niedziela, 1 września 2013

Przyjazd Ruski

-Delicja
-Ruska


Rano wstałam zaspana, nie wiem dlaczego ale w nocy śniła mi się Rus, dlatego postanowiłam do niej zadzwonić. Wykręciłam numer i po chwili usłyszałam głos Rus.

- Hej Rus jak się miewasz??
- Am... Dlaczego budzisz mnie w środku nocy zła kobieto...? No i niby jak mam się miewać o tej godzinie. Moja droga zapamiętaj, wstaje o 11 i ani minuty wcześniej. Ale skoro już dzwonisz... szczerze mówiąc nie jest najlepiej. Wiesz to wszystko... Miśka, i Charlie, i... wszystko.

Po chwili głos Ruski stawał się coraz smutniejszy, więc zapytałam.

- Rus a może chciała byś przeprowadzić się do DS i zabrać ze sobą konie?
- Wow... Odważna propozycja. Serio, wytrzymałabyś ze mną?
- Rus znamy się od dziecka jak bym mogła z tobą nie wytrzymać, zadałaś głupie pytanie.
- No wiesz, raz było lepiej, raz gorzej... Zastanów się jeszcze, bo... No cóż, podoba mi się ten pomysł.
- Nie wspominajmy co było dawniej, serdecznie cię zapraszam do DS.
- Zdajesz sobie sprawę, że mam trylion koni i nie chce ich sprzedawać?
- Zdaję sobie sprawę, nie martw się mamy tu dużo boksów i nie martw się ja też uwielbiam twoje konie.
- Okey, chyba mnie przekonałaś. - zaskoczona przeczesałam dłonią włosy. - To… Wow, dziwne. Muszę załatwić kilka spraw, zorganizować transport, upewnić się, czy wszystkie rumaki mają paszporty... Kiedy mogę przylecieć?
- Nawet teraz.
- Dzisiaj dam radę wszystko załatwić. Może zrobimy tak, że bilet wykupie na dzisiaj, ale reszta przyleci za... powiedźmy dwa dni?
- Nie ma sprawy, ale konie przyjadą z tobą??
- Nie da rady. Ja powinnam być jutro rano, one... w piątek? Moi ludzie się nimi zajmą. - uśmiechnęłam się do słuchawki.
- Dobra to nawet lepiej będę miała więcej czasu na uszykowanie boksów - Odpowiedziałam.
- Masz tyle miejsca kochaniutka?
- Myślisz że gdybym nie miała to pozwoliłabym ci przyjechać z twoimi końmi?
- Tak! - odpowiedziałam rześko. - Ale no dobra. Uwielbiam takie spontaniczne decyzje! To co? Do zobaczenia Del!
- Do zobaczenia!

Zeszłam do stajni by przywitać się ze wszystkimi i powiedzieć że przyjeżdża Rus, jej konie i pracownicy, wszyscy byli bardzo szczęśliwi bo wiedzieli że Rus lubi sobie pogadać, i będą mieli kogoś kto umie wymyślić dobry temat:). Gdy wyprowadziłam wszystkie konie na  pastwiska, zabrałam się za przygotowaniem boksów dla koni które mają przyjechać.
Ciągle uśmiechając się zniknęłam w łazience, z której wyszłam po 20 minutach, żeby pogalopować do kuchni gdzie obecni byli wszyscy pracownicy RR.

- Mam dobre wieści! - Rozanielona oparłam się o wolne krzesło.
- Holmes złamał nogę? - próbował zgadnąć znudzony Harry.
- Niestety nie. Przeprowadzamy się do Hiszpanii!
- Żartujesz, prawda? - Sabina spojrzała na mnie wielkimi oczami.
- Nie! Dzisiaj lecę ja, wy razem z końmi kiedy tylko załatwię jakiś przyzwoity transport.

Oczekiwałam na reakcje, które nadeszły po kilku chwilach. Spodziewałam się buczenia i rzucania zgniłymi pomidorami, jednak moja ulubiona ekipa szybko podchwyciła ten pomysł i rozradowani spoglądali na siebie znad talerzy jajecznicy. Kiedy tylko nakarmiliśmy konie poszłam się spakować i wykupić bilet. Wybrałam lot do Madrytu o 15,  więc tuz po południu wyjechałam z Rosewood razem z Valentine. Mała pożegnała się ze mną na lotnisku i wróciła do stajni by pomóc przy treningach.
Na miejscu byłam następnego dnia rano. Przyjechała po mnie Delka, którą wyściskałam za wszystkie czasy.

- Jak super że już nareszcie jesteś:)
- Ja też się cieszę. To co, jedziemy do Delicous? - Zapytała zaciekawiona Ruska
- Tak jedziemy, dawaj walizę do samochodu i ruszamy w drogę.

Nagle usłyszeliśmy głosy koni i pracowników, myśleliśmy że zdaje tylko nam się, ale jednak  ujrzałyśmy przyczepy i pracowników RR.

- Co wy tu robicie? Teleportacja?  - zapytałam patrząc na nich w kompletnym szoku.
- Mój wujek jest szychą na lotnisku, załatwił nam szybszy lot. Ale uznaliśmy, że o wiele zabawniej będzie zrobić to w tajemnicy, wiec nie gap się  tak i powiedźcie, którędy jechać. – spokojnie oświadczyła Sabina.
- Coś szybko przylecieliście. 
- Wyjechaliśmy 5 minut po tobie.
- No dobra koniec gadki, jedziemy do DS.

Jeszcze przed pojechaniem z całą ekipą do DS przywitałam się ze wszystkimi.
Minęły dwie godziny gdy dojechaliśmy na miejsce wszyscy wysiedliśmy z samochodu, i zaczęliśmy rozpakowywać konie, kiedy już wszystko zrobiliśmy poszliśmy do kuchni napić się Coli z lodówki.

- Podoba mi się tu. - stwierdziłam poważnie obserwując stajnie z tarasu, na którym siedzieliśmy. - To co? Gdzie mój pokój? - wyszczerzyłam się do Delki.

Weszliśmy razem na drugie piętro, wskazałam rus jej pokój, Rus wiedziała że wybrałam dla niej wspaniały pokój, cisza i spokój rano.
Rzuciłam swoje torby na podłogę i rozejrzałam się z lekkim uśmiechem. Pokoik średniej wielkości, z bladozielonymi ścianami i białym sufitem. Białe meble i dwa duże okna z widokiem na pastwiska.

- Elegancko. Nie pozbędziesz się mnie chyba. - Uśmiechnęłam się do Del, która odwzajemniła gest i wyszła by pokazać pokoje reszcie.


Ja tymczasem rzuciłam się na wielkie łózko, któremu brakowało tylko jakiegoś bajecznego baldachimu i jeszcze cała w skowronkach słuchałam odgłosów dochodzących z podwórka. Mogę powiedzieć, że właśnie zaczęła się moja hiszpańska przygoda. Wiem, że wszystko się ułoży.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz