-Delicja
-Ruska
Rano wstałam zaspana, nie wiem
dlaczego ale w nocy śniła mi się Rus, dlatego postanowiłam do niej zadzwonić.
Wykręciłam numer i po chwili usłyszałam głos Rus.
- Hej Rus jak się miewasz??
- Am... Dlaczego budzisz mnie w środku nocy zła kobieto...? No i niby jak mam się miewać o tej godzinie. Moja droga zapamiętaj, wstaje o 11
i ani minuty wcześniej. Ale skoro już dzwonisz... szczerze mówiąc nie jest
najlepiej. Wiesz to wszystko... Miśka, i Charlie, i... wszystko.
Po chwili głos Ruski stawał się
coraz smutniejszy, więc zapytałam.
- Rus a może chciała byś
przeprowadzić się do DS i zabrać ze sobą konie?
- Wow... Odważna propozycja. Serio, wytrzymałabyś ze mną?
- Rus znamy się od dziecka jak
bym mogła z tobą nie wytrzymać, zadałaś głupie pytanie.
- No wiesz, raz było lepiej, raz gorzej... Zastanów się
jeszcze, bo... No cóż, podoba mi się ten pomysł.
- Nie wspominajmy co było
dawniej, serdecznie cię zapraszam do DS.
- Zdajesz sobie sprawę, że mam trylion koni i nie chce ich
sprzedawać?
- Zdaję sobie sprawę, nie martw
się mamy tu dużo boksów i nie martw się ja też uwielbiam twoje konie.
- Okey, chyba mnie przekonałaś. - zaskoczona przeczesałam
dłonią włosy. - To… Wow, dziwne. Muszę załatwić kilka spraw, zorganizować
transport, upewnić się, czy wszystkie rumaki mają paszporty... Kiedy mogę
przylecieć?
- Nawet teraz.
- Dzisiaj dam radę wszystko załatwić. Może zrobimy tak, że
bilet wykupie na dzisiaj, ale reszta przyleci za... powiedźmy dwa dni?
- Nie ma sprawy, ale konie
przyjadą z tobą??
- Nie da rady. Ja powinnam być jutro rano, one... w piątek?
Moi ludzie się nimi zajmą. - uśmiechnęłam się do słuchawki.
- Dobra to nawet lepiej będę
miała więcej czasu na uszykowanie boksów - Odpowiedziałam.
- Masz tyle miejsca kochaniutka?
- Myślisz że gdybym nie miała to
pozwoliłabym ci przyjechać z twoimi końmi?
- Tak! - odpowiedziałam rześko. - Ale no dobra. Uwielbiam
takie spontaniczne decyzje! To co? Do zobaczenia Del!
- Do zobaczenia!
Zeszłam do stajni by przywitać
się ze wszystkimi i powiedzieć że przyjeżdża Rus, jej konie i pracownicy,
wszyscy byli bardzo szczęśliwi bo wiedzieli że Rus lubi sobie pogadać, i będą
mieli kogoś kto umie wymyślić dobry temat:). Gdy wyprowadziłam wszystkie konie
na pastwiska, zabrałam się za
przygotowaniem boksów dla koni które mają przyjechać.
Ciągle uśmiechając się zniknęłam w łazience, z której
wyszłam po 20 minutach, żeby pogalopować do kuchni gdzie obecni byli wszyscy
pracownicy RR.
- Mam dobre wieści! - Rozanielona oparłam się o wolne
krzesło.
- Holmes złamał nogę? - próbował zgadnąć znudzony Harry.
- Niestety nie. Przeprowadzamy się do Hiszpanii!
- Żartujesz, prawda? - Sabina spojrzała na mnie wielkimi
oczami.
- Nie! Dzisiaj lecę ja, wy razem z końmi kiedy tylko
załatwię jakiś przyzwoity transport.
Oczekiwałam na reakcje, które nadeszły po kilku chwilach.
Spodziewałam się buczenia i rzucania zgniłymi pomidorami, jednak moja ulubiona
ekipa szybko podchwyciła ten pomysł i rozradowani spoglądali na siebie znad talerzy
jajecznicy. Kiedy tylko nakarmiliśmy konie poszłam się spakować i wykupić
bilet. Wybrałam lot do Madrytu o 15,
więc tuz po południu wyjechałam z Rosewood razem z Valentine. Mała
pożegnała się ze mną na lotnisku i wróciła do stajni by pomóc przy treningach.
Na miejscu byłam następnego dnia rano. Przyjechała po mnie
Delka, którą wyściskałam za wszystkie czasy.
- Jak super że już nareszcie
jesteś:)
- Ja też się cieszę. To co, jedziemy do Delicous? - Zapytała
zaciekawiona Ruska
- Tak jedziemy, dawaj walizę do
samochodu i ruszamy w drogę.
Nagle usłyszeliśmy głosy koni i
pracowników, myśleliśmy że zdaje tylko nam się, ale jednak ujrzałyśmy przyczepy i pracowników RR.
- Co wy tu robicie? Teleportacja? - zapytałam patrząc na nich w kompletnym
szoku.
- Mój wujek jest szychą na lotnisku, załatwił nam szybszy
lot. Ale uznaliśmy, że o wiele zabawniej będzie zrobić to w tajemnicy, wiec nie
gap się tak i powiedźcie, którędy
jechać. – spokojnie oświadczyła Sabina.
- Coś szybko przylecieliście.
- Wyjechaliśmy 5
minut po tobie.
- No dobra koniec gadki,
jedziemy do DS.
Jeszcze przed pojechaniem z całą
ekipą do DS przywitałam się ze wszystkimi.
Minęły dwie godziny gdy
dojechaliśmy na miejsce wszyscy wysiedliśmy z samochodu, i zaczęliśmy
rozpakowywać konie, kiedy już wszystko zrobiliśmy poszliśmy do kuchni napić się
Coli z lodówki.
- Podoba mi się tu. - stwierdziłam poważnie obserwując
stajnie z tarasu, na którym siedzieliśmy. - To co? Gdzie mój pokój? -
wyszczerzyłam się do Delki.
Weszliśmy razem na drugie piętro,
wskazałam rus jej pokój, Rus wiedziała że wybrałam dla niej wspaniały pokój,
cisza i spokój rano.
Rzuciłam swoje torby na podłogę i rozejrzałam się z lekkim
uśmiechem. Pokoik średniej wielkości, z bladozielonymi ścianami i białym
sufitem. Białe meble i dwa duże okna z widokiem na pastwiska.
- Elegancko. Nie pozbędziesz się mnie chyba. - Uśmiechnęłam
się do Del, która odwzajemniła gest i wyszła by pokazać pokoje reszcie.
Ja tymczasem rzuciłam się na wielkie łózko, któremu
brakowało tylko jakiegoś bajecznego baldachimu i jeszcze cała w skowronkach słuchałam
odgłosów dochodzących z podwórka. Mogę powiedzieć, że właśnie zaczęła się moja
hiszpańska przygoda. Wiem, że wszystko się ułoży.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz