Godzina 7 rano, usłyszałam pukanie do drzwi. Oczywiście
udawałam, ze śpię dalej i jedynie przewróciłam się na drugi bok. Po kilku
sekundach do pokoju wparowały nasze psy gorąco zachęcane przed Delkę do
obudzenia mnie.
- Ej! Co znowu?
- Wstawaj, już 7, bierzemy się za konie.
- Jeszcze minutkę... - zakryłam się poduszką.
- O nie, nie! Wstawaj nie gadaj. - odkryłam poduszkę i
wylałam na nią szklankę zimnej wody.
- Osz ty! -
Natychmiast wyskoczyłam z łózka i zaczęłam gonić Delicję, która uciekała w stronę
kuchni.
- Rus patrz masz
przygotowane śniadanie zrobiłam ci tosty. Ubierz się i przyjdź zjedz, a ja w
tym czasie pójdę po chłopaków.
- Wróć, uważasz, że teraz nie będę chciała się zemścić,
kochaniutka? Uważaj. - Mruknęłam niezadowolona wracając do pokoju, bo przecież
kapało ze mnie na dywan... W miarę szybko ogarnęłam się i zeszłam na dół.
Zamyślona poszłam do stajni, by sprawdzić jak idzie
oporządzanie koni. W między czasie wybrałam sobie rumaka na którym dziś chciałam
potrenować. Gdy zjawiła się Ruska podeszłam do niej i razem myślałyśmy nad
treningiem. Po chwili do rozmowy dołączyli się Rayan i Nick.
- Cześć, czy razem z Rayanem możemy dołączyć się do treningu?
- Na mnie nie patrzcie, zostałam zmuszona i bestialsko
wyciągnięta spod kołdry. - powiedziałam opierając się o ścianę siodlarni. Ray
powstrzymał się od komentarza i z uśmiechem oglądał muchy na suficie, natomiast
Nick i Delicja spoglądali na siebie.
- Pewnie. - opowiedziała po kilku sekundach. - Tylko...
Które konie chcecie?
- Myślałem nad Stellaluną, ok?
- Zgoda, a ty? - zwróciła się do Starka.
- A bo ja wiem... - westchnął. - Byleby miało 4 nogi.
- Reveur... Całe 144cm w kłębie, wykastrowany kucyk. Idealny.
- powiedziałam ze złośliwym uśmiechem.
- Sparrow's Owen? - Del zignorowała mnie, a Ray przystanął
na jej propozycję. - Ja wezmę Synka. Russ?
- Mistique.
- Czyli wszystko ustalone. Widzimy się za 10 minut na dużym
placu . - zarządziła Del i rozeszliśmy się.
Każdy poszedł do swojego rumaka, od razu weszłam do
siodlarni po sprzęt i szczotki. Ruska już czyściła swojego wierzchowca i coś
tam gadała do niego. Gdy weszłam do mojego rumaka on spokojnie jadł sobie
sianko. Przywiązałam go i zaczęłam czyścić. Ogier stał spokojnie i dalej
przeżuwał sianko. Gdy uporałam się z czyszczeniem zajęłam się siodłaniem.
Wszystko poszło mi sprawnie, dlatego gdy byłam gotowa wyszłam przed stajnię.
Wszyscy już byli na koniach dlatego też wsiadłam. Wszyscy razem pojechaliśmy
stępem na duży. Gdy wjechaliśmy zamknęłam bramkę, i rozjechałam się, każdy
pojechał w innym kierunku.
Misiek szedł żwawym, energicznym stępem w trakcie gdy ja wydłużałam
sobie puśliska. Kiedy strzemiona były na odpowiedniej długości, skróciłam wodze
i dodałam impuls. Zaraz potem zaczęliśmy kręcić duże wolty, następnie
zmniejszaliśmy średnicę kół. W międzyczasie często zmienialiśmy kierunek
zarówno przez półwolty jak i przekątne, wykonywaliśmy zatrzymania, cofania i
zwroty. Ćwiczyliśmy tez zmiany tempa w stępie. Reszta robiła mniej więcej to
samo. Na pewno Delicja i As, bo umiejętności chłopaków pozwalały im raczej na
stęp po okręgu strzelenie jakiejś woltki od czasu do czasu.
Gdy uznałam że mój rumak jest gotowy do kłusa to w narożniku
przyłożyłam leciutką łydkę i koń poszedł kłusem. Chłopaki jeszcze stępowali, a
Ruska z Miśkiem byli w trakcie zakłusowania. Po wykonanym kółku w kłusie
zaczęłam kręcić wolty na początku małej wielkości a potem zwiększałam. Tak samo
z półwoltami. Przez przekątną ćwiczyłam zmiany tępa z kłusa do stępa ze stępa
do kłusa. Na długich ścianach poganiałam synka by szedł żwawym tempem, a w
narożnikach skracałam. Ruska kręciła dużo wolt i ciasnych wężyków, a chłopaki
kłusowali nie robiąc żadnych ćwiczeń, dopiero po kilku minutach zaczęli robić wolty.
Synek ożył miał mnóstwo energii i gdy chciałam pogonić go w stępie
zakłusowywał. Gdy w końcu zakumał o co mi chodzi po kilku minutach zakłusowałam
i jechałam na luźnych wodzach.
Mistique kłusował ładnym, miarowym tempem. Szukał kontaktu i
koncentrował się na pracy, nie musiałam mu nawet przypominać o zebraniu.
Czułam, ze zaangażował całe ciało, łącznie z zadem, który często
"odstawał". Przerwa w treningach dobrze mu zrobiła. Pochwaliłam go za
poprawnie wykonany ciąg i zwolniłam do stępa. Po pokonaniu połowy okrążenia
ponownie zakłusowałam, a po kilku sekundach zatrzymałam konia. Średniawo...
Powtórzyliśmy ćwiczenie jeszcze trzy razy, za każdym kolejnym wychodziło nam
coraz lepiej.
- Żwawiej! - krzyknęłam do przejeżdżającego obok Nicka. -
Śniadania nie jadłeś? Nie śpimy, biegamy! Delka, pilnuj swojego chłopaka, bo
ten koń zaraz zaśnie! - powiedziałam do Delicji, tak by na pewno wszyscy
usłyszeli.
Od razu domyśliłam się że Ruska próbuje zemścić się na mnie.
Więc nie zważałam uwagi i zajęłam się moim sportowym kucykiem. Gdy poćwiczyłam
przejścia i wyszło mi to dobrze postanowiłam zagalopować. Synek był tak
szczęśliwy że nie mógł powstrzymać się od strzelenia baranka, nie zważając na
bryk jechałam dalej żwawym galopem. Wszyscy inni przyłączyli się i pogonili
swoje konie do galopu. Poćwiczyłam sobie jeszcze w każdym narożniku
zagalopowania, dopiero po jakimś czasie w galopie zaczęłam robić ćwiczenia. W
końcu porobiłam wężyki, wolty, półwolty zmiany nogi i wiele innych. Gdy
zrobiłam te ćwiczenia to poćwiczyliśmy przejścia galop - kłus, kłus - galop.
Ruska z Miśkiem robili podobne ćwiczenia, a chłopaki robili ciasne wężyki w
galopie.
- Jak wam idzie? - Zapytałam.
- Nie źle. Odpowiedział Nick.
- Świetnie. - Rus z Rayanem przypadkowo odpowiedzieli razem.
Dalej zamknęliśmy rozmowę i skupiliśmy się na koniach.
- Mogę mieć ścianę dla siebie? - zapytałam, a gdy reszta się
zgodziła i wszyscy zjechali do środka włączyliśmy turbo dopalacze. Miśkowi
przyda się kontrolowana dzida, energia rozsadzała go od środka. Pędził przed
siebie jakby dziwiąc się, ze tak potrafi, a ja miałam z tego powodu niezły
humor. W końcu zaczął zwalniać, więc mogłam spokojnie wjechać na woltę. Zaczęliśmy
pracę na kole, ustawiałam go na pomoce i uważałam na prawidłowe wygięcie.
Wszystko jak trzeba. Del zajęła się trawersami, a te dwa ufoludki miały frajdę
z galopowania po pierwszym śladzie mijając Synka. Stella wyczuła słabości Nicka
i wykorzystywała to raz po raz odskakując w stronę środka lub niechętnie
zmieniając chód. Owenowi było wszystko jedno, jako ze często chodzi w
rekreacji.
Wjechałam w narożnik i zrobiłam dużą woltę a potem ósemkę, chciałam
poćwiczyć w galopie zmiany nogi. Ruska z Miśkiem dodawali i skracali galop, a
chłopaki galopowali co chwilę robiąc zmiany nogi w galopie, wolty i jeszcze
inne rzeczy. Gdy uznałam że powinniśmy już powoli kończyć przerwałam swoje
ćwiczenie i zaczęłam stępować. Po jakiejś chwili chłopaki i Ruska też zaczęli
stępować. Popuściliśmy popręg i jeszcze przez kilka minut dreptaliśmy. Po
chwili otworzyłam bramkę i wyjechaliśmy do stajni na koniach. W stajni
rozsiodłaliśmy nasze rumaki, schowaliśmy sprzęt i szczotki i zaczęliśmy
sprowadzać konie do boksów. Gdy ogarnęliśmy stajnię poszliśmy do salonu.
Wykończeni rozsiedliśmy się na fotelach, zajęłam się
głaskaniem Fari i obserwacją widoku za oknem. Panowała irytująca cisza, jednak
nikt nie kwapił się do rozpoczynania rozmowy.
- Dobrze, że konie ruszone... - zaczęłam w końcu.
- Bardzo dobrze. -
odparła Del i znowu cisza...
- No halo, jest za nudno. Całujcie się albo coś. No nie
wiem. - powiedziałam z wyrzutem pamiętając pobudkę.
Delicja momentalnie oblała się rumieńcem, a Nickolas starał
się ukryć uśmiech.
- To co może jakiś film dziś wieczorem wszyscy obejrzymy? -
Zapytałam.
- Wspaniały pomysł. - Odpowiedzieli chłopaki
- A Rus co ty na to?
- Zależy jaki.
- Na pewno nie Avengers. - mruknęła odpłacając się za
poprzednie. Rzuciłam jej mordercze spojrzenie i skuliłam na fotelu.
- Możemy losować.
- Wy to byście pewnie chcieli horror co by mieć pretekst do
przytulania, co? - zerknęłam na czerwoną twarz Del i uśmiechnęłam się z
satysfakcją.
Domyślają się co knuje Ruska postanowiłam.
- Jak mamy problem z dobraniem filmu to może przełóżmy
oglądanie na kiedy indziej?
- Ok.... - Mruknęli.
- To co robimy? No…
- Napijmy się. - powiedziałam. - Ale serio mówię, od razu
znajdzie się masa fajnych rzeczy do zrobienia. - spojrzałam na nich z
zaciekawieniem.
- W sumie... mam tequilę w barku... - stwierdziła Del.
- A ja całą kolekcje. - dodał zadowolony z siebie Ray.
- No to super, przynieście i zbieramy się w kuchni, czy jakieś
mniej publiczne miejsce? - powiedziałam ze śmiechem.
- To tylko kulturalne spotkanie z odrobiną alkoholu, co to,
nie wolno? - obruszyła się Delicja i skoczyła do pokoju po swoje zapasy,
podobnie jak pozostali. Moje się skończyły, w zeszłym tygodniu miałam zły humor
i tak jakoś wyszło...
Zasiedliśmy przy stole, znalazły się karty, więc
postanowiliśmy zagrać w pokera. Miałam obawy co do Rayana, który jest w tym
bardzo dobry, ale Del i ja tez jesteśmy niczego sobie...
Graliśmy i graliśmy. Żetonami były cukierki, których całą reklamówkę
znalazłyśmy w szafce. Naturalnie już po 15 minutach wiedzieliśmy kto ma szanse,
niestety Nick na hazardzistę się nie nadawał, ale może to i lepiej.
- Poddajesz się? - po raz kolejny zapytał Ray.
- Nie. - odparłam twardo, choć miałam beznadziejne karty.
Duma wychodziła mu już nosem i uszami.
Z desperacji przywłaszczyłam sobie całą butelkę whisky,
podobnie zresztą jak Del, 1/3 i ciągle nie traciłam głowy, wyrabiam się
chyba...
- Ah... - westchnęła opierając głowę na ramieniu Nicka. -
Nie idzie mi najlepiej prawda? Czy nie? Powiedz, ze nie. - bełkotała.
Nie wiedząc co robię weszliśmy razem z Ruską na stół i zaczęłyśmy
tańczyć i śpiewać, a potem zajęłyśmy dawne miejsce i mieliśmy zamiar zagrać w
prawdę i wyzwanie. W końcu przyszła kolej na Nicka zadał wyzwanie Delicja, a
mianowicie udawanie naleśnika przez 3 minuty / rozbijanie talerzy do celu / zjechanie
na patelni ze schodów / zrobienie piramidy z 3 krzeseł i stanie na jej szczycie
przez kilka sekund. Delicja oczywiście wszystkie z nich wykonała. A potem
wskoczyła na barana Nicka i kazała się zanieść do pokoju. Tak samo było z Rus.
Gdy wszedł do pokoju Delki położył ją i pocałował w polik.
- Dusisz mnie. - powiedział niosąc mnie po schodach.
- I co? Przeszkadza ci to?
- Skąd... Ale mogłabyś pomóc, wiesz? - mruknął siłując się z
klamką.
- Bo to trzeba mieć klucz. - szepnęłam tajemniczo. - A nie
wiem gdzie się podział...
- Jeśli się nie
znajdzie wyważę drzwi, także... - odparł obojętnie, więc na wszelki wypadek
wyjęłam klucz z kieszeni i podałam mu.
Kiedy weszliśmy
rozejrzał się i parsknął śmiechem.
- Dokładnie tak to
sobie wyobrażałem. Wszędzie komiksy i konie...
- Nie zmieniłam się aż tak bardzo.
Usadowiliśmy się na łóżku i w ciszy oglądaliśmy plakaty.
- Przydałyby się świecie. I cicha muzyka. I chyba za dużo
wypiłam...
- Jakoś mi to nie przeszkadza. - odparł ze śmiechem.
- Co ty nie powiesz... – szepnęłam tuż przed pocałunkiem. Mogłam przestać zgrywać
niedostępną, co ostatnio było niesamowicie trudnym zadaniem. Skoro zaczęło się układać,
czemu nie korzystać?
- To co robimy? - zapytał Nick.
- Jak to co, wracaj do pokoju.
- Co?
- No wracaj.
- O nie, przyniosłem cię i cię.... Nie odejdę, nie ujdzie ci
to na sucho, słodka.
Przytulił ją i zaczął całować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz