sobota, 4 stycznia 2014

Teren | *Dramat & Son of Asgard |

Ruska &  *Dramat
Sky &  Son of Asgad
Okolice Delicious Stable


Po wydarzeniach z wczorajszego dnia, zaproponowałam Sky teren na kucach, żeby trochę odpocząć od treningów i sprawić rumakom radość.  Dla siebie wybrałam Dramata, dla młodej – Asgarda.  Kiedy ja weszłam do stajni, ona kończyła czyszczenie fiordinga.
- Wszystko gra? – zapytałam z uśmiechem.
- Jasne, będziemy gotowi za 10 minut.
Z siodlarni zabrałam wszechstronne siodło, ogłowie, brązowy czaprak, podkładkę i czarne ochraniacze. Dram stał w boksie i beztrosko wcinał sianko, więc na spokojnie rozłożyłam sobie sprzęt na stelażu i weszłam do kuca ze szczotkami i uwiązem.
- Dzień dobry Myszorku… - powiedziałam podchodząc do niego z wyjętym z kieszeni cukierkiem, który z apetytem zjadł.  – Nie złość się, bo jedziemy na spacer.
Zaczęłam go szczotkować, oczywiście miał te swoje humorki, ale nie było tak źle. Najwyraźniej zdążył się już zaaklimatyzować, z czego byłam bardzo zadowolona. W końcu był jednym z moich ulubieńców, chciałam żeby czuł się tutaj jak najlepiej. Przy podpinaniu popręgu ostrzegawczo zerkał w moja stronę, ale nie próbował mnie ugryźć. Szybko dokończyłam zakładanie sprzętu i wyszliśmy na korytarz. Kyrah czekała już na dworze i ustawiała sobie puśliska.
- Wsiadać?
- Tak i myśl, gdzie chcesz jechać.
Usadowiłyśmy się na kucach, Asgard ruszył spokojnym stępem, z Dramatem musiałam się troszkę pomęczyć. W końcu jednak pozwolił się jako tako ogarnąć i szedł żwawym tempem obok fiorda.
- To co? Jaki kierunek? – zapytałam.
- Łąka? Będziemy się mogły pościągać?
- Wiesz co… Nie bardzo. Wole nie ryzykować, bo As może cię ponieść, kiedy przyspieszysz. Następnym razem wybierzemy inne konie i wtedy, zgoda?
- No ok... To jeźdźmy do lasu.
Skinęłam głową i skróciłam wodze widząc, że przejechałyśmy już spory kawał drogi. Skręciłyśmy w piaskową ścieżkę i ciągle jadąc koło siebie zakłuwałyśmy. Synek zachowywał się świetnie. Szedł równo, współpracował ze Sky i był wyjątkowo grzeczny. Natomiast Dramatowi udzieliła się terenowa atmosfera i najchętniej ruszyłby przed siebie biegiem. Gdyby nie rękawiczki, dłonie odpadłyby mi po 15 minutach. Alejka była bardzo długa, konie zdążyły się trochę znudzić, co na mojego wierzchowca podziałało kojąco. Przestał machać głową i ładnie poruszał się na przód. Kiedy ścieżka zwęziła się na tyle, by Damat musiał zająć miejsce prowadzącego wrócił jego buntowniczy charakter. Za wszelką cenę chciał kopnąć truchtającego za nim konika, a gdy tamten zwiększył odległość do jakichś sześciu metrów, skupił swoją  złość na mnie i wyszarpywał wodze.
Wjechałyśmy do lasu, gdzie po wąskiej dróżce sunęłyśmy energicznym kłusem. Było jeszcze przed południem, więc temperatura powoli wzrastała. Oszacowałabym ja na 12 stopni… Kluczyłyśmy między drzewami wymyślając nieokreślone wzory i rysunki. Obydwa kuce zdążyły się już nieco rozluźnić, stały się spokojniejsze.  Znalazłyśmy sobie  dużą polanę, na której zamierzałyśmy pogalopować. Sky zjechała do środka zwalniając do stępa, ćwiczyła wszelkie figury ujeżdżeniowe w najniższych chodach: cofanie, zwroty itp.
Zrobiłam dwa okrążenia w raczej wolnym kłusie i wypchnęłam konika do galopu, co uczynił natychmiast. Poszedł przed siebie jak rakieta i urządził mi relaksacyjną serię bryków, po czym dał się zatrzymać. Odczekałam chwilę i spróbowałam jeszcze raz z tym samym skutkiem. „Cierpliwość to klucz do sukcesu” – powtarzałam w myślach zaciskając ręce na wodzy, a zaraz potem rozluźniając się. Powtórzyłam ćwiczenie i za siódmym razem udało się. Dramat galopował w odpowiednim tempie, a nawet zaczął się składać. Pokonaliśmy kilka okrążeń, a potem zmieniłam kierunek przez pół woltę w kłusie. Na prawą nogę poprawnie zagalopowaliśmy już za trzecim razem i pozwoliłam mu poruszać się galopem dłużej niż poprzednio. Energia nie kończy mu się chyba nigdy…
Zjechałam do środka i zwolniłam do stępa, kiedy Sky wyjechała Synkiem na „ścianę” i zagalopowała od ruchu biodrem.
- Brawo! – powiedziałam obserwując ją. Młoda uczy się w naprawdę szybkim tempie.
Fiording ciągle pozostawał na kontakcie ze zganaszowaną łepetyną i ładnym ruchem. Sky bawiła się tempem, a po chwili zmieniła nogę przez lotną na przekątnej i bez zmiany chodu pogalopowała na lewo. Nie muszę chyba wspominać jak bardzo rozpierała mnie duma.
Gdy skończyła obydwie podążyłyśmy leśną ścieżką niezbyt szybkim kłusem. Prowadziłam nasz zastęp i myślałam co zrobić na obiad, dzisiaj mój dyżur… Dramat, chociaż już trochę zmęczony, nadal próbował swoje wywalczyć, jednak ograniczył się do wyrywania wodzy. Zerknęłam za siebie; Asgard zachowywał się jak należy i słuchał się dziewczynki. Całkiem nieźle się zgrywają. 
- Zagalopujemy jeszcze? – zapytała z rozbrajającym uśmiechem.
- Dobra, kiedy wjedziemy na piasek.
Po kilku minutach kłusika po lesie, pokazała nam się piaszczysta alejka, którą pokonałyśmy czterdzieści minut wcześniej. Odwróciłam się do Sky by dać jej znać do zmiany chodu i docisnęłam łydki do boków kuca. Dramat przeszedł w galop i choć to przejście nie należało do najlepszych, nie za bardzo mogła je wtedy poprawić. Słyszałam, że fiord także galopuje, więc skupiłam się na utrzymaniu dobrego tempa.  Mniej więcej w połowie drogi, czyli po jakichś pięciuset metrach, zwolniłyśmy do kłusa i poklepałyśmy konie. Wkrótce przeszłyśmy do stępa, Sky widząc stajnię oddała kucowi trochę wodzy, ja jeszcze nie mogłam sobie na to pozwolić. Dopiero kiedy Dramat w pełni mi zaufa.
- Do boksu– powiedziałam zsiadając przed wrotami stajni.

Kyrah przytaknęła i również zeskoczyła z grzbietu. Odprowadziłyśmy rumaki do boksów i rozebrałyśmy je. Podarowałam kucykowi marchewkę i wyklepałam go po szyi. Wyszłam, zamykając za sobą drzwi i odniosłam sprzęt do masztalerki. Czapraki wywiesiłyśmy na suszarce stojącej w kącie korytarza. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz