sobota, 30 listopada 2013

Las Vegas | og | PRE











=Galeria=

=Informacje podstawowe=
Imię: Las Vegas
Ojciec: Salvador Miguel | nvrt |
Matka: Vera Verity | nvrt |
Płeć: ogier
Rasa: koń andaluzyjski
Maść: gniada
Data urodzenia: 2005r.
Wzrost: 160 cm

=Predyspozycje=
- ujeżdżenie kl. L
- rajdy
- pokazy i wystawy
- hodowla


=Opis=

Historia: Vegas urodził się w Hiszpani, tam został zajeżdżony i wychowany. Przez większą część dnia ogier spędzał czas w boksie. Co chwilę, gdy przechadzano się obok jego boksu głaskano go i dopieszczano. Po kilku miesiącach zaczęto brać go do pracy. Właściciel chciał zarobić na Vegasie, ponieważ był on wart sporą sumę pieniędzy. Kiedy uzyskał wiek czterech lat, został zajeżdżony. Wtedy właściciel jak to się mówi poodkręcał mu śrubki, a następnie wystawił ogłoszenie. Po pierwszym dniu było multum chętnych na kupno, jednak gdy właściciel wyznał im cenę od razu podziękowali. Jednak znalazł się taki jeden, który chciał kupić ogiera dla swej córki. Nie był to dobry pomysł lecz nie zastanawiając się odkupił go. Już po pierwszym dniu zauważyli, że ogier jest za bardzo dopieszczony i uważa się za króla stajni. Gdy nadeszła pora na pierwszą jazdę wyprowadzili go i z wielką siłą Vegas wyrwał się dziewczynce, po czym pobiegł do klaczy. Na szczęście ogrodzenie było solidne i się tam nie dostał, jednak dziewczynce na ręce zrobił się wielki i poważny ślad. Ojciec dziewczynki bardzo się wkurzył na ogiera i czym prędzej wziął bata. Zaczął go bić,potem wsiadł i działo się coś czego koń długo nie zapomni. Vegas ześwirował i o mało nie zabił nowego właściciela. Nic się jednak nie stało, właściciel już nie dawał rady z ogierem i miał z nim złe doświadczenie więc postanowił go sprzedać. Przez dłuższy czas nie było kupca w końcu gdy zauważyłam ogłoszenie nie wahałam się i odkupiłam Vegasa. Od tej pory ogier przebywa w DS, bacznie obserwowany i trenowany przez swoją właścicielkę Delicję.
Charakter: Jest to koń o temperamencie i trudnym charakterze. Jak już wspominałam uważa się za króla stajni i jest za bardzo dopieszczony. Gdy wchodzi się do jego boksu bez żadnego smakołyka od razu kopie i próbuje wywalić ścianę. Gdy zamykamy boks, Vegas nie pozwala i przytrzymuje sobie głową. Zachowuje się jak rozwydrzony nastolatek który pozwala sobie na wszystko. Jednak nie pozwalam mu na to i próbuje go tego oduczyć. Ogier nie ma cierpliwości jeśli nie będzie chciał czegoś robić, to nie będzie. Gdy sprowadzam go z padoku Vegas się wyrywa i robi wszystko, by podbiec do pastwiska klaczy. Jest bardzo ciężko dlatego najlepiej jak sprowadzają go dwie osoby. Wszyscy gdy przyjeżdżają do stajni od razu chwalą jego wygląd i nie mogą się oprzeć jego urodzie. Uwielbiają patrzeć na niego i nie mogą oderwać od Vegasa wzroku. Gdy zaczynamy go głaskać udaje mężczyznę i nie da się dotknąć. Dopiero gdy znudzi się mu błaznowanie odpuszcza i normalnie można go głaskać.
W stajni: Nie ma nic do zarzucenia, ale woli być na pastwisku. Veg w boksie co chwilę podnosi głowę by spostrzec czy nic się nie dzieje, a potem znowu zaczyna jeść siano i tak cały czas. Gdy jest wyprowadzany na korytarz chwali się i jednocześnie się wyrywa. Dopóki nie będzie mu nudno to jest dobrze, ale gdy już mu się znudzi zaczyna rżeć, kopać, podgryzać kolegę obok i nie wiadomo co jeszcze. Czyszczenie nie jest takie złe, tylko najgorzej jest czyścić go pod brzuchem, gdyż wtedy dostaje furii. Kopyt w ogóle nie chce podnosić, dlatego musimy go tego nauczyć. Ale za to uwielbia się kąpać i pławić w jeziorkach. Zawsze musi się położyć i zamoczyć pyszczek. Siodłanie to najgorsza rzecz i długi proces, Vegas nienawidzi siodłania ani kiełznania. Zrobi wszystko abym zniechęciła się do tej rzeczy. Podnosi głowę, a zadem odwraca się w moją stronę i próbuje kopać. Zawsze pierwszy musi dostawać owies i siano.
Pod siodłem: Stać go na bardzo dużo, ale mu się nie chce. Na początku robi wszystko na złość w ogóle nie jest sterowny. Tańczy w miejscu i próbuje wyskoczyć z ogrodzenia by pobiec do klaczy. Jest walka, nigdy nie da za wygraną i nie odpuści. Trudno jest go opanować, ma to wszystko gdzieś, nawet nie wie że siedzi ktoś na jego grzbiecie. Odpuszcza, ale dopiero gdy zorientuje się, że klacze z padoku obok nie są zainteresowane. Ma bardzo wygodne i piękne chody. Z zebraniem nie ma problemu. Gdy zaczyna się popisywać jest świetnie, robi wszystko i jeszcze tak idealnie. Bez bata jest ciężko, wtedy wyrywa wodzę i czuje, że ma kontrolę nad jeźdźcem. Często szuka czegoś by się spłoszyć.
Ujeżdżenie: Vegas uwielbia ujeżdżenie, przez chwilę się wycisza i wykonuje polecenia, dopiero gdy sobie przypomni, że jest silnym mężczyzną, to zaczyna robić swoje. Prezentuje pięknie swoje ruchy jednocześnie popisując się przed klaczami. Gdy chcę wykonać jakąś figurę ogier nie sucha się, ale coś tam zrobi, by nie zapeszyć powodzenia u klaczy. Często jest tak, że nie chce podejść do płotku, wtedy trzeba czekać i czekać aż odpuści.
Na zawodach: Wychodzenie z przyczepy to jest coś czego Vegas bardzo nie lubi. Zachowuje się wtedy jak byśmy chcieli go zabić. Do wyciągnięcia go potrzebujemy sporo czasu i kilka osób do pomocy. W końcu gdy uda się go wyciągnąć z przyczepy nadchodzi czas na siodłanie, też jest tragicznie. Wtedy się wierci, rży i rozgląda na wszelkie strony do tego kopie. Gdy wjedziemy na rozprężanie zaczyna błaznować, tak samo jest na parkurze. W końcu gdy przestanie, pięknie się prezentuje i wykonuje wszystkie polecenia bez błędnie. Podczas dekoracji jest jak aniołek i nie można mu niczego zarzucić.
W terenie: Zawsze musi iść pierwszy, gdy chociaż przez sekundę będzie drugi wjeżdża w zad i robi wszystko, by wyprzedzić pierwszą parę. Zachowuje się idealnie i nie boi się niczego. Gdy jedziemy nad jeziorko od razu galopikiem rusza i próbuje się położyć. Świetnie wpływają na Vegasa tereny z szybkim galopem. Często gdy na drodze są jakieś gałęzie ogier przeskakuje je bez wahania.
Wobec innych koni: Jest duszą towarzystwa. Uwielbia inne konie, a szczególnie klacze. Owszem czasami np. podgryza kolegę obok boksu, ale to tylko dlatego, że ma zły dzień, albo przy jakiejś czynności, której nie lubi. Na razie ogier wypuszczany jest sam, ale nie długo przejdzie na pastwisko do innych ogierków. Zawsze chodzi w tą i z powrotem przyglądając się innym. Często próbuje zwrócić na siebie uwagę i zachęcić kolegów do biegania.

=Formalności=
Właściciel: Delicja | Delicious Stable |
Poprzedni właściciel: -
Hodowla: Delicious Stable

=Dokumenty=
-paszport
-karta zdrowia
-bonitacja
-rodowód
-licencja hodowlana

=Informacje szczegółowe=
Imię stajenne: Hiszpan, Las, Vegas, Veg
Chip: posiada
Kondycja: świetna
Zdrowie: bardzo dobre
Kontuzjowany: nie
Odmiany: gwiazdka, chrapka i dwa nadpęcia
Odrobaczany: regularnie
Szczepiony: tak
Werkowany: regularnie
Kuty: tak, na cztery kończyny
Tarnikowane zęby: regularnie
Ujeżdżony: tak
Do hodowli: tak
Bonitacja: 98
Ilość osiągnięć: 2

=Potomstwo=
-klacze
-ogiery/wałachy

=Treningi i jazdy=

=Osiągnięcia i tytuły=
-sukcesy sportowe | 1 |:
  1. I miejsce w dresażu kl. L | Hipodrom Gold Horses |
-sukcesy pokazowe | 1 |:
  1.  II miejsce w pokazie ras Hiszpańskich | Hipodrom Lider
-inne | |:

=Informacje dla hodowców=
Cena stanówki: 500 hrs
Cena nasienia: 350 hrs



wtorek, 26 listopada 2013

Nagroda za opis!

Konkurs polega na: napisaniu opisu dla Made of Adamantium. Zwycięzca otrzyma 100.000 hrs. Można negocjować, korzystać z naszych ofert przez miesiąc za darmo. Napiszemy też trening dla dwóch koni ze stajni zwycięzcy.

Opis proszę przesyłać na meila: delicja354@gmail.com

poniedziałek, 25 listopada 2013

Trening ujeżdżeniowy | Lady Deathstrike |

Delicja & Lady Deathstrike

Rano o ósmej w całkiem niezłym humorze weszłam do stajni. Każdy zajął się karmieniem koni i oporządzeniem stajni. Po godzinie wszystko było gotowe. Poczekałam jeszcze godzinę by Lady spokojnie sobie zjadła, a ja w tym czasie poszłam do kuchni by coś przekąsić. Potem poszłam do stajni po szczotki i sprzęt Lady. Weszłam do boksu klaczy, po czym zaczęłam czyścić. Klaczka zaczęła się do mnie łasić i ciągnąć za włosy. W końcu gdy wyczyściłam ją porządnie i wyczesałam jej piękny, długi, puszysty ogon, zajęłam się siodłaniem. Szybko uporałam się, a po chwili byłam gotowa do wyjścia. Wyszłyśmy z boksu i ruszyłyśmy w stronę ujeżdżalni. Gdy doszłyśmy podciągnęłam popręg, wsiadłam i dałam sygnał do stępa. Klaczka szła chętnie i energicznie. Po trzech kółkach stępa dołączyłam zatrzymania. Lady stawała równo. Potem dałam sygnał do kłusa, na razie jechałam na luźniej wodzy, ale energicznie. Lay co chwilę sobie parskała. Już po kilku minutach kłusa na luźniej wodzy klacz się rozluźniła. Zebrałam wodze i zaczynałam ją zbierać. Potem w każdym narożniku prosiłam klacz o woltę. Następnie kilka przejść stęp - kłus, kłus - stęp. Kilka razy nie zareagowała, ale później było już dobrze. Zmieniałam kierunki przez półwoltę lub przekątną. A potem poćwiczyłam wyjeżdżanie narożnika. Kręciłam wolty od największej, a potem zmniejszałam. W kłusie robiłam jeszcze sobie slalomy, gdy uznałam, że jesteśmy gotowi do galopu od narożnika zagalopowałyśmy. Klacz nie wahała się i szła żywym tempem. Co chwilę robiłam zagalopowania, raz na jedną i raz na drugą. Potem cały czas sobie galopowałam i robiłam wolty oraz zmiany kierunku przez przejście do kłusa i jak najszybsze zagalopowanie. Poćwiczyłam sobie jeszcze przejścia galop - kłus, kłus - galop. Gdy uznałam że klacz poprawnie wykonała przejścia to zajęłam się zmianą nogi w galopie. Na początku nie udawało się, a później już tak. Dalej postanowiłam zrobić slalom w galopie ze zmianą nogi. Potem porobiłam jeszcze zwroty na zadzie i na przodzie, popróbowałam zagalopowywać ze stępa oraz ze stój. Na początku nie wychodziło, ale po kilku próbach wykonałyśmy zadanie i to w dodatku tak pięknie. Jeszcze kilka minut sobie to poćwiczyłam, a późnej zakłusowałam i robiłam ustępowania. Lady była chętna, robiła wszystko bez błędnie. Uznałam, że na dziś skończę po czym wyklepałam klacz i zaczęłam stępować. Po długim i porządnym spacerze otworzyłam bramkę i jadąc na Lady ruszyłyśmy w stronę stajni. Rozsiodłałam klacz, a następnie założyłam derkę na nią. Zaniosłam sprzęt do siodlarni i poszłam się czegoś napić. Ruska mnie zaczepiła i zaczęłyśmy rozmawiać.
- Jak tam dziś było? - zapytała z zaciekawieniem.
- Dobrze, dobrze, wręcz doskonale - odparłam.
- O, to świetnie, cieszę się.
- Ja też, a wsiadasz na kogoś?
- Tak, chyba teraz wsiądę na Oranje.
- Ok to wsiadaj i w takim razie do zobaczenia.
- A poczekaj, może później dasz się namówić na terenik?
- No pewnie jestem chętna. - Uśmiechnęła się.
- Ok,to zbierz jeszcze kogoś i tak za dwie godzinki byśmy wyjechały.
- Dobra.
Po rozmowie z Rus i napiciu się soku pomarańczowego poszłam do Lady, by wypuścić ją na pastwisko. A następnie zaczęłam zbierać ekipę na teren.

wtorek, 5 listopada 2013

Sprzedaż koni

Zdecydowałyśmy się na sprzedaż kilkunastu koni w ramach robienia porządku z naszą DS, zdajemy sobie sprawę, że niektóre z nich nie są championami lecz kilka to na prawdę fajne, dobre rumaki. Zapraszamy do zapoznania się z nimi ;)

Wszystkie ceny są do uzgodnienia, zależy nam by te konie znalazły dom, bo u nas niestety zostają trochę zaniedbane. Możecie podawać swoje propozycje w komentarzach lub skontaktować się z nami przez gg.
Ruska - 36590989
Delicja - 39838020

Przy wypełniania jednego formularza można zakupić nieograniczoną ilość koni.
Formularz:
Ksywka:
Adres stajni:
Kontakt:
Imię konia:
Cena łączna:

Konie arabskie
  1. kl. *Corrida  | wystawy | 17 osiągnięć | 2 treningi | skarogniada | 3000 hrs
  2. kl. Mediana  | wystawy | 2 osiągnięcia | 2 treningi | siwa | 2000 hrs
  3. og. *Whisper K  | wystawy | 14 osiągnięć | 1 trening | siwy | 3500 hrs
Konie pełnej krwi angielskiej
  1. kl. Desert Storm  | wyścigi płaskie | 4 osiągnięcia | 5 treningów | gniada | 3500 hrs |
  2. kl. *Black Rose  | wyścigi płaskie | 10 osiągnięć | 4 treningi | kara | 4000 hrs
  3. kl. *Silver Elle  | wyścigi płaskie | 15 osiągnięć | 3 treningi | gniada | 4200 hrs
  4. og. Dragonfly  | wyścigi płaskie  | - | - | izabelowata | 3500 hrs
Konie holsztyńskie
  1. kl. Vanessa  | ujeżdżenie C | 6 osiągnięć | 1 trening | siwa | 3500 hrs |
  2. wał. Ever So Clever  | ujeżdżenie P | 9 osiągnięć | 1 trening | gniady | 3000 hrs
  3. og. Perseus  | ujeżdżenie N | - | - | gniady | krzyżówka hol x oo | 3500 hrs
Konie szlachetnej półkrwi
  1. kl. *Cinnamon Biscuit  | ujeżdżenie P | 13 osiągnięć | 0 treningów | gniada | 4000 hrs
  2. kl. Sheila  | ujeżdżenie P, cross easy | 2 osiągnięcia | 1 trening | siwa | 3500 hrs
  3. og. Honor  | WKKW easy | 5 osiągnięć | 1 trening | gniadosrokaty | 3000 hrs
  4. og. *Remington  | WKKW medium | 13 osiągnięć | 1 trening | skarogniady | 3500 hrs
Konie hanowerskie
  1. kl. Caramel Cake  | ujeżdżenie P, cross medium | 6 osiągnięć | 3 treningi | gniada | 3750 hrs
  2. og. Unique Trial  | ujeżdżenie L, skoki P | 0 osiągnięć | 1 trening | gniady | 3000 hrs
Holenderskie konie gorącokrwiste
  1. kl. Cosmic Charlie  | ujeżdżenie P, cross easy | 7 osiągnięć | 3 treningi | kasztanowata | 4000 hrs
  2. og. Black Moon  | ujeżdżenie P | 6 osiągnięć | 3 treningi | kary | 3000 hrs
Konie fiordzkie
  1. wał. Reveur  | ujeżdżenie P | 2 osiągnięcia | 1 trening | bułany | 3500 hrs
Konie luzytańskie
  1. og. Garborose de Lovera  | ujeżdżenie C | 3 osiągnięcia | 2 treningi | siwy | 4000 hrs
American Quarter Horse
  1. kl. *Summer Rain  | western | 11 osiągnięć | 2 treningi | izabelowata | 3500 hrs

poniedziałek, 4 listopada 2013

Dzień w stajni I

Delicja
Ruska

Była gdzieś tak po 6:03 wstałam i się przeciągnęłam. Potem jeszcze na chwilkę się położyłam a po dziesięciu minutach wstałam, ubrałam się i poszłam dalej do pokoju Ruski. Zapukałam i powiedziałam.
- Ruska wstawaj. - Powiedziałam.
Nie odpowiadając, dalej pukałam. W końcu po kilku minutach odezwała się.
- Jak możesz mnie budzić o tak wczesnej godzinie?! - Zapytała z oburzeniem.
- Otworzysz?
- Właź.
Weszłam i sobie pogadałyśmy. Ruska nie była zadowolona że po 6 musi już wstawać. W końcu  gdy się ubrała razem zeszliśmy na dół by coś zjeść.
Niezawodna Megan robiła tosty, więc tylko zerknęła na nas z westchnieniem i wyjęła z szafki dodatkowe talerze. W przeciągu 10 minut zeszła się cała załoga, to nic, że połowa jadła już śniadanie przed karmieniem koni. Lubimy spędzać ze sobą czas dogryzając sobie na każdym kroku. Po około 30 minutach rozeszliśmy się w poszukiwaniu wrażeń.
- Co porobimy? - zapytałam Delicję, która stanęła przy schodach i obserwowała pastwisko.
- Nic mi się dzisiaj nie chce. Możemy jechać do miasta czy coś. Trzeba kupić parę drobiazgów - uśmiechnęła się.
- Pod warunkiem, ze będę prowadzić. - odparłam.
- Chcesz mnie zabić, no super...
- To jeźdź sobie sama. - mruknęłam udając obrażoną.
- No dobra... - pokręciła głową.
Wróciłyśmy do domu by zabrać torby i kluczyki do mojego chevroleta.
Usiadłyśmy w aucie i pojechałyśmy do miasta. Kilka minut sobie porozmawiałyśmy i po kilku minutach byłyśmy już w mieście.
- To co gdzie jedziemy na zakupy? - Zapytałam.
- Tak możemy. - Odparła Ruska.
Gdy zaparkowałyśmy, weszłyśmy do sklepu porozchodziłyśmy się i każda z nas przeszukiwała sklep. Po długich dwóch godzinach miałyśmy ciuchy wszędzie.
- Ok, to idziemy płacić?
- Nom i już wychodźmy bo coraz więcej rzeczy mi się podoba.
Gdy zapłaciliśmy postanowiliśmy jechać gdzieś do sklepu jeździeckiego. Po chwili byliśmy już w sklepie. Nie był to duży sklep ale wszystko nam się tam podobało.
- Wiesz co może weźmy jakieś szczotki i smakołyki? - Zapytała Rus.
- Ok to ja wezmę szczotki a ty smakołyki.
- Ok.
Gdy w końcu wyszłyśmy postanowiliśmy jechać gdzieś na kebaby. Wzięliśmy dla wszystkich i poprosiliśmy na wynos. Długo musieliśmy czekać bo w końcu sporo tego było. Zapakowaliśmy wszystko do samochodu i ruszyłyśmy do stajni. Był sporawy korek i też sobie trochę postałyśmy. Ale gdy dojechałyśmy poszłyśmy do kuchni i rozdałyśmy kebaby. Każdy był bardzo zadowolony i chyba każdemu smakowało.
Poszłam do stajni nie wiedząc co ze sobą zrobić, pogapiłam się na Ardiente szalejącego na padoku, później polonżowałam Diamond Mirage, a na koniec wypuściłam arabki na pastwisko. Nie ma co, bardzo dobrze organizuje sobie czas wolny... Siedząc na ogrodzeniu, a właściwie się na nim wylegując, zauważyłam idącego w moim kierunku Raya. Wyglądał dość niepokojąco, czymś się wkurzył.
- Jest sprawa. - zaczął.
- Aha... Jaka?
- Chodź to zobaczysz.
Niechętnie poszłam za nim do paszarni, gdzie jak się okazało siedziała jakaś dziewczynka. Miała czarne, kręcone włosy i niebieskie oczy. Siedząc na stole do przygotowywania posiłków majdała nogami czekając na rozwój akcji. Pytająco spojrzałam na chłopaka, który tylko westchnął i zamknął drzwi.
- Siedziała na poddaszu, kręci się tu od godziny.
- Ale w jakim celu? Kim ty w ogóle jesteś, dziecko?
- Kyrah. - odparła rezolutnie i uśmiechnęła się ukazując dołeczki w policzkach.
- Świetnie, ale co ty tu robisz? - zaniepokoiłam się.
Ktoś próbował otworzyć drzwi, które przytrzymywał Ray.
- Kto idzie? - zapytał surowo.
- Eee... Ja?
- To Del, wpuść ją. - powiedziałam błądząc wzrokiem między nim, a dziewczyną.
- Ok to miałam sprawę ale co tu robi ta dziewczynka?
- Kompletnie nic nie wiemy, próbujemy się dowiedzieć.
- Skąd jesteś i dlaczego się tu chowasz? - Zapytaliśmy.
- No dobrze, dobrze, już powiem. - Odpowiedziała.
- Jestem z domu dziecka. Uciekłam stamtąd, ponieważ ja kocham konie a oni nie pozwolili mi jeździć a ja uwielbiałam konie od dziecka. Tylko proszę nie odwoźcie mnie tam, bardzo proszę.
- Wiesz co, na razie chodź nie siedź tu damy ci coś do picia i do jedzenia. Chyba zmarzłaś tu?
- Tak trochę.
- Zaraz przyniesiemy ci jakieś ciuchy na zmianę.
Gdy poszliśmy do kuchni daliśmy dziewczynce ciuchy na zmianę i coś do jedzenia i picia. Dziewczynka bardzo prosiła nas o zapoznanie z końmi. Oczywiście poszliśmy pokazać jej konie i całą stajnię. Kyrah była w niebo wzięta. W końcu po godzinie znowu poszliśmy do kuchni, byli tam wszyscy ze stajni. Byli zdziwieni dziewczyną. Na początku myśleli że to nowa chętna do nauki jazdy konnej. Ale jak wszystko im wytłumaczyliśmy już zakumali. Razem z Ruską opuściliśmy kuchnię i poszliśmy pogadać na temat Kyrah.
- Chyba już czas żeby ją odwieźć. - zaczęła.
- Wiem... Strasznie mi jej szkoda. Myślisz, że moglibyśmy czasami brać ją na weekendy, albo coś? Trzeba pogadać z dyrektorem czy kto tam rządzi...
- Dajmy jej jeszcze 15 minut, co? Jeśli się nie zgodzą to nieprędko nas odwiedzi.
- Jasne.
Wróciłyśmy do kuchni, gdzie Val tłumaczyła Ky wszystko co tylko mała chciała wiedzieć o koniach. Były na etapie maści i musze przyznać, że wiedziała o tym całkiem sporo. Dużo czytała i wiedze teoretyczna miała w małym palcu. Stałyśmy w drzwiach obserwując jak wszyscy poznają Kyrah i starają się by ten dzień był najlepszym w jej życiu. W penwje chwili Ray pociągnął mnie za rękę na górę i uśmiechnął się tak jak to tylko on potrafi.
- Wiesz o czym myślę, prawda?
- Tak i przestań. - powiedziałam starając się nie dopuścić jego zachcianek do wiadomości.
- Mówiłaś, ze adoptujemy dzieci. - szepnął.
- Tak, 3 lata temu kiedy jeszcze cię nie nienawidziłam. - uśmiechnęłam się przesadnie słodko.
- Co za różnica... Posłuchaj, ona nie ma rodziców, męczy się w tym sierocińcu z dala od koni, które kocha... - mówił starając się mnie przekonać. - Sama na tym wielkim i złym świecie, a taka Ruska i taki ja możemy zapewnić jej dom, mase kucyków do kochania i tak dalej...
- Mówisz jakbyś chciał kupić samochód czy coś, a to jest, cholera, poważna decyzja. - powiedziałam zirytowana, bo myślałam dokładnie tak samo jak on.
- Postaw się na jej miejscu. Poza tym prędzej czy później i tak byśmy to zrobili. Skoro za dwa lata byłoby okey, to czemu nie teraz?
- Nie prawda, nie jes...- przerwałam e moje argumenty i tak nic nie dadzą. No chciałam ją adoptować i co? I jednocześnie wiedziałam, ze to w jakimś stopniu nieodpowiednie. - Nie wiem. - wyznałam. - Nie wiem co robić.
Nie chcący weszłam do pokoju Rus w którym był też Ray.
- Oj przepraszam, ale chciałam ci powiedzieć Rus, że ta dziewczynka wie wszystko o koniach naprawdę je kocha.
- Właśnie rozmawiamy na temat adopcji Kyrah. Ruska nie może się zdecydować, czy możesz przemówić jej do rozumu? - Zapytał Rayan
- Dobra Rus, naprawdę to fajna dziewczynka. Zaadoptujcie ją będzie miała świetnych rodziców i to co tak bardzo chciała mieć, konie. Nie pożałujesz jest bardzo miła i po prostu... już brak mi słów.
- Yh... no nie wiem.
- No zgódź się Ruska.
- No dobrze.
-  Dziękuje ci. - Po czym uścisnął i pocałował Ruskę.
Razem poszliśmy do kuchni by zabrać Kyreh.
- Ok my już jedziemy. - Odparł Rayan.
- Ale ja proszę nie chcę jechać znowu do domu dziecka.
- Nie martw się.
Po czym wszyscy się pożegnali i we trójkę ja Rus i Rayan pojechaliśmy z Kyre. Gdy dotarliśmy na miejsce, wysiedliśmy z samochodu i poszliśmy do biura dyrektora.
Był to typowy "dziadek", poprosił jedną z wychowawczyń o odprowadzenie uciekinierki do pokoju i odwołał akcję poszukiwawczą po czym uśmiechnął się do nas poczciwie i zasiadł za biurkiem wskazując nam fotele. Po krótkiej rozmowie niemalże zostaliśmy przyjaciółmi, pan Rogers był niesamowicie miłym człowiekiem kochającym dzieci.
Powiedzieliśmy mu o naszym pomyśle, poparł go, ale stwierdził, że trzeba to rozegrać trochę inaczej, by Kyrah mogła trafić do nas jeszcze tego samego dnia. Zaproponował porozumienie, Ky trafi do nas, gdy będziemy rodziną zastępcza. Żeby to się stało musimy, i tu zaczynają się schody, zostać małżeństwem. W pierwszej chwili chciałam wyjść, ale jakby nie było, chciałam to zrobić bez względu na okoliczności. Jednak Ray zauważył moje wahanie.
- No dalej, oświadczałem ci się jakieś 7 razy, po prostu wybierz sobie jakieś i zgódź się. - uśmiechnął się.
- To podczas wyścigu w Las Vegas... - odwzajemniłam gest.
Dałabym sobie rękę uciąć, ze autentycznie się zdziwił, ale zaraz potem na jego twarzy pojawił się jeszcze szerszy uśmiech niż poprzednio.
Pojechaliśmy do stajni by szybko się ogarnąć i jakoś ustroić. Powiedziałam Nickowi żeby się jakoś ładnie ubrał. Nie wiedział w ogóle o co chodzi. Dopiero gdy wpakowaliśmy się do samochodu i jechaliśmy do urzędu wszystko mu wytłumaczyliśmy.
- To gratuluję. - Powiedział Nick.
Gdy dojechaliśmy na miejsce weszliśmy do biura i zaczęliśmy podpisywać wszystkie papiery. Po chwili już Olive Bonnet była Olive Stark.
- Ok, to zapraszam państwa do Kyrah.
Gdy weszliśmy do sierocińca Ky siedziała smutna, gdy dostrzegła nas podleciała szczęśliwa.
- Co wy tu robicie.
Pani zajmująca się dziećmi odparła do dziewczynki.
- Od dziś będziesz miała swój dom, i to jest twoja mama i tata. Cieszysz się?
- Ja nie wierzę, tak bardzo się cieszę. - Po czym przytuliła Raya i Ruskę.
-Okey to my zabieramy Kyrah.
- Dobrze to dowiedzenia.
Wsiedliśmy do samochodu Ky była bardzo szczęśliwa. I nawijała tak że w ogóle buzia jej się nie zamykała. Gdy dojechaliśmy do stajni wszyscy się zdziwili, że znowu przyjechała. Po chwili opowiedzieliśmy im całą historię. Byli zaskoczeni, ale po kilku minutach było świetnie. Dziewczynka poszła biegać po stajni i podziwiać konie. Ja z Nickiem poszliśmy pogadać.
Obserwowałam jak Ky głaszcze zachwyconą Vicotorię na padoku. Ray podszedł do mnie i przytulił się.
- Nie tak to miało wyglądać, ale i tak się cieszę. - szepnął mi do ucha, mimowolnie uśmiechnęłam się.
- Ja też. Jak powiem rodzicom i Alexowi to cię zabiją. - parsknęliśmy śmiechem.
- Tak, wiem. Ale warto było. - pocałował mnie i wróciliśmy do domu razem z Ky, której mieliśmy przydzielić pokój. Kiedy tylko weszliśmy do pomieszczenia, Delicja i Nick mówili coś zebranej wokół załodze DS. Del popatrzyła na mnie z uśmiechem i mocniej ścisnęła rękę swojego chłopaka.
- Jestem w ciąży. - wydusiła w końcu, a wszyscy zaczęli klaskać i wiwatować Natychmiast podbiegłam do niej i przytuliłam przyjaciółkę.
- Co nic nie mówiłaś?! Boże, jak ja się cieszę! - mówiłam jak najęta. - Super!
- No.. Teraz nie miało tak być ale no co to co się stało to się nie odstanie.
- Ok to co robimy? - Zapytałam.
- No nie wiem.
- Ja wiem może uczcijmy to winem. - Zapytałam.
- O nie, ty teraz masz się zdrowo odżywiać i żadnego alkoholu. - Oznajmił Nick.
Wyjęłam z szafki kieliszki, Ray otworzył szampana, a Delicji dostał się sok pomarańczowy.
- Jest co świętować. - powiedziałam z uśmiechem.

Ky rozpakowywała się w swoim własnym pokoju na drugim piętrze. W tym czasie pogadaliśmy sobie o całej tej sytuacji, kilkanaście minut później większość postanowiła iść spać. Jako, ze Del obudziła mnie dziś o nieludzkiej godzinie postanowiłam rzucić wszystko i wracać do siebie by przywitać ukochane łóżko. Zasypiałam z uśmiechem na ustach.

Trening crossowy | Chili Con Carne, Avenger, *Coffey & Castle WM |

Delicja &  Chili Con Carne
Ruska &  Avenger
Nick &  *Coffey
Valentine &  Castle WM

W całkiem niezłym humorze wkroczyłam do stajni i majestatycznie stanęłam na środku, po czym rozejrzałam się po łbach ogierów, które ciekawsko spoglądały w moim kierunku. Chwilę później dołączyła dom mnie Delicja.
- To co, którego wybierasz? - zapytałam.
- Chyba Chili. Nicka wsadzę na Coffey, a i jeszcze trzeba znaleźć kogoś na Castle.
- Dobra to ja wezmę Avengera, a na gniadego zapiszę UFO, ok?
- Spoko, to widzimy się przed stajnią za 15 minut.
Uśmiechnęłyśmy się do siebie i zajęłyśmy przygotowaniami do treningu crossowego.
Gdy weszłam do Chili’ego boksu ten zaczął się przytulać i prosić o drapanie za uchem. Chwilę tak się z nim pomiziałam a później zaczęłam porządnie czyścić. Ruska nie miała żadnego problemy z Avenem i świetnie się dogadywali. Po kilku minutach czyszczenia poszłam do siodlarni po sprzęt. Potem założyłam mu czaprak siodło i okiełznałam. Po chwili byliśmy już gotowi. Nie czekając wzięłam bacik i wsiadłam już w stajni. Wyjechałam i stępowałam obok padoku klaczy. Gdy wyjechała Ruska trochę jeszcze sobie pogadałyśmy a potem już przyszli Nick i UFO. Wsiedli po czym ruszyliśmy w stronę toru crossowego.
Jechaliśmy w zastępie, Coffey zamykała szereg żeby nie kusić kolegów. Postanowiliśmy odbić trochę w las by rozgrzać konie w stępie i kłusie zanim dotrzemy do toru. Spacerując po polnej ścieżce plotkowaliśmy o różnych stajennych sprawach, po paru minutach podciągnęliśmy popręgi i zakłusowaliśmy. Ave wyrywał mi się wyjątkowo mocno, nie widzę dzisiejszego treningu w optymistycznych barwach... Chili grzecznie szedł na przód i nawet nie myślał by przyspieszać czy zwalniać, podobnie jak Fey. Castle, jak to Castle, miewał swoje humorki, które właśnie dawały o sobie znać.
Truchtaliśmy po leśnych dróżkach, potem wjechaliśmy na łąkę, z której z górki zjechaliśmy z powrotem w las. Minęło jakieś 10 minut zanim udało nam się dojechać na średni tor.
- Dobra to wy przegalopujcie je i w drogę. - powiedziała Del i kiedy my dwie zwolniłyśmy do stępa, pozostali ruszyli galopem obierając sobie duże wolty.
Postanowiliśmy galop popracować indywidualnie dlatego każdy się porozjeżdżał. Chili szedł spokojnie i nawet mi się zbierał. Co chwilę robiliśmy woltki i zmiany kierunku przez zmianę nogi. Aven z Ruską robili podobne ćwiczenia jednakże dołączali do tego przejścia. Nick i Coffey świetnie się dogadywali. Castle i UFO nie było tak źle chociaż momentami Cas się wkurzał i wyrywał.
Pierwsza miała jechać Val z Castlem. Ogier już ciągnął do skoku więc zaczęła. Najpierw najechała sobie spokojnie na położoną kłodę. Cas poradził sobie bardzo dobrze. Potem nakierowali się na duże coś wyglądające jak dom przewrócony do góry nogami. Następnie pojechali na stół przy którym Cas lekko się zawahał i już myśleliśmy, że jednak nie przeskoczy, ale dzielny koń przeskoczył. Jechali aż dojechali do takiego jakby księżyca, gdy skoczył galopował po wodzie. Val przyspieszyła jadąc na przeszkodę ze stogu siana. Potem pojechali na rów. Naprawdę bardzo dziwny skok, coś mu nie pasowało, wystrzelił z czterech kopyt. Do pokonania zostały im dwie przeszkody. Dziewczyna pojechała jeszcze szybciej po czym nakierowali się na szeroką deskę i na koniec dwie sporawe kłody. Val przeszła do stępa i wyklepała rumaka po czym dała mu luźną wodzę. Nick przygotowywał się już do swojego przejazdu.
Puścił oczko Delce po czym dodał impuls zniecierpliwionej Coffey. Klaczka ruszyła z kopyta i niemal natychmiast dotarła do kłody. Przeskoczyła ją, a raczej przeleciała nad przeszkodą, bezbłędnie. Potem dostała turbo doładowania, bo dosłownie po kilku sekundach pędziła już na replikę domu stojącego na dachu. Chyba troszkę się jej wystraszyła, bo skoczyła jakoś tak bokiem. Niezrażona galopowała dalej. Nick nakierował ją prosto na szeroki stół, z takimi przeszkodami radziła sobie świetnie i teraz tez nie zawiodła. Po chwili na poprawienie prędkości zdecydowanie natarła na wielki półksiężyc i choć jego podstawa była wąska - klacz doskonale wycelowała. Radośnie wbiegła do jeziorka i odzyskała energię, więc gdy tylko z niego wyjechała przyspieszyła i trochę nieprzemyślanie skoczyła przeszkodę zbudowaną ze słomy. Jednak jakoś wyszło i nie przerywając treningu wypatrywali kolejnej przeszkody, którą okazał się być rów. Dla Fey to pestka, więc już po chwili galopowali na "deskę". Było to coś w rodzaju oksera. Pomiędzy dwoma wysokimi deskami, ustawionymi od siebie na około metr, był zbiornik z wodą. Przeszkoda trudna, ale musimy stawiać siwej nowe wyzwania. Nick dodał impuls i starał się powstrzymać Coffey przed wyłamaniem. Udało mu się, kobyłka poszybowała ponad wszystkim i dumnie biegła dalej. Dwie kłody nie stanowiły dla niej problemu, więc uporała się z nimi w mgnieniu oka.
Chili był podekscytowany. Zrobiłam jeszcze jedno koło galopem i ruszyliśmy jak z procy. Na początku próbowałam go zwolnić by tak nie pędził. W ogóle nie było go w stanie opanować w końcu gdy zobaczył przeszkodę uspokoił się i pofrunął nad nią niczym ptak na niebie. Dalej dodając impuls nakierowaliśmy się na kwadratowe dziwne coś, nie można by tego nazwa. Chili z pewnością przeskoczył dziwne kwadratowe coś. Następnie wjechaliśmy w wodę i w wodzie była do przeskoczenia przeszkoda. Chili’emu nie było łatwo no ale cóż jakoś tam skoczył, nie był to idealny skok. Kierując go na szeroki wysoki stół dawałam mocniejsze łydki bo miałam obawy co do niego. Ale Chili spokojnie sobie przeskoczył, po czym wyciągnął szyję i był z siebie dumny.
- Ej, kochanieńki, jeszcze nie skończyliśmy.
Jechaliśmy na rów i po nim od razu były z cztery kłody. Świetnie sobie poradził, w końcu na koniec został nam płotek bardzo ryzykowny. Jechaliśmy i gdy dojechaliśmy do płotku ogier ominął przeszkodę. Potem najechaliśmy jeszcze raz i tym razem z dużym zapasem przeskoczył. Wyklepałam go i oddałam wodze.
Widząc, ze Del skończyła pozwoliłam Avengerowi biec. Na starcie wiercił się tak mocno, ze już ledwo dawałam rade z utrzymaniem go. W razie czego będziemy się kłócić. Jechaliśmy na kwadratową przeszkodę za szybko, ale jakimś cudem udało mi się mego wierzchowca zwolnić. Oddał bardzo ładny skok i popędził do wody, którą zobaczył jakieś 200 metrów przed nami. Wpadł do niej z wielką radością i chętnie przeskoczył drewniano-roślinną przeszkodę, po czym jeszcze trochę pochlapał kopytkami i zgrabnie wyskoczył na ląd. Pokonał coś na kształt rogu zagrody i przefrunął nad szerokim stołem. Nakierowałam go na rów i poklepałam, gdy tylko poczułam, ze mi odpuszcza. Hura, odzyskałam kontrolę! Okey, dalej, przed nami zaprezentował się szereg złożony z czterech kłód. Dodałam impuls i oddałam kawałek wodzy, Aven resztę załatwił sam. W crossie ma tyle energii, ze równie dobrze mogłabym po prostu siedzieć w siodle i nic nie robić, zero łydek, zero dosiadu... Po co? I tak w trakcie skoku jestem olewana. Ale nic, trzeba działać. Skróciłam wodze i wzięłam sprawy we własne ręce. Zwolniłam przed płotkiem i skoczyliśmy go tak jak ja chciałam, co na tym koniu było dużym sukcesem. Zwolniłam do kłusa i przytuliłam się do niego , wyklepałam i dotruchtałam do reszty.

Razem z Rus pojechaliśmy do Nicka i Val. Porozmawialiśmy sobie stępując. Po chwili zaczęliśmy kierować się w stronę stajni. W końcu zrobiliśmy zastęp i spokojnym stępem jechaliśmy sobie. Każdy rumak chyba był wykończony, tyko Chili zgrywał bohatera i udawał że nie jest. Po kilku minutach ujrzeliśmy stajnię. Konie zaczęły rżeć i się niecierpliwić. Każdy z nas pojechał do stajni, tam gdzie stoi jego rumak. Oporządziliśmy koniska i poszliśmy by coś przekąsić.

Trening pokazowy | Made of Adamantium |


Od rana buszując w stajni zgłodniałam więc poszłam do kuchni by coś przekąsić. Potem przygotowałam sobię rzeczy potrzebne dla Adasia. Po jakimś czasie przyprowadziłam go z pastwiska. Po czym zaczęłam go czyścić. Wkońcu gdy uporałam się z czyszczeniem przygotowałam go i poszliśmy na maneż. Wzięłam go na dużą woltę na ląży i poprosiłam o żywy stęp. Ogier szedł energicznie i rozglądał się, nie był zainteresowany pracą. Po kilku minutach spróbowałam zatrzymania na początku z pomocą bata. Było tragicznie ogier próbował robić wszystko żeby się nie zatrzymać dopiero po kilku minutach na parę sekund się zatrzymał. Dałam sygnał do kłusa, niestety dalej żywo stępował i tylko się oglądał miał to wszystko w nosie. Po kilku próbach wkońcu udało się go przekonać do kłusa. Made kłusował żywo ale ciągle patrzył się w inną stronę pociągałam lążą by wkońcu się zainteresował i odwrócił w moją stronę ale po co zero reakcji. Po kilku ciężkich minutach walki ogier wkońcu zwrócił uwagę na mnie. Dalej poganiając kłusa Adasia myślałam nad nadstępnym ćwiczeniem. Wymyśliłam przejścia stęp - kłus, kłus - stęp. Zaczęłam próbować, niestety nie udawało się nawet z pomocą bata. Wkońcu coś tam zaczął próbować i po dłuższym czasie udawało się. Podeszłam do niego poklepałam i dałam snaksa. Po czym znowu wprowadziłam na duże koło. Następnie poprosiłam o galop. Na początku był grzeczniutki a potem jak wystrzelił z dzidy to było widać tylko kurz. 
- Prr... Spokojnie.
Potem już zaczął tylko zwalniać galop. Ok przeszedł do kłusa chwile pokłusował i znowu poprosiłam o galop. Teraz spokojnie galopował. Po kilku kółkach poprosiłam o przejście do stępa. Ogier już chyba odpuścił i wysłuchał moje polecenie. Postanowiłam spróbować teraz zatrzymania na komędę wiedziałam że na początku tylko zatrzymywał się z pomocą bata ale warto spróbować jak odpuścił. Powiedziałam i w tym momęcie ogier zatrzymał się równo nie odstawiając żadnej nogi. Byłam bardzo zadowolona podeszłam do niego i dałam smakołyka po czym dodałam.
- Tak, świetnie dobry konik.
Dalej gdy jeszcze stał postanowiłam podać komędę do galopu. Gdy podałam ten zaczął galopować i to nawet jeszcze zagalopował ze stój. Byłam bardzo z niego dumna więc podeszłam i spuściłam go z ląży. Ok i na początku stop na komędę. Było świetnie ogier nieźle się spisywał. Wkońcu zagalopował i sobie pogalopował. Postanowiłam poćwiczyć przejścia ale tym razem z galopu do kłusa i z kłusa do galopu. Na początku wychodziła jakoś ale wychodziło potem już było świetnie. Potem poprosiłam o przejście do stępa i postanowiłam spróbować ukłon za snaksa. Gdy zobaczyłam jak się kładnia opadła mi szczęka było fenomenalnie. Bardzo ale to bardzo podobało mi się. Na koniec poprosiłam Nicka by przyniósł mi dużą czerwoną piłkę. Na jej widok Adaś zaczął wariować i uciekać w kąt. Gdy wręczył ją mi podziękowałam i zaczęłam turlać podrzucać i takie podobne rzeczy by ogier się przyzwyczaił. Wkońcu gdy przyzwyczaił się mogłam robić na nim z tą piłką co chciałam nie bał się nawet brał sobie do pyska i zaczął podrzucać. Po dwudziestu minutach zabawy poszłam razem z Adasiem do stajni. Wyklepałam go i rozsiodłałam. Po czym zaprowadziłam na pastwisko. W między czasie poszłam po piłkę którą sie bawiłam z Madem schowałam sprzęt, piłkę i zabrałam się za czyszczenie Lady. Ruska zwróciła się jeszcze do mnie.
- I jak tam Adaś? - Zapytała z zaciekawieniem.
- Na początku było tragicznie, ale teraz jest cudownie.
- To fajnie, a teraz będziesz jeździć na Lady?
- Tak. A ty wsiadasz na kogoś?
- Yhym na achałke.
- Ok to pa widzimy się później i życzę ci przyjemnej jazdy.
- Wzajemnie.
Po czym odeszła i zabrała się za czyszczenie klaczy tak jak ja.

Trening wyścigowy | Iron Patriot, Morgana Le Fay, Black Rose, Devil's Advocate |

Ruska & Iron Patriot
Delicja & Morgana Le Fay
Harry & Black Rose
Dylan & Devil's Advocate

Po obiedzie razem z Ruską poszliśmy do stajni by poszukać Harrego i Dylana. Gdy wkońcu ich znaleźliśmy powiedziałam.
- Szykujcie koniska jeden niech bierze Devila drugi Rose uzgodnijcie który bierze kogo.
- Ok.
- Za pół godzinki widzimy się na torze.
Poszłam do stajni i weszłam do boksu Morgany. Klacz jadła sobie spokojnie siano. Po chwili dałam jej smakołyka i pomiziałam ją troszkę. Szybko poszłam po szczotki a chwilę później po sprzęt. Uwiązałam ją na uwiąz i zaczęłam dokładnie czyśćić, a potem siodłać. Wyszłam przez stajnię wsiadłam i pojechałam na tor. Dzisiaj mieliśmy ćwiczyć na 1500m. Zaczęłam żywo stępować robić przejścia itd. Po chwili nadjechała Ruska i chłopaki.
- Ok, to rozprężamy koniska? - zapytał Harry
- Tak. - odpowiedziała Ruska.

Każdy się porozjeżdżał i zaczął rozprężać rumaka. Morgana szła bardzo grzecznie i spokojnie wykonywała każde polecenia jakie jej dawałam. Iron zaczął się wyrywać i już chciał się ścigać, Ruska próbowała go opanować ale on tym bardziej się wyrywał. Dylan zaczął już kłusować z Devilem świetnie się zgrali i chłopak nie miał problemu z ogrem. Black zachowywała się jak by jej nie było bardzo grzeczniutka. Skupiłam sie na Morganie dałam sygnał do kłusa, na początku klacz nie zakłusowała po drugim sygnale już zaczęła dreptać kłusem. Wybrałam sobie dość sporawy kawałek na którym z nią pracowałam. Co chwilę robiłam dużą woltę którą zmniejszałam. Zmieniałam kierunek przez półwoltę. Fay bardzo ładnie się wyginała była chętna do pracy i miała dużo energi. Iron trochę się uspokoił i Ruska mogła zakłusować. Robiła też podobne ćwiczenia do moich. Chłopaki robili przejścia kłus - stęp, stęp - kłus. Po dłuższym czasie każdy z nas zagalopował. Iron nie słuchał i miał wszystko w nosie chciał się ścigać. Ruska za pomocą wolt trochę go uspokajała ale jak wieżdżała na prostą już jej się napalał. Black i Devil spokojnie nie śpieszyło im się, chociasz Devil zaczynał się nudzić. Po kilku minutach galopou postanowiliśmy nie przemęczać koni i zacząć się już ścigać. Więc wjechaliśmy do bramek. Iron jak zwykle nie spokojny i się wiercił. Gdy otworzyły się bramki Patriot poszedł jak ogień, był już sporo od nas. Morgana wystrzeliła za nim, potem Devil a nieco dalej była Rose. W końcu Morgana odpaliła dopalacze. Biegła ile sił w nogach zostało jeszcze troszkę żeby dogonić Patriotę. Po kilku minutach znaleźliśmy się obok Ruski. Ta jednak nie dała za wygraną i dalej próbowali nas wyprzedzić. Dylan wyprzedził Harrego i był dalej o zaledwie jeden krok. O nie nie Harry nie dał sobie i Devilowi sobą pomiatać. Morgana wyprzedziła Ruskę i Irona była tak szczęśliwa że jeszcze dośpieszała robiła wszystko żeby nikt jej nie wyprzedził.
- Tak, dobra kobyłka świetnie, jeszcze trochę dasz radę. - Powiedziałam do Morgany.
Po czym Patriot zaczął wyprzedzać. Po chwili dostrzegliśmy linię mety to były ostatnie sekundy w których Morgana mogła jeszcze wyprzedzić Irona. Klaczka była już łeb w łeb po czym przekroczyliśmy linię mety. Iron dalej biegł. Ja zatrzymałam morganę i razem z chłopakami poczekaliśmy na Ruskę aż przyjedzie. Wkońcu gdzieś tak po pięciu minutach przyjechała i wtedy powiedziałam.
- Iron ma takie dopalecze że szok, doskonale się spisał.
- No no ale trudno go zatrzymać trzeba jeszcze nad nim popracować.
- Morgana też świetnie się spisała.
- Tak, też tak uważam.
- Ok to stępujemy?
- Yhym.
Oddałam wodzę klaczy i sobie postępowałam. Była spocona i nie miała już siły.
- Chyba cię wykończyłam co Morganka?
Fay tylko parsknęła. Po czym wyjechaliśmy z toru i jechaliśmy stępem w stronę stajni.

Gdy dotarliśmy do stajni każdy zsiadł i poszedł do boksu swojego rumaka. Szybko Morgankę rozsiodłałam i założyłam derkę. Potem poszłam zanieść sprzęt do siodlarni. Wziełam uwiąz i poszłam po Whispera którego miałam wylążować.

Trening wyścigowy | *Tea Biscuit, *Silver Elle, Desert Storm, *Bad Sign & *Treasure Smile |

Ruska &  *Tea Biscuit
Delicja &  *Silver Elle
Valentine &  Desert Storm
Harry &  *Bad Sign
Dylan &  *Treasure Smile

Pobudka o godzinie 6:30 zdecydowanie nie służy mojemu samopoczuciu. Zła na cały świat zeszłam na śniadanie, Anabelle zrobiła wielką jajecznicę, więc wszyscy zebraliśmy się przy stole i gawędząc spożywaliśmy posiłek.
-To jak w końcu z tym treningiem? - zapytałam zdezorientowana, gdy po dłuższej rozmowie ciągle nikt nic nie wiedział. - Najpierw dzieciaki?
- Odwrotnie. - poprawił mnie Harry. - Dzieciaki po południu. Kto na kim?
- Biorę Biscuita! - powiedziałam szybko.
- Bad Sign. - odparł chłopak patrząc wyzywająco na Dylana.
- Treasure. - odpowiedział z dumnym uśmiechem.
- Silver Elle. - odezwała się Delicja, a zaraz po niej zgłosiła się zaspana Valentine mrucząc pod nosem coś, co miało oznaczać "Desert Storm".
- Biegniemy na 2000 metrów, tak?
- Treasure, Storm i Biscuit będą pierwsze na 2500. Potem Bad Sign i Elle na 2000.

Po śniadaniu posprzątaliśmy trochę w stajni, a potem wyczyściliśmy pięć wierzchowców i założyliśmy im sprzęt. Taką gromadką mogliśmy spokojnie iść piechotą, wsiedliśmy na nasze rumaki i ustalając kolejność [ogiery szły pierwsze, najpierw Sign] ruszyliśmy w odpowiednim kierunku. Przez kilka minut poruszaliśmy się energicznym stępem po piaszczystej dróżce na pograniczu lasu i łąki, a potem postanowiliśmy zakłusować. Po zaledwie dwóch minutach byliśmy już na miejscu, otwieranie bramy z grzbietu poszło całkiem, całkiem i mogliśmy zacząć krótką rozgrzeweczkę. W międzyczasie przyjechał Chris, który miał nam obsługiwać bramkę i stoper, oraz Emma, Nickole, Dexter.
- Dobra, wchodzimy? - zapytał Dylan i wpakowaliśmy się do boksów.
Od wewnętrznej: Strom, Tea, Smile.
Kiedy bomba poszła w górę wszystkie trzy konie wystrzeliły przed siebie. Strom i Treasure  były szybsze, ponieważ Biscuit jak zwykle miał tego swojego lenia. Nie zwracałam na to większej uwagi, mamy jeszcze 2300 metrów przed sobą. Jednak popędzałam go na tyle, by utrzymywać się maksymalnie jedną długość za klaczami. Liczyłam na to, że na koniec pokarze dlaczego jest jednym z naszych najlepszych koni wyścigowych. W takim ustawieniu dotarliśmy do pierwszego zakrętu. Wtedy Treasure przyspieszyła, a Val starała się wstrzymać Stormy, by nie zmęczyła się zbyt szybko. Smile w istocie była naszą najgroźniejszą rywalką i najpewniej to ona dobiegnie do finiszu jako pierwsza. Chyba, że Tea włączy swój silnik w zadku. Póki co, jakoś się na to nie zapowiadało i stale musiałam go motywować. Na krótkiej prostej bez zmian, zakręt to samo. Zostało jeszcze 1800 metrów, więc zaczęliśmy działać aktywniej dopiero przy tysięcznym. Treasure cały czas biegła równym temoem nie męcząc się jakoś specjalnie. Storm powolutku odpadała, a Biscuit wyglądał na zrelakosowanego. Skoro tak...
- No dalej! - krzyknęłam trochę poirytowana. - Weź się do roboty, kochanie. - dodałam.
Stuknęłam go palcatem, a on obrażony przyspieszył na tyle by zrównać się z Desert, a chwilę potem wyprzedzić o pół długości. Treasure była kilka metrów przed nami, postanowiłam zaatakować dopiero na linii 600 metrów. Ponownie stuknęłam ogiera palcatem i już wiedział co chodzi mi po głowie. Zaatakował Smile od wewnętrznej, ponieważ klacz odeszła od bandy preferując środek bieżni. Kiedy tylko się z nią zrównaliśmy nadbiegła Stormy i przez kilka sekund wszystkie trzy konie cwałowały tuż obok siebie. Biscuitowi to się nie spodobało i wystrzelił jak z procy, dosłownie 2 sekundy później Tres powtórzyła ten manewr. Cały czas nas goniła, a Tea uciekał. Desert została gdzieś w tyle. Zbliżając się do 2400 metra zdołała wyprzedzić nas o pół długości... Stopniowo uspokajaliśmy konie, kłusem podjechaliśmy do reszty.
- Dzieciaki, wsiadajcie na stępa. - powiedziałam zeskakując na ziemie. - Emma, weź go. Niech Dexter zaprzyjaźni się z Desert, a Nicky z Treasure Smile. - dodałam widząc, że nie potrafią się zorganizować.

W tym czasie Bad Sign pod Harry'm i Silver Elle pod Delicją wchodziły do bramek startowych. Ogier zajął "trójkę", a klacz "czwórkę". Miały biec na 2000 metrów. Usiadłam na barierce oddzielającej bieżnię od trybun i z niecierpliwością czekałam na start. Co jakiś czas zerkałam na resztę koni, która grzecznie stępowała pod moimi podopiecznymi. W końcu zadzwonił dzwonek i obydwa koniec wyleciały na tor. Obydwa miały rewelacyjny start i obydwa chciały wygrać. Szły równo aż do 500 metra, gdzie Bad przyspieszył prowadząc o, najpierw połowę, a potem całą długość. Delicja pozwoliła Elle rozwinąć prędkość tak, że Sil ponownie zrównała się z rywalem. Żadne z nich nie chciało odpuścić, kiedy jedno przyspieszało, drugie natychmiast robiło to samo.
- Bad nie pozwoli sobie na przegraną, ale trzeba pochwalić Elkę za poprawę w technice. Ma ładniejszy ruch niż kilka miesięcy temu. - powiedział Dylan, który stojąc obok dokładnie obserwował przebieg treningu.
- Racja. Poprawiła się. - odparłam z uśmiechem oglądając poczynania gniadej.
Dopiero na tysięcznym metrze zaczęło się coś dziać. Silver zyskała przewagę dwóch długości, a Harry jakimś cudem wstrzymywał Dylana. Pozwolił mu się wyrwać dopiero po 100 metrach i widać było, że ten ogier zwyczajnie nie potrafi przegrywać. Pędził przed siebie niczym maszyna, rozpędzał się z każdą sekundą by w końcu wyprzedzić Elle. Jednak nie zamierzał spoczywać na laurach i gnał dalej. Jedna długość, dwie, trzy i... meta. Bad Sign przekroczył linię 2000metrów jako wspaniały koń wyścigowy z talentem i wielkim zacięciem. Natomiast Sil pokazała nam, że praca nad stylem jej biegu opłaciła się. W starciu z końmi jej pokroju najpewniej wygrała by z palcem w nosie. Bad jest silnym i wytrzymałym ogierem, dla którego taka kruszyna jak El nie stanowi wyzwania, choć istotnie z początku nie poddawała się tak łatwo.

Ruszyli kłusem w naszą stronę w biegu podając sobie ręce. Chwilę później Elka zaczęła wykonywać swoje standardowe rodeo złoszcząc się  na wszystko i wszystkich. Del szybko ją uspokoiła, tymczasem ja, Val i Dylan wskoczyliśmy na rozstępowane konie i wolniutko, całą drużyną. podążyliśmy w stronę stajni.

Kiedy dotarliśmy na miejsce uwolniliśmy rumaki spod siodeł i zaprowadziliśmy je do boksów. Treningi się udały, obydwa wypadły nieźle. Chociaż Tea się nie popisał, na co bardzo liczyłam, jestem z niego zadowolona. Szczególnie dumni jesteśmy z Silver i Signa. Pokazali dziś kawał dobrego wyścigu.

niedziela, 3 listopada 2013

Made of Adamantium | og | oo
























=Galeria=

=Informacje podstawowe=
Imię: Made of Adamantium
Ojciec: *Tropical Possion | Jakara Arabians |
Matka: Monnitra | WHK Lider |
Płeć: ogier
Rasa: koń czystej krwi arabskiej
Maść: siwa
Data urodzenia: 10 grudnia 2008r.
Wzrost: 153 cm

=Predyspozycje=
-pokazy
-wystawy
-hodowla

=Opis=

Charakter: Ogier o dużym temperamencie, ciężko go opanować i zacząć współpracę. Adaś jest bardzo upartym koniem i czasami na prawdę jest tragicznie. Koń nie ufa prawie nikomu, trzeba sobie zapracować na jego szacunek. Bywa ciężko, ale motywują mnie jego umiejętności i to kiedy obserwuje go na pastwisku, czującego wiatr w grzywie. Galopuje wzdłuż pragnąc wyprzedzić wiatr… Oj na poematy mi się zebrało ;D Gdy jest sprowadzany z pastwiska zawsze staje dęba. Próbujemy go tego oduczyć i już ide całkiem nieźle. Jest to trudny typ ale właśnie lubimy konie o takich charakterkach.  
Historia: Koń narodził się daleko od obecnego miejsca zamieszkania. Był nieporadny jako źrebię i przy pierwszym wstawaniu napędził stracha właścicielom. Kiedy dorósł pokazał jaka z niego „małpa” stał się wredny i narowisty. Zakupił go zawodnik o dużych umiejętnościach i przewiózł go do Ameryki. Tam Mada doprowadzona już trochę bardziej do porządku. Wkońcu ogier znowu zaczął robić swoje i już sobie z nim nie poradził wtedy wystawił ogłoszenie i kupiliśmy go my.
W stajni: Grzeczniutki jak aniołek. Nie można mu nic za żucić. Gdy wchodzi do stajni zaczyna rzeć by ogłosić o swoim przybyciu. Zachowuje się tak jak by go nie było. Przy czyszczeniu nie jest taki zły ale jest wredy zawsze musi skubnąć pod koniec już jest lepiej. Kopyt za nic w świecie nie poda.  Przy wyprowadzaniu jest chyba najgorszej wtedy stoi i stoi poprostu nie chce wyjść. Ogierek uwielbia mycie chyba czynność jaką najchętniej by robił. Zawsze nadstawia ryjek i prosi słodkimi oczętami o pochlapanie go.
Wobec innych koni: Spokojny, ogólnie dogaduje się ze stadem. Nie bierze udziału w bójkach, zawsze czeka na swoją kolej. Nie przeszkadza innym, ani nie dominuje. To bardzo towarzyski konik. Wszystkie konie go lubią. Uwielbia się ścigać i dlatego zawsze zaczepia. Nikt mu nie odmawia, i naprawdę świetnie się dogaduje bawiąc się. 
Na zawodach: Napoczątku próbuje pokazać jaki to książe i popisuje się, potem wpada w furie i nie da się go opanować. Dopiero gdy widzi że inne konie patrzą się na niego jak na głupiego zaczyna się uspokajać a przed jury jest fenomenalnie. Czasami jest świetny i jest zainteresowany i angażuje się a czasami ma wszystko w nosie.
Podczas treningu: Na początku nie zwraca uwagi wogóle i ma w nosie. Potem już jest coraz lepiej. Pracujemy z nim od niedawna i jest naprawdę nieźle ale pracujemy dalej. Jest posłuszny chociasz czasami się upsze i trzeba popracować te kilka minut żeby osiągnąć swój cel.

=Formalności=
Właściciel: Delicious Stable
Poprzedni właściciel: -
Hodowla: Delicious Stable


= Dokumenty =

-paszport
-karta zdrowia
-bonitacja
-rodowód
-certyfikat hodowlany


=Informacje szczegółowe=
Znaczenie imienia: zrobiony z Adamanatium
Imię stajenne: Made, Mantium, Adam
Chip: posiada
Kondycja: bardzo dobra
Zdrowie: bardzo dobre
Kontuzjowany: nie
Odmiany: -
Odrobaczany: regularnie
Szczepiony: tak
Werkowany: regularnie
Kuty: tak na cztery kończyny
Tarnikowane zęby: regularnie
Ujeżdżony: nie
Do hodowli: tak
Bonitacja: 98
 Ilość osiągnięć: 3


=Potomstwo=
-klacze
 

-ogiery/wałachy
  1. og. Niezapomniany | od *Suerte Pianosa |
=Treningi i jazdy=
  1. Trening pokazowy
=Osiągnięcia i tytuły=
-sukcesy sportowe | - |:


-sukcesy pokazowe | 3 |:
  1. III miejsce w pokazie ras oo | Hipodrom Lider
  2. IV miejsce na wystawie w kat. ogiery | Hipodrom Thetawaves |
  3. IV miejsce na wystawie w kat. araby | Hipodrom Thetawaves | 
-inne | - |:

=Informacje dla hodowców=
Cena stanówki: 600 hrs
Cena nasienia: 300 hrs


Trening skokowy | Son of Asgard, The Key & Weapon X |

Emma &  Son of Asgard
Nickole &  The Key
Dexter &  Weapon X
Ruska
Delicja

Ktoś bezczelnie wlazł do pokoju. Nie miałam pojęcia kto, ale szybko rozwikłałam tajemnicę po tym, jak przybysz skoczył na łózko. Otworzyłam jedno oko i krytycznie spojrzałam na uśmiechniętego od ucha do ucha Rayana.
- Swojego nie masz? Wynoś się... - mruknęłam przewracając się na drugi bok.
- W moim nie ma ciebie. - odparł z przekąsem.
- I dobrze.
- Mam inne zdanie... No ale jest sprawa, Oli. Przyjechały jakieś dzieciaki, a szefowa nie wie co to za gwiazdy. Podobno ty, kochanie drogie, masz większe pojęcie na ten temat. - powiedział bawiąc się moimi włosami. Wyrwałam pasma z jego dłoni i wstałam zerkając na niego jak na zeznania podatkowe.
- Na praktyki. Tak myślę... - rzuciłam jeszcze wchodząc do łazienki. Kiedy się ogarnęłam odczekałam 10 minut na wszelki wypadek. Na szczęście Ray już sobie poszedł. Zeszłam na dół i niestety bez śniadania ruszyłam na dziedziniec gdzie czekała na mnie przyszłość jeździectwa w ilości trzech sztuk.
- Cześć. - zaczęłam. Z nadzieją popatrzyłam na bruneta o szarych oczach i dwie dziewczyny, jedna była niebieskooką brunetką z krótkimi włosami, a druga szatynką o trudnej do zidentyfikowania barwie tęczówek. Z ich danych przysłanych przez szkołę wynikało, że mają po 18 lat. - Jestem Ruska, Delicję już poznaliście, prawda? - pokiwali głowami. Cos markotni mi się trafili... - Zostaniecie tu przez dwa miesiące, przejdziecie coś w rodzaju szkolenia. Na koniec wystawię wam oceny, starajcie się bo nie zawaham się wręczyć wam wypowiedzenia. Przedstawicie się jakoś, czy mam was sama nazwać?
- Emma. - brązowowłosa uśmiechnęła się serdecznie i natychmiast podała mi dłoń, którą uścisnęłam. Zauważyłam, że miała piegi. Mnóstwo piegów.
- Nicole. - kolejna amazonka podała swoje imię. Powiedziała to w sposób dość zjadliwy, chyba się nie polubimy.
- Dexter. - odparł chłopak dotąd trzymający ręce w kieszeniach jeansów. Uśmiechnął się wesoło i zerknął na zegarek.
- Okey młodzieży... Może oprowadzę was i powiem co będzie należało do waszych obowiązków. Tędy. - ruszyłam w stronę stajnie klaczy, potem ogierów. Pokazałam im halę, siodlarnie, maneże, place i padoki. Cały czas opowiadałam o tym, czym zajmować się będą przez czas szkolenia. - Na początku jeździcie tylko pod okiem trenerów podczas wyznaczonych przeze mnie treningów. Przydzielam konie i tak dalej... Oczywiście możecie błagać upoważnione osoby, by wzięły was na dodatkową jazdę. Możecie brać konie na lonże czy zabawy na padoku za zgodą jednego z trenerów. Utrzymujecie porządek w stajni, siodlarni i w miejscach do jazdy. Konserwujecie sprzęt i dbacie o niego jak o własny.
Było tego więcej... W końcu wycieczka zakończyła się w naszym salonie. Pokazałam im pokoje, każde z nich miało swój własny. Mieli przerwę na rozpakowanie się, a później zamierzałam wziąć ich na pierwszy trening.
Weszłam do kuchni, siedzieli tam jedynie Chris i Nick. Przywitałam się z nimi, po czym wyjęłam z lodówki jakiś serek i wysmarowałam nim parę kromek chleba. Rzuciłam talerz na stół i od razu zabrałam dwie kanapki, zanim chłopaki sprzątnęliby mi całość. Pogadaliśmy sobie, pośmialiśmy się, a po godzinie zeszli szanowni rekruci Ruskowej Szkoły Przetrwania na Koniu.
- To co? Gotowi?
- Oczywiście! - radośnie odparła Emma.
- Zbieramy się.
Zgodnie ruszyliśmy do stajni, a konkretniej do siodlarni.
- No dobrze... Nicole weźmiesz rząd The Key'a, Dexter - Weapona, a Em Synka. Asgarda. - poprawiłam się. - siodła skokowe, polatacie sobie. - powiedziałam z uśmiechem i obserwowałam jak w ciszy szukają odpowiedniego ekwipunku. Kiedy w końcu mieli wszystko wyszliśmy na korytarz i rozpoczęło się szukanie boksów. Udało się. Każdy zajął się swoim wierzchowcem, a ja przechadzałam się od jednego do drugiego obserwując jak zachowują się przy koniach. Wszyscy byli dokładni i szybcy, w stosunku do swoich rumaków byli czuli i naprawdę kochani. Co prawda Nicky miała utrudnione zadanie, Key nie lubi gdy szczotkuje się go w boksie, ale poradziła sobie rewelacyjnie. Kiedy wszyscy byli gotowi kazałam im iść za mną. Wyszliśmy na duży plac do skoków, po czym zamknęłam furtkę... by nie mogli uciec. Nie, chyba nie  tak źle.
- Rozgrzejcie je w stepie i kłusie. - zarządziłam, chcąc zobaczyć jak radzą sobie na grzbiecie.
Asgard od początku wyczuł w Emmie bratnią duszę i złapał z nią trwały kontakt. Już od początku szedł zebrany, energicznym tempem i ślicznie wyginał się przy wykonywaniu wolt i innych ćwiczeń, które zaserwowała mu amazonka. Weapon przyjechał do nas bardzo niedawno i już zdążył utworzyć wokół siebie fanklub. Pod Dexterem zachowywał się jak aniołek, był zganaszowany choć nie łatwo go zebrać. Ogier nie cierpi ujeżdżenia, ale mimo to bardzo prawidłowo wykonywał polecenia. Kilka razy machnął głową, ale chłopak szybko ustawiał go do pionu. Stosował wiele różnorodnych figur.
Nicky i Key ciągle usiłowali się dogadać. Widziałam, ze dziewczyna wie co robi i ma duże umiejętności. Koń chyba tez zaczął to dostrzegać, bo po 10 minutach wiedział już, ze w tym sporze jest na straconej pozycji. Mniej więcej w tym samym czasie przeszli do kłusa. Z początku kluczyk starał się wyrywać Nicole wodze lub odchodził od ściany gdy amazonka tego nie wymagała, ale wkrótce przestał i zaczęła się prawdziwa praca.
Często zmieniali kierunek, kręcili wolty różnej wielkości, wykonywali wężyki, próbowali coś z chodami bocznymi...
- Jak wam idzie? - zapytał Rayan, który był niesamowicie z siebie dumny, kiedy wystraszona podskoczyłam.
- Możesz się tak nie skradać? - warknęłam obrażona.
- Ale to fajne. - jęknął obejmując mnie.
- Nie pozwalaj sobie. - Wyrwałam się. - Ale możesz mi pomóc ustawić dla nich cavaletti.
Gdy zobaczyłam praktykantów z Ruską jeżdżących na koniach pobiegłam by ich pooglądać. Razem z Ruską przyglądaliśmy się bacznie.
- Ok, to jedziemy cavaletti, pierwszy Wea potem Key a na koniec Synek. - Powiedziała zdecydowana Ruska
Wea przejechał i wtedy się odezwałam
- Za mało łydki i nie oddałeś ręki.
Gdy przejechał Key dalej się zwracałam do praktykantów.
- Do końca nie jechałaś na środek, pilnuj go.
I gdy synek przejechał znowu powiedziałam.
- Świetnie, tylko oddaj trochę bardziej rękę i będzie dobrze.
- Teraz w dowolnych narożnikach poróbcie zagalopowania i tak kilka razy.
Każdy porozjeżdżał się i robili zagalopowania prócz Synka ten się buntował i dziewczyna nie radziła sobie z nim.
- Emma zwolnij kłusa bo z takiego na pewno nie zagalopujesz. Ustaw mu głowę i cofnij łydkę powinien zagalopować.
Jednak ten ciągle nie chciał zagalopować brykał i się buntował.
- Chodź podjedź do mnie, zejdź zobaczę co jest nie tak.
Gdy wsiadłam na niego fiordzik nadal się buntował i próbował pobrykiwać. Zakłusowałam i w narożniku spróbowałam zagalopować jednak nie chciał więc jak mu przywaliłam to wystrzelił jak z procy, już zapomniał o brykaniu. Kilka razy jeszcze zagalopowałam już bez problemu i nawet ze stępa się udało.
- Ok wsiadaj i zagalopuj.
Dziewczyna wsiadła i zagalopowała.
Razem z Ruską ustawiliśmy małego krzyżaczka.
- Teraz najedziecie sobie z kłusa tego małego krzyżaczka ale po kolei żebyście się nie pozabijali. Pierwsza niech jedzie Nickole.
Dziewczyna najechała na krzyżaka kłusem raz z prawej i raz z lewej.
- Bardzo dobrze.
Tak samo reszta pojechała. Podwyższyłyśmy krzyżaczka o jakieś cztery dziurki.
- Teraz pojedziecie sobie galopem z prawej na prawo i z lewej na lewo. Synek jedziesz.
Synek zmienił się w turbo kucyka pojechał bardzo szybko na przeszkodę.
- Za szybko i nie wycofałaś go jedź jeszcze raz.
Dziewczyna pojechała jeszcze raz.
- Świetnie i ta masz jechać na każdą przeszkodę.
- Dobra jeszcze Dex i śmigamy coś wyższego! - klasnęłam czekając aż chłopak wraz z X-menem pokonają przeszkodę po czym zabrałam się do podwyższania drągów. Postanowiłam ustawić im jeszcze dwie inne tworząc jakiś pseudo parkur. Delka mi pomogła, więc już po dwuminutowej przerwie dałyśmy Nicky wolną rękę.
- Krzyżak, okser, stacjonata. Wszystko ma 90 cm.  - powiedziałam i rozpoczęłam obserwacje przejazdu Kluczyka.
Ogier nie rwał się na przeszkody, a amazonka wiedziała, że należy podarować mu porządny impuls przed każdym wybiciem.  Krzyżak przejechany jak po maśle, przy okserze widziałam małe zawahanie, ale okazało się być niegroźne. Stacjonatka tak samo jak reszta pokonana na czysto.
- Dobrze. - pochwaliłam ich. - Em.
 Dziewczyna zdążyła się już dogadać ze swoim kucykiem, dlatego bez problemy przeskoczyli krzyżaka, a potem oksera i stacjonate. Asgard się wyrobił i nie zamierzał odstawiać cyrków.
 - Bardzo ładnie. A teraz Dexter.
 Chłopak, który razem z X-menem zgrał się w 99% pokonał parkur bez mrugnięcia okiem. Weapon uwielbiający skoki szedł pod nim nad podziw ładnie. Zaczął nawet baskilować, co robił od święta.
 - Super. Dobra, podwyższymy do 100 i koniec.
Raz dwa zwiększyłyśmy wysokość przeszkód i już tłumaczyłam moim rekrutom nową kolejność przeszkód.
- Jedziemy stacjonatę, oksera, nawrót na stacjonatę, potem krzyżak i znowu okser. Jasne?
- Tak jest. - mruknęła średnio zadowolona Nickole. Dresażystka....
- Jedź pierwsza. - powiedziałam do niej.
Spięła Key'a i po wykonaniu dużej wolty najechała na stacjonatę. Koń szedł pewnie, choć nieco się wlókł. Miałam wrażenie, że przed każdą przeszkoda zatrzymuje się i przelewa na druga stronę. Jednak nie było żadnej zrzutki. Następny miał jechać Weapon, który rozpoczął przejazd z dużą ilością pozytywnej energii. Poruszał się po parkurze jak ryba w wodzie i pięknie pokonywał wszystko co stanęło mu na drodze. Przy okserze miał chwile słabości, źle się wybił, jednak udało mu się uratować skok. Asgard jak to Asgard, wybijał się jakby miał skakać dwumetrowe mury. Em przyjęła odpowiednią postawę i ani razu nie leciała na szyje kuca. Praktycznie nie musiała go popędzać, jej zadaniem było kierowanie i utrzymywanie równowagi. As radził sobie wyśmienicie, zauważyłam poprawę w jego ruchu. Treningi bardzo mu służą, z czego wszyscy się cieszymy.
- No dobra dzieciaki, koniec ze skokami. Rozkłusować i rozstępować. - powiedziałam.

Jeszcze chwilę pokłusowali a później już stępowali. Gdy je porządnie występowali otworzyliśmy im bramkę i wyjechali do stajni. Każdy rozsiodłał swojego wierzchowca. Schował sprzęt i szczotki. Założyli im ogłowia i zaprowadzili na pastwiska.
Razem z Rus postanowiliśmy dać w opiekę Carmel i Charlie przez Rayana i Nicka.
- Cześć chłopaki mamy dla was sprawę.
- Jaką, powtarzamy nockę z przedwczoraj?
- Nie!... Dajemy wam do zaopiekowania się Carmel i Charlie od teraz jesteście ich właścicielami, zgadzacie się?
- No pewnie.
- Oli?- Ray zagadał gdy Del i Nick poszli do boksu Cake.
- Muszę natychmiast iść... gdzieś... - zamierzałam wymyślić szybką wymówkę, ale coś mi nie szło... Zbyt trudne procesy myślowe.
- Dałaś mi konia. Wiesz co to znaczy?
- Ze muszę bardzo nie lubić tego konia? - zapytałam uciekając wzorkiem w sufit. - Ale plama, tu trzeba odmalować...
- Chcesz żeby mnie tu coś trzymało. - powiedział zadowolony ze swojej dedukcji. - Nie martw się, nie zamierzam uciekać, gdy zrobi się poważnie. - dodał łagodnie, pocałował mnie w policzek i odszedł.
Nie lubię kiedy ktoś zna mnie na wylot. W tym przypadku nienawidzę.

Lady Deathstrike | kl | PRE
















=Galeria=

=Informacje podstawowe=
Imię: Lady Deathstrike
Ojciec: Solitary Shooter | WHK Lider |
Matka: NN
Płeć: klacz
Rasa: koń andaluzyjski
Maść: izabelowata
Data urodzenia: 2007r.
Wzrost: 159 cm

=Predyspozycje=
- ujeżdżenie kl. L
- pokazy i wystawy
- hodowla

=Opis=

Historia: Lady została wychowana w Hiszpani pod Ibizą. Tam spędziła kilka swoich pierwszych lat. Była to przeogromna stajnia. Mając pięć lat klaczka została zajeżdżona. Właściciel traktował ją jak zabawkę, zdarzało się, że nie dostawała jedzenia. Zmuszał do rekreacji i gdy zrobiła jeden zły ruch dostawała wiele batów. Gdy nie miał ochoty jej utrzymywać i zdał sobie sprawę, że do niczego Ley nie potrzebuję - sprzedał ją za ogromną sumę pieniędzy. Trafiła do stajni niedaleko Ibizy. Tam klacz została przywrócona do porządku. Po kilku miesiącach właściciel oddał klacz swojej dziesięcioletniej córce, która marzyła o swoim koniu. Przez dłuższy okres czasu dziewczynka opiekowała się od rana do wieczora i była z klaczką całe dnie i noce. W końcu gdy osiągnęła starszy wiek znudziły jej się konie i zaczęła zaniedbywać Lady. Po kilku miesiącach matka dziewczynki wystawiła ogłoszenie o sprzedaży. Gdy dowiedziałam się o hiszpance od razu pojechałam tam, by odkupić klacz. Po dziesięciu dniach klacz została przewieziona do Delicious Stable. Tam szybko się zaaklimatyzowała i zaufała swojej właścicielce Delicji. Teraz gdy widzi ją zaczyna rżeć i cieszyć się.
Charakter: Klacz zachowuje się jak trzyletnie dziecko. Jak już pisałam, gdy widzi swoją właścicielkę zaczyna rżeć i się cieszyć. Gdy Delicja sprowadza ją z padoku zaczyna grzebać po kieszeniach i bawić się włosami. Nie ufa nikomu innemu tylko Delicji, czuje się zagrożona gdy nie widzi Del, dlatego uznaliśmy że Lady będzie zajmować się tylko ona. Lay zachwyca wszystkich swoim wyglądem i swoim cudownym zachowaniem. Jest potulna uwielbia bawić się włosami i zaczepiać swoją właścicielkę. Nie lubi zostawać sama w stajni wtedy się denerwuje i zaczyna kopać w ściany. Uwielbia się popisywać. Nie da się dotknąć nikomu prócz Delicji.
W stajni: Czuje się jak królowa. Je sobie spokojnie sianko i gdy potrzeba popija wodą. Jest bardzo schludna. Jest ruchliwa i cały czas obserwuje otoczenie w boksie wychyla się przez okno i przygląda się. Gdy jest pora karmienia klaczka czeka spokojnie, aż ktoś podejdzie i wsypie jej owies. Następnie zabiera się i spokojnie je. Gdy zgasimy światło Lady robi się nie spokojna dopiero po kilku minutach się wycisza.
Uwielbia czyszczenie jest wniebowzięta gdy się ją czyści. Kopyta podnosi bez zawahania i daje je pewnie. Mycie sprawia jej więcej radości niż czyszczenie. Czesanie ogona zajmuje pół godziny naprawdę trudno jest wyczesać go z kołtunów. Zazwyczaj przy siodłaniu jest dobrze, ale czasami się nabuntuje i robi wszystko żeby nie założyć na siebie siodła.
Pod siodłem: Lay świetnie dogaduje się z jeźdźcem. Doskonale oddziałuje na pomoce. Jest delikatna w pysku, jeden mocny ruch ręką i buntuje ją. Ma bardzo wygodne chody. Klacz uwielbia pracować ze swoją właścicielką zarówno w siodle jak i na ziemi. Nie ma problemu z zebraniem, sama wchodzi na kontakt. Jest spokojna i ma wielką cierpliwość. Gdy konie są na pastwiskach, a Lay pracuje to zawsze się popisuje. Nie używam do niej palcata, ponieważ miała fatalne dzieciństwo związane z batem. Szybko się rozluźnia i zazwyczaj ciągle pozostaje na kontakcie. Czasami bywa zagubiona szczególnie podczas wykonywania trudniejszych ćwiczeń. W stępie bywa znudzona, szarpie się i próbuje podkłusowywać. Kłus idzie świetnie Lay skupia się i koncentruje. Galop jest to jej żywioł. Uwielbia galopować mogła by tak wieczność.
Ujeżdżenie: Jest to jej ulubiona dyscyplina. Gdy wchodzi na czworobok zaczyna się popisywać i zbierać.  Wykonywanie figur ujeżdżeniowych sprawia Lay przyjemność. Bez zawachania wykona każde polecenie jeźdźca. Lady uwielbia się rozciągać. Ciasne wolty, wężyki, półwolty itd. To są elementy które robi z zaangażowaniem.
Na zawodach: Na początku się spina później, a gdy się już wjedzie na parkur uspokaja się. Gdy publiczność zaczyna klaskać klaczka się denerwuje i często strzela baranka. Na rozprężalni jest zdezorientowana widzi pełno koni i nie może się skupić. Czasami się wyrywa. Pod koniec próbuje podjechać do bramy i tak jak by chciała powiedzieć '' ja już swoje zrobiłam, daj mi wyjść ''. Dekoracja to najtrudniejsza chwila na zawodach. Lay cofa się, staje dęba, gdy podejdzie do niej sędzia podgryza.
W terenie: To jej żywioł, ale tylko z galopem. Rzadko się zdarza spłoszenie jeśli już, to szybko się opanowuje. Jest bardzo odważna. Bez problemu wpływa do jeziorka, zawsze w wodzie lubi sobie pogrzebać kopytkiem. Nie ponosi chociaż czasami gdy ma za dużo energii bierze głowę między nogi i zaczyna strzelać bryki. Najlepiej się czuje na przodzie czyli na czołówce. Gdy widzi przeszkodę i nie ma jak ją objechać  to jakoś tam przeskoczy, ale wychodzi to bardzo koślawo.
Wobec innych koni: Jest duszą towarzystwa, uwielbia zabawy z innymi końmi. Nigdy nie wszczyna bójek. Gdy się nudzi zaczepia koleżankę i galopują przez całe pastwisko. Nie dominuje lecz się popisuje. Nigdy nie skrzywdziłaby innego konika. Zawsze dołącza się do koleżanki i razem z nią je sobie trawkę.

=Formalności=
Właściciel: Delicja | Delicious Stable |
Poprzedni właściciel: -
Hodowla: Delicious Stable

=Dokumenty=
-paszport
-karta zdrowia
-bonitacja
-rodowód
-licencja hodowlana

=Informacje szczegółowe=
Imię stajenne: Hiszpanka, Lady, Deathstrike, Strike, Death
Chip: posiada
Kondycja: bardzo dobra
Zdrowie: bardzo dobre
Kontuzjowany: nie
Odmiany: skarpetka, gwiazdka ze strzałką
Odrobaczany: regularnie
Szczepiony: tak
Werkowany: regularnie
Kuty: tak, na cztery kończyny
Tarnikowane zęby: regularnie
Ujeżdżony: tak
Do hodowli: tak
Bonitacja: 92
Ilość osiągnięć: 2

=Potomstwo=
-klacze
-ogiery/wałachy

=Treningi i jazdy=
=Osiągnięcia i tytuły=
 -sukcesy sportowe | 1 |:
  1. II miejsce w dresażu kl. L | Hipodrom Gold Horses |
 -sukcesy pokazowe | 1 |:
  1. I miejsce w pokazie ras Hiszpańskich | Hipodrom Lider |
-inne | |:

=Informacje dla hodowców=
Cena pokrycia: 700 H
Cena embriontransferu: 300 H