawo. Siwa szła bardzo ładnie, może trochę za wolno, ale z miłym dla oka ustawieniem. Pokonali razem kilka okrążeń, a potem zmienili kierunek przez dużą półwoltę i lotną. Delicja i ja zaczęłyśmy bić brawo, jego trzecia lotna w życiu. Kiedy zaczął się śmiać, koń niepilnowany zwolnił do kłusa.
- Ale chociaż ładne przejście było! - wrzasnęła do niego Del.
- No bardzo śmieszne. - mruknął i zagalopował.
Kiedy Fey się wybiegała przeszedł do kłusa i w tym chodzie jeździł slalomy. Moja przyjaciółka stwierdziła, że Stark oswoiła się z lampami i może zagalopować. Po chwili kłusa posłusznie przeszła do wyższego chodu, jednak omijała ogrodzenie trzymając się w bezpiecznej odległości.
- Nocne treningi jej nie służą. - oświadczyła zwalniając. - No, ale wszystko musi poznać.
Na koniec poćwiczyliśmy trochę figury ujeżdżeniowe dopasowane do umiejętności naszych rumaków. Ora do końca zachowywała się bardzo dobrze i z ochotą wykonywała ciągi. Zwroty wychodziły jej lepiej niż na początku, poczyniłyśmy też postępy z płynnością w przejściach. Del cały czas starała się nakłonić konia do obwąchania stojaków z lampami, przekładając to z woltami i zatrzymaniami. W końcu dała sobie spokój i postanowiła poprawić cofanie. Nick i Coffey beztrosko kłusowali na luźniej wodzy, co jakiś czas zbierając się i często zmieniając tempo. Fey odprężyła się i wyglądała na szczęśliwą. Wpół do dwudziestej wyjechaliśmy z placu po rozstępowaniu koni i zaparkowaliśmy przed wejściem do stajni, gdzie zeskoczyliśmy na ziemie, zabezpieczyliśmy strzemiona i odpięliśmy popręgi.
Kobyłki wylądowały w boksach, wygłaskane i poczęstowane cukierkami. Odnieśliśmy sprzęt na miejsce i mogliśmy udać się na kolację.
WSK Grand Prix się przeniosło !
OdpowiedzUsuńJuż niebawem Wielka Impreza, dlatego śledź nas uważnie ! :)
www.gp-stud.blogspot.com