Nickole & The Key
Dexter & Weapon X
Ruska
Delicja
Ktoś bezczelnie wlazł do pokoju. Nie miałam pojęcia kto, ale
szybko rozwikłałam tajemnicę po tym, jak przybysz skoczył na łózko. Otworzyłam
jedno oko i krytycznie spojrzałam na uśmiechniętego od ucha do ucha Rayana.
- Swojego nie masz? Wynoś się... - mruknęłam przewracając
się na drugi bok.
- W moim nie ma ciebie. - odparł z przekąsem.
- I dobrze.
- Mam inne zdanie... No ale jest sprawa, Oli. Przyjechały jakieś
dzieciaki, a szefowa nie wie co to za gwiazdy. Podobno ty, kochanie drogie,
masz większe pojęcie na ten temat. - powiedział bawiąc się moimi włosami.
Wyrwałam pasma z jego dłoni i wstałam zerkając na niego jak na zeznania
podatkowe.
- Na praktyki. Tak myślę... - rzuciłam jeszcze wchodząc do
łazienki. Kiedy się ogarnęłam odczekałam 10 minut na wszelki wypadek. Na szczęście
Ray już sobie poszedł. Zeszłam na dół i niestety bez śniadania ruszyłam na
dziedziniec gdzie czekała na mnie przyszłość jeździectwa w ilości trzech sztuk.
- Cześć. - zaczęłam. Z nadzieją popatrzyłam na bruneta o
szarych oczach i dwie dziewczyny, jedna była niebieskooką brunetką z krótkimi
włosami, a druga szatynką o trudnej do zidentyfikowania barwie tęczówek. Z ich
danych przysłanych przez szkołę wynikało, że mają po 18 lat. - Jestem Ruska,
Delicję już poznaliście, prawda? - pokiwali głowami. Cos markotni mi się
trafili... - Zostaniecie tu przez dwa miesiące, przejdziecie coś w rodzaju
szkolenia. Na koniec wystawię wam oceny, starajcie się bo nie zawaham się wręczyć
wam wypowiedzenia. Przedstawicie się jakoś, czy mam was sama nazwać?
- Emma. - brązowowłosa uśmiechnęła się serdecznie i
natychmiast podała mi dłoń, którą uścisnęłam. Zauważyłam, że miała piegi. Mnóstwo
piegów.
- Nicole. - kolejna amazonka podała swoje imię. Powiedziała
to w sposób dość zjadliwy, chyba się nie polubimy.
- Dexter. - odparł chłopak dotąd trzymający ręce w
kieszeniach jeansów. Uśmiechnął się wesoło i zerknął na zegarek.
- Okey młodzieży... Może oprowadzę was i powiem co będzie należało
do waszych obowiązków. Tędy. - ruszyłam w stronę stajnie klaczy, potem ogierów.
Pokazałam im halę, siodlarnie, maneże, place i padoki. Cały czas opowiadałam o
tym, czym zajmować się będą przez czas szkolenia. - Na początku jeździcie tylko
pod okiem trenerów podczas wyznaczonych przeze mnie treningów. Przydzielam
konie i tak dalej... Oczywiście możecie błagać upoważnione osoby, by wzięły was
na dodatkową jazdę. Możecie brać konie na lonże czy zabawy na padoku za zgodą
jednego z trenerów. Utrzymujecie porządek w stajni, siodlarni i w miejscach do
jazdy. Konserwujecie sprzęt i dbacie o niego jak o własny.
Było tego więcej... W końcu wycieczka zakończyła się w
naszym salonie. Pokazałam im pokoje, każde z nich miało swój własny. Mieli
przerwę na rozpakowanie się, a później zamierzałam wziąć ich na pierwszy
trening.
Weszłam do kuchni, siedzieli tam jedynie Chris i Nick.
Przywitałam się z nimi, po czym wyjęłam z lodówki jakiś serek i wysmarowałam
nim parę kromek chleba. Rzuciłam talerz na stół i od razu zabrałam dwie
kanapki, zanim chłopaki sprzątnęliby mi całość. Pogadaliśmy sobie, pośmialiśmy
się, a po godzinie zeszli szanowni rekruci Ruskowej Szkoły Przetrwania na
Koniu.
- To co? Gotowi?
- Oczywiście! - radośnie odparła Emma.
- Zbieramy się.
Zgodnie ruszyliśmy do stajni, a konkretniej do siodlarni.
- No dobrze... Nicole weźmiesz rząd The Key'a, Dexter -
Weapona, a Em Synka. Asgarda. - poprawiłam się. - siodła skokowe, polatacie
sobie. - powiedziałam z uśmiechem i obserwowałam jak w ciszy szukają
odpowiedniego ekwipunku. Kiedy w końcu mieli wszystko wyszliśmy na korytarz i
rozpoczęło się szukanie boksów. Udało się. Każdy zajął się swoim wierzchowcem,
a ja przechadzałam się od jednego do drugiego obserwując jak zachowują się przy
koniach. Wszyscy byli dokładni i szybcy, w stosunku do swoich rumaków byli
czuli i naprawdę kochani. Co prawda Nicky miała utrudnione zadanie, Key nie
lubi gdy szczotkuje się go w boksie, ale poradziła sobie rewelacyjnie. Kiedy
wszyscy byli gotowi kazałam im iść za mną. Wyszliśmy na duży plac do skoków, po
czym zamknęłam furtkę... by nie mogli uciec. Nie, chyba nie tak źle.
- Rozgrzejcie je w stepie i kłusie. - zarządziłam, chcąc zobaczyć
jak radzą sobie na grzbiecie.
Asgard od początku wyczuł w Emmie bratnią duszę i złapał z
nią trwały kontakt. Już od początku szedł zebrany, energicznym tempem i
ślicznie wyginał się przy wykonywaniu wolt i innych ćwiczeń, które zaserwowała
mu amazonka. Weapon przyjechał do nas bardzo niedawno i już zdążył utworzyć
wokół siebie fanklub. Pod Dexterem zachowywał się jak aniołek, był zganaszowany
choć nie łatwo go zebrać. Ogier nie cierpi ujeżdżenia, ale mimo to bardzo
prawidłowo wykonywał polecenia. Kilka razy machnął głową, ale chłopak szybko
ustawiał go do pionu. Stosował wiele różnorodnych figur.
Nicky i Key ciągle usiłowali się dogadać. Widziałam, ze
dziewczyna wie co robi i ma duże umiejętności. Koń chyba tez zaczął to
dostrzegać, bo po 10 minutach wiedział już, ze w tym sporze jest na straconej
pozycji. Mniej więcej w tym samym czasie przeszli do kłusa. Z początku kluczyk
starał się wyrywać Nicole wodze lub odchodził od ściany gdy amazonka tego nie
wymagała, ale wkrótce przestał i zaczęła się prawdziwa praca.
Często zmieniali kierunek, kręcili wolty różnej wielkości,
wykonywali wężyki, próbowali coś z chodami bocznymi...
- Jak wam idzie? - zapytał Rayan, który był niesamowicie z
siebie dumny, kiedy wystraszona podskoczyłam.
- Możesz się tak nie skradać? - warknęłam obrażona.
- Ale to fajne. - jęknął obejmując mnie.
- Nie pozwalaj sobie. - Wyrwałam się. - Ale możesz mi pomóc
ustawić dla nich cavaletti.
Gdy zobaczyłam praktykantów z Ruską jeżdżących na koniach
pobiegłam by ich pooglądać. Razem z Ruską przyglądaliśmy się bacznie.
- Ok, to jedziemy cavaletti, pierwszy Wea potem Key a na
koniec Synek. - Powiedziała zdecydowana Ruska
Wea przejechał i wtedy się odezwałam
- Za mało łydki i nie oddałeś ręki.
Gdy przejechał Key dalej się zwracałam do praktykantów.
- Do końca nie jechałaś na środek, pilnuj go.
I gdy synek przejechał znowu powiedziałam.
- Świetnie, tylko oddaj trochę bardziej rękę i będzie
dobrze.
- Teraz w dowolnych narożnikach poróbcie zagalopowania i tak
kilka razy.
Każdy porozjeżdżał się i robili zagalopowania prócz Synka
ten się buntował i dziewczyna nie radziła sobie z nim.
- Emma zwolnij kłusa bo z takiego na pewno nie zagalopujesz.
Ustaw mu głowę i cofnij łydkę powinien zagalopować.
Jednak ten ciągle nie chciał zagalopować brykał i się
buntował.
- Chodź podjedź do mnie, zejdź zobaczę co jest nie tak.
Gdy wsiadłam na niego fiordzik nadal się buntował i próbował
pobrykiwać. Zakłusowałam i w narożniku spróbowałam zagalopować jednak nie
chciał więc jak mu przywaliłam to wystrzelił jak z procy, już zapomniał o
brykaniu. Kilka razy jeszcze zagalopowałam już bez problemu i nawet ze stępa
się udało.
- Ok wsiadaj i zagalopuj.
Dziewczyna wsiadła i zagalopowała.
Razem z Ruską ustawiliśmy małego krzyżaczka.
- Teraz najedziecie sobie z kłusa tego małego krzyżaczka ale
po kolei żebyście się nie pozabijali. Pierwsza niech jedzie Nickole.
Dziewczyna najechała na krzyżaka kłusem raz z prawej i raz z
lewej.
- Bardzo dobrze.
Tak samo reszta pojechała. Podwyższyłyśmy krzyżaczka o
jakieś cztery dziurki.
- Teraz pojedziecie sobie galopem z prawej na prawo i z
lewej na lewo. Synek jedziesz.
Synek zmienił się w turbo kucyka pojechał bardzo szybko na
przeszkodę.
- Za szybko i nie wycofałaś go jedź jeszcze raz.
Dziewczyna pojechała jeszcze raz.
- Świetnie i ta masz jechać na każdą przeszkodę.
- Dobra jeszcze Dex i śmigamy coś wyższego! - klasnęłam
czekając aż chłopak wraz z X-menem pokonają przeszkodę po czym zabrałam się do podwyższania
drągów. Postanowiłam ustawić im jeszcze dwie inne tworząc jakiś pseudo parkur.
Delka mi pomogła, więc już po dwuminutowej przerwie dałyśmy Nicky wolną rękę.
- Krzyżak, okser, stacjonata. Wszystko ma 90 cm. - powiedziałam i rozpoczęłam obserwacje
przejazdu Kluczyka.
Ogier nie rwał się na przeszkody, a amazonka wiedziała, że należy
podarować mu porządny impuls przed każdym wybiciem. Krzyżak przejechany jak po maśle, przy
okserze widziałam małe zawahanie, ale okazało się być niegroźne. Stacjonatka
tak samo jak reszta pokonana na czysto.
- Dobrze. - pochwaliłam ich. - Em.
Dziewczyna zdążyła się
już dogadać ze swoim kucykiem, dlatego bez problemy przeskoczyli krzyżaka, a
potem oksera i stacjonate. Asgard się wyrobił i nie zamierzał odstawiać cyrków.
- Bardzo ładnie. A
teraz Dexter.
Chłopak, który razem
z X-menem zgrał się w 99% pokonał parkur bez mrugnięcia okiem. Weapon
uwielbiający skoki szedł pod nim nad podziw ładnie. Zaczął nawet baskilować, co
robił od święta.
- Super. Dobra, podwyższymy
do 100 i koniec.
Raz dwa zwiększyłyśmy wysokość przeszkód i już tłumaczyłam
moim rekrutom nową kolejność przeszkód.
- Jedziemy stacjonatę, oksera, nawrót na stacjonatę, potem krzyżak
i znowu okser. Jasne?
- Tak jest. - mruknęła średnio zadowolona Nickole. Dresażystka....
- Jedź pierwsza. - powiedziałam do niej.
Spięła Key'a i po wykonaniu dużej wolty najechała na
stacjonatę. Koń szedł pewnie, choć nieco się wlókł. Miałam wrażenie, że przed każdą
przeszkoda zatrzymuje się i przelewa na druga stronę. Jednak nie było żadnej
zrzutki. Następny miał jechać Weapon, który rozpoczął przejazd z dużą ilością
pozytywnej energii. Poruszał się po parkurze jak ryba w wodzie i pięknie pokonywał
wszystko co stanęło mu na drodze. Przy okserze miał chwile słabości, źle się
wybił, jednak udało mu się uratować skok. Asgard jak to Asgard, wybijał się
jakby miał skakać dwumetrowe mury. Em przyjęła odpowiednią postawę i ani razu
nie leciała na szyje kuca. Praktycznie nie musiała go popędzać, jej zadaniem
było kierowanie i utrzymywanie równowagi. As radził sobie wyśmienicie, zauważyłam
poprawę w jego ruchu. Treningi bardzo mu służą, z czego wszyscy się cieszymy.
- No dobra dzieciaki, koniec ze skokami. Rozkłusować i
rozstępować. - powiedziałam.
Jeszcze chwilę pokłusowali a później już stępowali. Gdy je porządnie
występowali otworzyliśmy im bramkę i wyjechali do stajni. Każdy rozsiodłał
swojego wierzchowca. Schował sprzęt i szczotki. Założyli im ogłowia i
zaprowadzili na pastwiska.
Razem z Rus postanowiliśmy dać w opiekę Carmel i Charlie
przez Rayana i Nicka.
- Cześć chłopaki mamy dla was sprawę.
- Jaką, powtarzamy nockę z przedwczoraj?
- Nie!... Dajemy wam do zaopiekowania się Carmel i Charlie
od teraz jesteście ich właścicielami, zgadzacie się?
- No pewnie.
- Oli?- Ray zagadał gdy Del i Nick poszli do boksu Cake.
- Muszę natychmiast iść... gdzieś... - zamierzałam wymyślić
szybką wymówkę, ale coś mi nie szło... Zbyt trudne procesy myślowe.
- Dałaś mi konia. Wiesz co to znaczy?
- Ze muszę bardzo nie lubić tego konia? - zapytałam
uciekając wzorkiem w sufit. - Ale plama, tu trzeba odmalować...
- Chcesz żeby mnie tu coś trzymało. - powiedział zadowolony
ze swojej dedukcji. - Nie martw się, nie zamierzam uciekać, gdy zrobi się
poważnie. - dodał łagodnie, pocałował mnie w policzek i odszedł.
Nie lubię kiedy ktoś zna mnie na wylot. W tym przypadku
nienawidzę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz