piątek, 13 września 2013

Trening westernowy | Sharada & Summer Rain |

Sharada & Harry
Summer Rain & Megan


Stałam przy otwartym boksie Sharady i nadzorowałam jej czyszczenie przez Harrego. Miała mieć trening, a że ja będę musiała ruszyć Caramel Cake, musiałam przekazać wodze komuś innemu.
- Tylko uważaj na jej pyszczek. – powiedziałam chyba po raz trzeci.
- Tak, wiem. – odparł znudzony i podniósł kolejne kopyto klaczy.
- Będę was obserwować. Miej się na baczności.
- Ruska, jeśli się nudzisz tam jest miotła. – wskazał narzędzie pod ścianą i zamknął boks.
Mruknęłam do siebie kilka trafnych uwag i ruszyłam korytarzem do kuchenki by w spokoju poczekać aż skończą. Jednak błoga cisza nie była mi dana, na kanapie usadowili się Cruz i Rayan. Zamierzałam ich zignorował, serio, bardzo zamierzałam. Ale jakoś nie potrafiłam i popatrzyłam na nich z politowaniem.
- Dobraliście się.  – powiedziałam przeszukując szafki.
- Tego szukasz? – Ray pokazał puste pudełko mojej czekolady promiennie się przy tym uśmiechając.
Zabić, nie zabijać… Złapałam oparty o ścianę palcat i trzasnęłam chłopaka po czym w trybie pospiesznym opuściłam pomieszczenie. Lepiej wrócić do boksu Shary…

*

Summer Rain pod Megan i Sharada pod Harrym szły spacerkiem w stronę dużego placu. Wcześniej Nick i Cruz usunęli stamtąd wszelkie drągi i stojaki, więc klacze będę mogły robić to co kochają bez żadnych ograniczeń. Szłam za nimi, a kiedy przekroczyli bramkę, zamknęłam furtkę i usadowiłam się na płocie tak by wszystko widzieć.  Wybrali przeciwne kierunki, a w razie potrzeby mijali się sporym łukiem. Rozgrzewka w stępie trwała około 10 min. Potem przyszedł czas na kłus, gdzie Shara perfidnie machała głową chcąc wyrwać jeźdźcowi wodze. Ten jednak szybko ją ogarnął i po chwili każdy znał swoje miejsce w hierarchii. Summer potrzebowała dłuższej chwili wyciągniętego kłusa, potem bez oporów zwolniła i dała się prowadzić na po ósemce na całej powierzchni maneżu. Sharada co jakiś czas kręciła wolty, czasami proszona była o nagłe zatrzymanie. Co jak co, ale to wychodzi jej dobrze. Jeszcze trochę i będzie wykonywała sliding stopy jak rasowy quarter. Póki co jednak Harry wybrał prostszy element, a mianowicie ustępowanie od łydki. Megan ciągle rozciągała Rain, w końcu Izabelka popisze się dzisiaj nie jednym skomplikowanym elementem. Musi być perfekcyjnie rozgrzana. Po chwili obydwie zagalopowały i w tym chodzie ambitnie uskuteczniały wolty, a potem lotne zmiany nogi i zatrzymania. Summer była w tym najlepsza, Sharadzie wychodziło bardzo dobrze, ale widać było tą różnice między nimi. Harry zwolnił do kłusa, a po okrążeniu skierował głowę klaczy do wnętrza placu i posłał jej solidny impuls wewnętrzną łydką i dosiadem wprowadzając ją w lope. Utrzymywał lekki kontakt z jej pyskiem pilnując by angażowała zad. To samo zaobserwowałam w przypadku Summer Rain. Moja mała poruszała się w lewo lekko zgięta na prawo. Powoli przemieszczała się  bokiem z środka placu w stronę ogrodzenia. Z tego co tłumaczył mi Harry ten element zwał się side-pass. W każdym razie był trudny, a Shara radziła sobie świetnie. 
Obydwie klacze rozgrzewały się jeszcze przez kilka minut, następnie Summer została ustawiona na krótkiej ścianie tak, by mogła przejść do cwału. Wprawiona kobyłka rozpędziła się bez problemu, zwolniła gdy pokonała przekątną i bez zmiany kierunku biegła przy płocie by powtórzyć manewr. Po jakimś czasie to samo robiła Sharada, jednak przy pierwszej próbie jedynie galopowała. Ćwiczyli to dłuższa chwilę, po czym Harry wybrał sobie fragment placu, gdzie nie przeszkadzał w treningu Summer Rain. Izabelowata przygotowywała się do wykonania sliding stopu, rozpędziła się, a potem  gwałtownie stanęła ślizgając się na tylnych kończynach unosząc przód tułowia. Megan pochwaliła ją i popędziła do kłusa. Po chwili przerwy powtórzyły ćwiczenie z równie poprawnym efektem jak poprzednio.  
Kolejnym elementem okazał się być roll-back. Rain poruszała się lope po linii prostej, kiedy amazonka zachęciła ją do przeniesienia ciężaru ciała na zad i wykonanie obrotu na prawo. Kiedy tylko zakończyły ćwiczenie klacz wybiła się wewnętrzną tylną nogą i pogalopowała dalej. Chwilę pokłusowała, ćwiczyła przejścia i cofania, po czym przyszedł czas na finałowy numer - spin. Magan zatrzymała klacz, a gdy upewniła się, że ta jest rozluźniona i zainicjowała serie obrotów. Rain utrzymywała zad w miejscu, a przednie kończyny wyznaczały tempo "piruetów". Po kilku szybszych nagle zatrzymała się w miejscu, a amazonka cała w skowronkach wyklepała ją po szyi ruszając jogiem. 
Sharada radośnie wjechała na pierwszy ślad i podążała kłusem kilkanaście długości na swoją koleżanką. Co jakiś czas obydwie kręciły wolty, zmieniały kierunek bądź robiły przejścia w niskich chodach. Potem zamieniałam się z Harrym na stęp. Shara była tylko trochę zmęczona, chyba nic nie jest w stanie wyczerpać jej energii. Mimo to była całkiem grzeczna i słuchała się poleceń. W końcu wymieniłam z Megan spojrzenia i zeszłyśmy z koni. 

*

W boksie rozsiodłałam mojego dzielnego rumaka, trochę ją pomiziałam i nakarmiłam marchewkami. Siedząc w jej boksie myślałam o kilku ważnych sprawach, kurcze, ostatnio zaczęłam uciekać od problemów, przez co trochę się ich narobiło... No nic, trzeba walczyć. Póki co czeka mnie bitwa z piekarnikiem, bo  miałam dyżur przy kolacji...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz