Ruska & *Stellauna
Del & *Pamela
Sky & Berry Pie
Anabelle & Castle WM
Stellaluna i Berry Pie stały przy
koniowiązie obok stajni. Sky zajęła się czyszczeniem Siwej, ja szczotkowałam
srokatą. Gdzieś w stajni Del szykowała Pamelę, a Ana - Castel'a, ponieważ
postanowiłyśmy urządzić sobie mały trening skokowy. Tak jak arabka grzecznie
stała w miejscu, tak moja klaczka postanowiła mi dobitnie pokazać jak
nienawidzi podnoszenia kopyt i innych zabiegów. Z trudem ogłowiłam ją i
osiodłałam, Kyrah zakładała siodło i zaczepiała o przystuły paski czapraka oraz
podkładki. Ukradkiem wcisnęłam Stelli cukierka i poczekałyśmy, aż para numer
dwa dokończy przygotowania. Weszłyśmy z końmi na maneż i wsiadłyśmy. Nie zdążyłyśmy
zrobić jednego okrążenia, kiedy już wierzchem przyjechały dziewczyny.
- To co? Rozgrzewka. -
Uśmiechnęłam się do reszty i zaczęłam zbierać klacz.
Na początku próbowałam się z nią
dogadać więc odpuściłam wodze i co chwilę tylko dawałam sygnał łydką, by nie
zwalniała. Jednak ta oczywiście jak zwykle swoje - jak widzi przeszkody to nie
da się jej opanować. Anabell i Castel jechali spokojnym stępem, Sky i Berry
zaczynały kręcić wolty, a Stella i Ruska robiły zatrzymania. W końcu po jakimś
czasie zebrałam wodze i zaczynałam w stępie wyginać Pam wokół przeszkód,
klaczka była bardzo do przodu i co chwilę próbowała schylać łeb wyrywając mi
wodze. Gdy w końcu wkurzyłam się, szarpnęłam ją kilka razy i przestała, ale
niestety nie na długo. Po kilku minutach zakłusowałam reszta już kłusowała i
robiła wolty zmiany kierunków przejścia. A ja przejechałam sobie kilka kółek
kłusa nie wiem w ogóle czy to był kłus, bo wyglądało to naprawdę dziwnie cały
czas z łbem do góry i do tego szarpiąc. Po chwili nie robiłam jeszcze żadnych
ćwiczeń, ponieważ chciałam ją ustawić do pionu. Dość długo mi to zajęło, ale
się udało, powoli zaczęłam ją zbierać, jednak tylko na chwilę. Zaczęłam robić
wolty i kręciłam wężyki pomiędzy przeszkodami. Ruska dogadywała się świetnie z
Stellą, ćwiczyły przejścia. Sky przejeżdżała drążki, a Anabell zaczęła
galopować. W końcu poćwiczyłam sobie przejścia do stój, nie wychodziło klacz w ogóle
się nie słuchała. Gdy porobiliśmy tak kilka razy znudziło się jej i zaczęła
stawać. Zaraz w narożniku miałam zagalopować, ale jeszcze przed zagalopowaniem
najechałam kłusem na drążki. Pierwszy najazd na drążki nie wypalił, Pam już się
nakręciła i chciała zagalopować dlatego też zrobiłam woltę i najechałam jeszcze
raz. Drugi już wyszedł lepiej, a następne wychodziły i to świetnie.
Postanowiłam od narożnika zagalopować i jechać jak kucyk najszybciej może. Więc
wystrzeliłyśmy jak z procy Pam jechała, nie dawało się jej zatrzymać, czekałam
aż sama przejdzie do kłusa. Kilka razy chciała nakierować mnie na przeszkodę,
ale jej na to nie pozwalałam i jechaliśmy dalej dzikim galopem.
Kiedy Del skończyła galop,
zjechała na środek wiedząc, ze Pamela nie da spokoju innym. Ustawiłam sobie
Stellę, za mną jechała Sky na Berry. W narożniku wypchnęłam klacz do galopu, a
ta w odpowiedzi zaserwowała mi porządnego bryka, potem opanowała się i ładnie
wygięła szyję jadąc rytmicznym galopikiem. Pie od początku przejścia poruszała
się jak trzeba, w dobrym tempie i bez zbędnych rewelacji. Ana na drugim końcu
placu radziła sobie równie dobrze. Castel płynnie zagalopował i dawał się
prowadzić jak Ferrari. Na szczęście nie próbował zawierać bliższych kontaktów z
naszymi kobyłkami i nie wyrywał się. Delicja ciągle pracowała nad
podporządkowaniem sobie Kasztanki. Jednak ona była twarda i zaczęła nawet
stawać dęba. Po kilku minutach uspokoiła się na tyle, ze poprawnie przejeżdżała
przez drążki w kłusie.
- Zmienimy sobie kierunek przez
lotną na przekątnej - powiedziałam do Sky, która skinęła głową.
Wybrałam miejsce i delikatnie skręciłam klacz utrzymując
tempo. Mniej więcej na środku dałam sygnał do zmiany i Stella wykonała ją
bardzo dobrze. Poklepałam ja i płynnie zjechałyśmy na ścianę. Kiedy zerknęłam
na Berry uśmiechnęłam się, Kyrah poradziła sobie z nią świetnie.
Po kilku okrążeniach zaczęłyśmy pracę nad wygięciami w
galopie, zatrzymania i przejścia we wszystkich chodach.
Delicja ponownie wjechała na ścianę i zagalopowała.
- Muszę z niej spuścić jeszcze trochę
energii.
Udało się dopiero kilka ładnych minut później. Pam zaczęła
współpracować i złapała kontakt z amazonką. Porobiły jeszcze cavaletti w
kłusie, dzięki uprzejmości UFO, która przyszła nam kibicować. Ustawiła nam tez
drąga na środku placu, żebyśmy mogły poćwiczyć lotne z ciaśniejszymi zakrętami
i po ósemce. Belki na przeszkodach wisiały na wysokości 80 centymetrów.
Pierwsza miałam jechać ja, więc zagalopowałam ze stępa i po wykonaniu sporawej
wolty najechałam na małego krzyżaczka. Mały i impuls i hop, zapas miała
ogromny, tak samo jak przy dwóch następnych stacjonatach, duży zakręt i okserek
również ładnie. Murek i szereg pokonałyśmy bardzo poprawnie technicznie.
Zwolniłam do kłusa i zwróciłam się do Sky.
- Jedziesz, dzieciaku - wyszczerzyłam
zęby z promiennym uśmiechu.
Młoda ruszyła galopem i trochę krzywo najechała na zielonego
krzyżaka. Ale miała dobry półsiad i nawet wodze rozłożone, co u niej rzadko można
spotkać. Popędziła Pie na stacjonatkę i trochę odpuściła jej lewą wodzę, czego
wynikiem był nieładny skok, ale ujdzie w tłumie...
- Równo ją trzymaj! - krzyknęłam
rozbawiona jej miną.
Przy kolejnej przeszkodzie bardzo się poprawiła. Postawiła
na łagodny zakręt, pewnie dzięki mnie, bo na ostatniej jeździe ścinała je jak leci
i się odrobinę zdenerwowałam... Ładnie najechała na oksera, chociaż lądowanie
mogłoby być lepsze. Berry zawahała się przed murkiem, ale na szczęście moja
mała zdążyła ją w porę przekonać łydkami i imponującym okrzykiem bojowym. To
obudziło arabkę, gdyż ostatni szereg pokonała błyskawicznie i wprost
przepięknie. Tak się ucieszyła, że jeszcze przez dwa okrążenia Sky nie mogła
jej wyhamować.
- I co? - zapytała przejęta podjeżdżając
do nas.
- Ja jestem z ciebie dumna! A co
powie ciocia Delicja? - powiedziałam śmiejąc się do Del.
- Było świetnie Sky po prostu nie
mam słów. - Uśmiechnęłam się do dziewczynki.
Ok przyszła pora na Anabell i Castle’a. Dziewczyna spokojnie
zagalopowała w narożniku i pojechała na krzyżaka. Potem dwie stacjonatki poszły
jak z płatka w ogóle nie przejmował się wysokością przeszkód, dla niego to
pestka. Gdy nadszedł czas na oksera Anabell dodała impuls i ogier niczym ptak
na niebie przeskoczył przeszkodę. Mur poszedł nieco gorzej, a szereg
fantastycznie. Spokojnie zaczęłam przygotowywać Pamelę więc zagalopowałam. Gdy chciałam
najechać na pierwszego krzyżaczka klacz się rozpędziła więc zrobiłam woltę i
tak z kilka razy. W końcu gdy uznałam, że klacz może najechać to pokierowałam ją
na krzyżaka. Z łatwością i szybkością pokonała przeszkódkę, potem dałam
mocniejszy impuls do stacjonat. Klaczka dała taki skok i to jeszcze z jakim
dużym zapasem. Gdy zaczęłyśmy się zbliżać do oksera, Pam przyśpieszyła i
nakręciła się jak by miała skakać z dwa metry. Zakręciłam łagodnie na mur klacz
pięknie oddała skok, na końcu szereg też wyszedł fantastycznie. Przeszłam do
stępa i zaczęłam klepać klaczkę. Potem Ruska i Anabell poprosiły UFO o
podniesienie każdej przeszkody do 130 centymetrów tylko jeszcze przed tym 100
na dwóch przeszkodach i 115 na kolejnych dwóch - dla rozgrzewki. Ja z Pam
porobiliśmy sobie jeszcze ćwiczenia w galopie, a Sky popracowała jeszcze w
kłusie. Na początku pojechała Anabell na dwie przeszkódki które miały 100
centymetrów. Castle z niewielkim wysiłkiem przeskoczył dwie stacjonaty, a
następnie oksera i doublebarre’a. Potem
już zagalopowała i pokierowała się na przejazd. Krzyżaczek wyszedł koślawo,
potem gdy nakierowała go na stacjonatę ogier był nie pewny i odmówił skoku.
Dziewczyna najechała od początku i za drugim razem wszystko było dobrze. Z
okserem poradził sobie świetnie. Nad murem skoczył tak jakby z miejsca nie
pasowały mu odległości. A szereg poszedł świetnie. Anabell zaczęła stępować oraz
przyglądać się przejazdowi Ruski i Stelli.
Stellaluna widząc wysokość
przeszkód zagalopowała od delikatnej łydki, wykonałam niewielką woltę by ją
sobie ustawić i najechałam na stu centymetrowego doublebarre ‘a, miała dobre
wybicie, więc skok został oddany jak najbardziej poprawnie. To samo były przy
okserze tej samej wysokości. Następnie po długim najeździe pokonałyśmy kolejnego
oksera, tym razem 115cm i optymistycznie zbliżyłyśmy się do muru. Kobyłka się
wahała, czułam, jej niepewność. Mocno dociskałam łydki do jej boków, wodze były
szeroko rozstawione i krótkie. Podziałało - skoczyła energicznie i dobrze.
Dałam jej chwilę przerwy, przez ten czas powolutku
kłusowałyśmy na luźnej wodzy. Po chwili zebrałam ja i dałam znak, ze czas na
coś wielkiego. Pewnie ruszyła galopem i łagodnym łukiem najechała na oksera. I
w tym przypadku, i przy szeregu musiałam jej mocno pilnować. 130 centymetrów
jest dla niej solidną przeszkodą, a teraz musiała przeskoczyć przez osiem takich.
Niezrażone popędziłyśmy na mur, który zazwyczaj wywoływał u niej negatywne
emocje. Tak jak się spodziewałam - było zawahanie. Już prawie wylądowałabym na
jej szyi lub rozwaliła przeszkodę swoją głową, ale nie. Udało się koślawo
przeleźć na drugą stronę. Pospiesznie poklepałam ją, by wróciła do siebie.
Stacjonatę przeskoczyła tak sobie, ale bez zrzutki. Kolejne: doublebarre, okser
i coś co imitowało rów - bardzo ładnie. Zwolniłam trochę zmęczoną klaczkę i
wyklepałam ją po szyi.
Wszystkie oddałyśmy rumakom wodze i dreptałyśmy po pierwszym
śladzie ślamazarnym stępikiem. Po 10 minutach wyszłyśmy za plac i spokojnie
zmierzałyśmy do boksów. Tam rozebrałyśmy koniska, poczęstowałyśmy je
marchewkami i odniosłyśmy sprzęt.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz