niedziela, 15 września 2013

Trening wyścigowy | *Treasure Smile, Morgana Le Fay, Devil's Advocate & Black Rose |

*Treasurre Smile  & Delicja
Morgana Le Fay  & Ruska
Devil's Advocate  & Harry
Black Rose  & Dylan

Siedziałam przed stajnią i grzecznie czekałam na przyjazd trzech moich przyjaciół z Lidera, którzy po długich pertraktacjach zdecydowali się przyjąć ofertę pracy w DS. W końcu taksówka wjechała na dziedziniec, a ja podniosłam się z ławeczki i z gigantycznym uśmiechem podeszłam do wysiadających Megan, Vienne i Chrisa. Zrobiliśmy zbiorowego przytulańca i zaprowadziłam ich do domu, gdzie pokazałam pokoje. Vi była obok mnie, reszta na drugim piętrze.
- Mam trening, muszę lecieć. Oprowadzicie się sami, co nie? – uśmiechnęłam się gdy zeszliśmy do kuchni po zimną colę.
- Jaki? – zapytała Meg.
- Wyścigowy.
- To idziemy patrzeć. – wyszczerzyła się. – Gdzie to?
- Daleko. Znajdźcie Valentine i każcie się jej zawieść na tor, ok?
- Spoko. To do zobaczenia.
Pomachałam im i wyszłam z domu, by po chwili znaleźć się w stajni klaczy. Zabrałam sprzęt Morgany i udałam się do boksu klaczy. Na szczęście miała całkiem dobry humor i pozwoliła mi się wyczyścić. Zakładanie ogłowia poszło troszkę gorzej, ale wkrótce miała już na sobie cały ekwipunek. Poklepałam ją po łopatce i spojrzałam na nią z uśmiechem.
- Dzisiaj będzie trudniej. – oświadczyłam. – Ale damy radę, prawda? – Potargałam jej grzywkę i otworzyłam drzwiczki po czym wyszłyśmy na korytarz
Gdy tylko znalazłyśmy się na zewnątrz wsiadłam na nią ze schodków, a gdy ruszyłam, ze stajni wyszła Delicja z Treasure Smile.
- Hej! – krzyknęłam zapinając kask.
- No cześć Russ. Gdzie reszta?
- Oni zawsze się spóźniają. Przywykniesz. – uśmiechnęłam się.
Po minucie pojawili się Dylan z Black Rose i Harry z Devil’s Advocatem. Ogier jechał jako czołowy, dalej Fayka, Black i Smile. Wyjechaliśmy za bramę i żwawym stępem kierowaliśmy się na nasz tor wyścigowy, po około 10 minutach zakłusowaliśmy. Konie były podekscytowane, szczególnie moja kara i Advocat, który przyjechał do nas kilka dni temu i miał to być jego pierwszy trening. W końcu przekroczyliśmy furtkę i wjechaliśmy na przygotowaną bieżnie. Cztery osoby krzątały się przy bramkach. Wybraliśmy sobie miejsce na krótką rozgrzewkę i zaczęliśmy kręcić wolty, pół wolty, zatrzymania itd. Morgana nie była dziś aniołkiem, ale potrafiłam ją opanować. Zerknęłam na ogra, który niemiłosiernie machał głową i co jakiś czas usiłował stawać dęba. Po kilku minutach walki o życie zwolniliśmy do stępa i podeszliśmy do bramek. Tutaj po raz kolejny mogliśmy obserwować jak bardzo Devil nienawidzi boksu. Jednak Harry udowodnił, że potrafi sobie z nim poradzić i chwilę potem ogier siedział w środku groźnie łypiąc na mnie i stojącą obok Treasure. Kiedy drzwiczki otworzyły się, wszystkie cztery konie galopem wypadły na tor. Naturalnie moja kara poszła przed siebie jakby się za nią paliło. Po 100 metrach byłyśmy pierwsze, biegłyśmy przy wewnętrznej, pół długości za nami na prawej szła Treasure, a z tyłu pozostałe dwa rumaki. Black przy barierce, a Devil utrzymywał się bliżej środka toru. Dystans wynosił 1800 metrów, ustawienie zaczęło się zmieniać dopiero po 900 metrach. Za drugim zakrętem Delicja kazała Smile zaatakować, co klacz uczyniła bez wahania. Przyspieszyła zrównując się z nami, ale Morgana nie pozwoliła się wyprzedzić. Biegłyśmy łeb w łeb stopniowo zwiększając prędkość, przy 1100 metrze Tres zyskała przewagę pół długości. Wstrzymała Fay, nie wytrzymałaby tego tempa. Postanowiłam poczekać na ten odpowiedni moment, jednak zamiast tego obok pojawił się Devil, a tuż za sobą czułam Black. Morgana robiła ro samo co przed chwilą, nie pozwalała Advocatowi się wyprzedzić i galopowali obok siebie coraz szybciej i szybciej. No dobra, zostało 400 metrów. Treasure była dwie długości przed nami po wewnętrznej, więc kiedy tylko rudy odbił na prawo, poszłyśmy w jego slajdy, jednak Harry zablokował mnie. Nie było miejsca między zadami  jego i Smile, którą dogoniliśmy. Czekałam i obserwował sytuację z irytacją. Morgana również wkurzała się, miała siłę by ich minąć, jednak nie było na to szansy.  W końcu cos się zmieniło! Treasure dostała impuls, dzięki czemu poszła na przód, natychmiast wykorzystałam sytuację i zjechałam na jej ślad goniąc ją. Ponownie zrównałam się z Devilem. Black Rose udało się biec obok niego, mniej więcej pół długości. Jednak gdy obydwoje przyspieszyliśmy by zbliżyć się do prowadzącej stawkę straciła siły i stopniowo oddalała się. Przekroczyłam linię mety nos w nos z Advocatem i jedną długość na Treasure.
- Heeej… - uspokajałam Morganę. Kiedy zwolniła do galopu poklepałam ją po szyi. – Brawo Fay!
Rozejrzałam się, reszta także starała się ogarnąć swoje konie. Devil rżał jak opętany i w takim akompaniamencie kłusem podążyliśmy do wyjścia. Dosłownie chwilę później zwolniliśmy do stępika i tak wróciliśmy do stajni. Na spokojnie rozsiodłaliśmy wierzchowce i odprowadziliśmy je do stajni. Kiedy sprzęt był już w siodlarni ruszyliśmy do kuchenki i rozsiedliśmy się na fotelach, Harry wyjął z lodówki sok i rozlał do szklanek po czym nam je rozdał.

- Black dobrze biegła. – oświadczył Dylan.
- Morgana biegła znakomicie. – uśmiechnęłam się.
- A Devil nie biegł. Tylko spacerował. Ja czuje, że on mógł znacznie więcej, ale nie chciało mu się ruszyć tyłka. A z drugiej strony bez sensu byłoby go dzisiaj forsować. Ruska, ty i Fayka kontra ja i Advokat w piątek o 17. – powiedział rozeźlony Harry.
- Ale wiesz, że nie dam ci wygrać? – popatrzyłam na niego poważnie.
- Nie potrzebuje forów. – obruszył się.
- Dobrze panowie, trzeba jeszcze wynieść obornik z kilku boksów. – Wtrąciła się Del i wstała. – A ja muszę zrobić kolację.
- Zamawiam tosty. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz