Call Me Jarvis & Ruska
Szukając kopystki w skrzynce Call Me Jarvisa próbowałam unikać
spojrzenia Rayana, który ciągle komentował moje poczynania. Obiecałam sobie, że
będę go ignorować. To znaczy obiecałam Del, jeśli miałabym przyrzec coś sobie,
było by to najpewniej morderstwo.
- Dlaczego ja się nie dziwie, że nazwałaś tak konia? – westchnął opierając
się o drzwiczki boksu ogiera. – Do tego Stark Tower, Avenger, Morgana...
Jeszcze ci nie przeszło? – zapytał. – A tak, nie gadasz ze mną. Niemal
zapomniałem. – uśmiechnął się szyderczo. – Co dalej? Wolverine i Spiderman?
- Jeśli koniecznie chcesz wiedzieć to Quicksilver i Scarlet Witch. – warknęłam, a zaraz potem skarciłam się za to w myślach. Siedź cicho! W końcu się znudzi i sobie pójdzie... Tia, jakbym go nie znała pomyślałabym, że ten plan wypali...
- Oczywiście. – parsknął śmiechem.
- Jeśli koniecznie chcesz wiedzieć to Quicksilver i Scarlet Witch. – warknęłam, a zaraz potem skarciłam się za to w myślach. Siedź cicho! W końcu się znudzi i sobie pójdzie... Tia, jakbym go nie znała pomyślałabym, że ten plan wypali...
- Oczywiście. – parsknął śmiechem.
Gwałtownie otworzyłam drzwiczki starając się mu przywalić, ale
skubany ma refleks i strzelił tylko minę typu „nie zadzieraj ze mną”, ale na
mnie tez powinien uważać. I o tym wiedział, przynajmniej taką mam nadzieję.
Jarvis zerknął na mnie spode łba i od niechcenia westchnął. Po
chwili czyściłam mu już kopyta, później sierść i założyłam prezenterkę, do
której podpięłam uwiąz. Wychodząc z boksu złapałam oparty o ścianę bat i ruszyłam
na halę. A Rayan za mną.
Kiedy zamknęłam za nami wrota puściłam konia luzem by miał okazję
się wyszaleć i zużyć trochę energii. Na środku wielkiej oświetlonej hali stało
kilka przeszkód. Drągi leżały na ziemi, z pięciu zrobiłam drążki, z dwóch krzyżaczka, a z jednej małą stacjonatę. Spojrzałam na Jarvisa, który stojąc w
miejscu przyglądał mi się i obserwował moje poczynania z wielkim
zaciekawieniem. Kątem oka zauważyłam też stajennego, który chyba zanadto się
nudził. Podeszłam do ogiera z uniesionym batem i gwizdnęłam, od razu ruszył
galopem przy ścianie. Poruszałam się po środku tak by wiedział, że zezwalałam
na kontrolowaną dzidę. Przyjął to z radością i co kilka sekund strzelał
baranka. Ciągle kierował w moją stronę wewnętrzne ucho. W pewnym momencie
ostrożnie zagroziłam mu drogę, dając znak do zmiany kierunku. Niemal wykonał
roll back i zadowolony z popisu popędził w drugą stronę. Dopiero po jakimś
czasie zwolnił do kłusa trzęsąc łbem i schylając go do podłoża. Dałam mu chwilę
na wyrównanie tempa po czym zaczęłam „prytać” i mówić by zwolnił. Posłuchał, choć nie
od razu. Nie uciekał gdy szłam w jego kierunku, bez problemu pozwolił mi zapiąć
uwiąz i zaprowadzić się na środek. Był trochę spięty, niepewnie rozglądał się
wokół. Chwila głaskania i masowania pozwoliła mu się odprężyć, ruszyliśmy
stepem na środek połowy hali; złapałam za koniec taśmy jednocześnie unosząc bat
w ręku od strony jego zadu. Posłusznie napiął linkę i ruszył kłusem po okręgu.
Parsknął oraz delikatnie skłaniał się do opuszczenia łba. W międzyczasie skorygowałam
akcję jego kończyn, która była trochę mało wydajna. Pomogłam mu skupić się na
podnoszeniu kopyt i zaangażowaniu zadu, który najwyraźniej postanowił wziąć wolne.
- Dobrze... – szepnęłam do niego z uśmiechem widząc znaczną
poprawę. Jakiś czas później zmieniliśmy kierunek, wiedział już co należy robić
i dawałam tylko drobne sugestie. Po kilku minutach pracy nad kłusem zwolniłam
go do stępa przez „prrr”, posłuchał, więc zbliżyłam się i pogłaskałam go gdy
całkiem się zatrzymał. Zaraz potem wróciłam na swoje miejsce i cmoknęłam by
ruszył stępem. Pozwoliliśmy sobie na chwilę swobodnego stępa, odpisałam na sms’a
Delicji następnie wróciliśmy do roboty. Uniosłam bat próbując uzyskać żwawsze tempo,
Jarvis posłuchał i przyspieszył ganaszując się. Wyglądał całkiem przyzwoicie,
zadowolona z efektów pochwaliłam go. Postanowiłam poćwiczyć jeszcze to jego
mierne podnoszenie nóżek, więc dziarsko
ruszyliśmy na drążki, szłam obok i równie wysoko jak on podnosiłam nogi. Powtórzyliśmy
to jeszcze po dwa razy w obie strony i nakłoniłam go do kłusa, Biegnąc obok
ponownie skierowaliśmy się na drewniane belki. Tuż przed nimi cmoknęłam i
delikatnie dotknęłam jego zadu końcówką bata. Wykonał ćwiczenie lepiej niż się
spodziewałam, dlatego poczęstowałam go cukierkiem z kieszeni z nagrodami na specjalne
osiągnięcia. Powtórzyliśmy to, a potem zrobiliśmy małą przerwę powolutku
stępując przy ścianie. Westchnęłam i spojrzałam na dwie ustawione wcześniej
przeszkody, potem zerknęłam na Jarivsa i poprosiłam o kłus. Truchtając obok najechaliśmy
na krzyżaka i zgodnie go przeskoczyliśmy, potem stacjonata i do stępa.
Poklepałam go i wymiziałam po pyszczku. Na dziś wystarczy, dałam mu więcej
przestrzeni i wróciliśmy do spacerowania po pierwszym śladzie. Minęło 10 minut
zanim postanowiłam odstawić rumaka do boksu, dobrze się dziś spisał i zasłużył
na odpoczynek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz