czwartek, 31 października 2013

Trening ujeżdżeniowy | Reveur & Son of Asgard |

Delicja & Reveur
Ruska &  Son of Asgard
Kryta hala - Delicious Stable

Delka popatrzyła na mnie z groźną miną. Gdyby spojrzenie mogło zabijać... Nie było by mi teraz do śmiechu. Po chwili mierzenia mnie wzrokiem, rzuciła ogłowie Synka.
- Podresażujemy się na kucach.
- My... Tylko, że jak wiesz, mam inne plany nie związane z naszymi kochanymi przykurczami.
- Halo, one nie mają za grosz kondycji! Reveur siodła nie widział od tygodnia, a Asgard chodzi na razie tylko w rekreacji.
- Eh, no dobra... Ale ja biorę Asa, tak?
Machnęła ręką na znak, że mogę go nawet wziąć na plecy, byleby go ruszyć. Zabrałam sprzęt, w tym nowe siodełko ujeżdżeniowe, z którego zakupu byłam niesamowicie dumna. Wybieranie koloru czapraka i owijek zajęło mi kilka minut, w końcu padło na białoróżowy komplet. Asgard we wszystkim wygląda pięknie, więc wersja cukierkowa będzie jak najbardziej urocza. Co prawda nie przepadam za tą barwą, ale raz mogę się wydurnić. Poszłam do boksu fiorda, który przywitał mnie obśliniając ręce, w końcu zabranie dwóch przysmaków z dłoni to zbyt trudne zadanie. Ale to nic, potargałam mu grzywkę i z uśmiechem przeszłam do szczotkowania. Nie był niemożliwie brudny, więc już po kilku minutach zakładałam czaprak z wyciętym w rogu serduszkiem.
- Na treningu zrobisz furorę, kochanie. - Czule pogłaskałam go po ganaszu i narzuciłam podkładkę, a potem siodło. Następnie zajęłam się owijkami, poszło sprawnie, więc zostało tylko ogłowie. Na zwieńczenie mojego dzieła postanowiłam zapleść mu warkoczyk na grzywce. Gdybym tylko miała kokardkę... No niestety.

Wyszliśmy na korytarz i dostojnie ruszyliśmy w stronę hali. Delicji jeszcze nie było, ale wskoczyłam już na Asgardzki grzbiet, uprzednio podciągając popręg. Wjechałam na pierwszy ślad i na luźnej wodzy kroczyliśmy sobie powolutku do przodu. Delka szybko się zrehabilitowała i wpadła na halę, ustawiła co trzeba i wskoczyła na grzbiet Revciaka. Zaczęła stepować na lewo, czyli odwrotnie do mnie. Ściągnęłam wodze po dwóch pełnych okrążeniach i zaczęliśmy pracę na dużych woltach, zatrzymania i cofnięcia. Del wykonywała mniej więcej to samo. Obydwa fiordy były dziś chętne do pracy i wspaniale łapały z nami kontakt. Po rozgrzewce w stępie zakłusowałyśmy w przeciwnych kierunkach. Póki co postanowiłam zachować szybkie tempo i anglezowanie, kiedy Synek trochę się zmęczy, będzie lepiej pracował. Cierpliwie czekałam aż przestanie zasuwać. Tymczasem Del musiała uzbroić się w równie anielską wyrozumiałość dla Reveura, ponieważ konik długo nie ruszany zaczął szaleć. Po kilku brykach stwierdził, że dobrze byłoby poćwiczyć mięśnie rąk swojej amazonki i pędził do przodu ile sil w nogach. Ja i Asgard kręciliśmy jakieś wolty na rozluźnienie. Wkrótce przypuściliśmy nawet ośmiobrzuszkowego wężyka na calutkiej powierzchni naszej wielkiej hali. Kiedy już się rozruszał przeszliśmy do bardziej ambitnych ćwiczeń, takich jak ustępowania, rewersy, trawersy czy tez ciągi. Co jak co, ale kiedy As skupi się na mnie potrafi zrobić naprawdę dużo i aż miło popatrzeć na rysunek naszych figur. Kiedy Rev dał się ogarnąć Delicji, przeszli do tych samych zadań i również poradzili sobie z nimi świetnie. Co prawda nadmierna ekscytacja wałacha przeszkadzała, ale mimo wszystko chodził dziś bardzo ładnie. Szczególnie miło patrzyło się na niego w kłusie i przy przejściach, które były wyjątkowo płynne. Czego nie można powiedzieć o moim wierzchowcu... Widząc to postanowiłam bardziej koncentrować się na zmianach chodów i tempa. Co jakieś 10 metrów zmieniałam chody stęp-kłus, kłus-stęp, potem zajęłam się rytmem w poszczególnych chodach. Na długich ścianach poruszaliśmy się kłusem pośrednim, na krótkich zebranym. W stępie to samo, jednak robiliśmy tu także przekątne na luźnej wodzy. Del zajęła się podobnymi ćwiczeniami, jednak Rev nie potrzebował ich aż tyle, więc para szybko przeszła do zagalopowania. Usunęłam się na drugi ślad by im nie przeszkadzać, w końcu przyszedł czas na nas, gdy Delicja zajęła się pracą na woltach, wjechaliśmy na ścianę i w najbliższym narożniku zagalopowaliśmy. Pochwaliłam go za ładne przejście i pozwoliłam mu się wybiegać, po dwóch okrążeniach zmieniliśmy kierunek poprzez przekątną z lotną zmianą nogi i daliśmy w długą na prawo. Po takiej samej rozgrzewce w galopie wykonałam dużą woltę i zostałam na jej śladzie. Dopracowywaliśmy ustawienie i zebranie. Potem to samo na drugą nogę i ćwiczenia w przejściach. Świetnie wychodzą mu zagalopowania, nie ważne czy ze stępa, czy z kłusa. Gorzej jest ze zwalnianiem, ale staramy się to poprawić. Zerknęłam na Reveura, który pod względem technicznym radził sobie doskonale.
- Prrć... - szepnęłam i Asgard zwolnił do stępa.
Oddałam mu kilka centymetrów wodzy zastanawiając się co by tu jeszcze zrobić. W sumie wszystko co miałam w planach zostało wykonane, możemy pobawić się w doskonalenie komend głosowych. Nie zbierając wodzy wydawałam Synkowi komendy takie jak "kłus","galop","stęp" czy "stój". Niektóre wychodziły mu całkiem nieźle, inne gorzej, ale to raczej element dodatkowy, więc dałam mu spokój po 10 minutach. Przejechaliśmy dwa pełne okrążenia w stępie i zatrzymałam go przed wyjściem z hali.
- Ja się już zbieram jakby co! - krzyknęłam w stronę Del cofającej swojego wierzchowca.
- Ja też zaraz kończę. - odparła i poklepała konia po dobrze zrobionym  ćwiczeniu.
Wyszliśmy i zamknęłam wrota, a potem ruszyłam z Asem w kierunku jego boksu. Tam na spokojnie zdjęłam sprzęt i wygłaskałam kucyka. Dostał tez kilka nadprogramowych cukierków, więc wyglądał na zadowolonego. Na koniec dałam mu jeszcze całusa w chrapki.
- Też dostanę? -  zapytał Ray opierając się o drzwi boksu.
- Pomarzyć możesz. - mruknęłam zdejmując ogłowie z wieszaka.
Chłopak wziął siodło i odnieśliśmy ekwipunek do siodlarni. Wymyłam wędzidło, uzupełniłam zapas cukierasów w kieszeni bryczesów, a następnie udałam się na pastwisko, skontrolować naprawę ogrodzenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz