piątek, 10 stycznia 2014

Trening ujeżdżeniowy | *Moet II & Weapon X |

Ruska &  *Moet II
Valentine &  Weapon X
Sky

Trochę wkurzona wyłączyłam alarm i odrzuciłam komórkę gdzieś na łóżko po czym rozejrzałam się zaspanym wzrokiem. Zamierzałam wrócić do tulenia poduszki, ale do pokoju wszedł Ray we własnej osobie.
- Wróciłeś! - krzyknęłam radośnie i podbiegłam do niego, rzucając się na szyję chłopaka. - Jak tam na misji? - zapytałam z szelmowskim uśmiechem, a on odwzajemnił gest i potargał mi włosy, które już i tak były w fatalnym stanie.
- Ciekawie. Dużo się działo...
- Miałeś powiedzieć, że było strasznie nudno i umierałeś z tęsknoty... - pokręciłam głową udając niezadowolenie.
- A gdzie tam! Było świetnie! Wybuchy i strzelanie! - odparł posyłając mi rozbawione spojrzenie po czym pocałował mnie w czoło. - Umieram. Idę spać.
Wyraziłam zgodę po czym raz dwa się ogarnęłam i zeszłam na dół. Sky plotkowała z Jessy i Valentine o nowych koniach, Chris, Cruz i Jack omawiali ostatni mecz jedząc kanapki, a Nick szykował się by odwiedzić Del w szpitalu.
- I co? Dumny jesteś? - zapytałam z szerokim uśmiechem. - Wpadnę do nich po południu.
Chłopak był tak szczęśliwy, że nawet nie potrafił sklecić porządnego zdania, więc machnęłam ręką i natychmiast wyszedł odmachując nam.
- Ojcostwo mu służy - zachichotał któryś ze stajennych, a ja zignorowałam to i otworzyłam lodówkę w poszukiwaniu czegoś smakowitego.
- Ufoszku, wsiądziesz na X-mena za 20 minut? - zwróciłam się do Val, która energicznie przytaknęła. - Ja sobie wezmę Moneta na lekki trening ujeżdżeniowy...
Zjedliśmy śniadanie. Wraz ze Sky i UFO weszłyśmy do stajni ogierów i przywitałyśmy się z rumakami. Sprawdziłam stan Moeta, a że był całkiem czysty - dobry humor mnie nie opuścił. Z siodlarni wzięłam sprzęt, granatowe owijki i czaprak w tym samym kolorze, po czym wróciłam do konia i zaczęłam go szczotkować. Kyrah zajęła się kopytami, więc poszło jeszcze szybciej. Ubrałam go bez problemów i byliśmy gotowi do wyjścia. Ruszyłam na hale przez korytarz i tam wsiadłam, stępowaliśmy na luźnej wodzy. Valentine pojawiła się niecałą minute po nas, a Sky usiadła w pierwszym rzędzie na trybunach.
- Włącz radio! - poleciła Val i zaczęła tańczyć kiedy z głośników wydostały się pierwsze dźwięki jakiejś żwawej piosenki. Zaśmiałam się i zebrałam wodze starając się skupić na Monecie. Zdążyłam zauważyć, że dziś jest całkiem grzeczny. Dodałam łydkę, żeby troszkę przyspieszył, a on bez wahania wykonał polecenie. Zerknęłam na UFO, która wciąż się wygłupiała, jednak Weaponowi to wcale nie przeszkadzało. Świetnie reagował na łydki i dosiad, dawał się prowadzić bez użycia wodzy. Starałam się zająć ogra woltami, zatrzymaniami i cofaniem. Zahaczyliśmy również o zwroty, te na tyle wychodziły mu lepiej, więc zrobiłam kilka dodatkowych na przodzie i wjechałam na ścianę by zakłusować.
Monet szarpnął głową i miał problem z utrzymaniem tempa, ale mocny impuls załatwił sprawę. Na krótkich ścianach przyspieszaliśmy, na długim poruszaliśmy się wolniej, później na odwrót i wtedy zaczął się zbierać.
Val po wykonaniu serii ćwiczeń w stępie również przeszła do kłusa. Dawała X-menowi wiele luzu, ale rumak dopiero się uczy i poziom trudności jest do niego dobre dopasowany. Konik trochę się wlekł, ale amazonka starała się go rozbudzić. Obydwie wiedziałyśmy, że uda się to dopiero po pierwszym galopie.
Porobiłyśmy ćwiczenia w kłusie, z Monetem pracowałam nad poprawnym ustawieniem na prostej i podczas jazdy na wolcie, natomiast Valentine skupiła się na zbieraniu Weapona z jednoczesnym utrzymywaniem tempa. Po kilkunastu minutach UFO dała mi znać, że zamierza zagalopować, więc zjechałam na drugi ślad i bawiłam się prędkością biegu, co Moetowi całkiem odpowiadało. Weapon ruszył galopem z narożnika i sadząc kilka baranków pobiegł przed siebie. Szybko odzyskał równowagę i dał się prowadzić amazonce, której uśmiech nie schodził z twarzy.
- Kocham go. Jest idealny - krzyknęła przyspieszając.
Ogier wyciągnął szyję i starał się rozpędzić, by rozładować energię. Dziewczyna pozwoliła mu na to, a kiedy skończył spokojnie zwolniła i ustawiła go sobie tak, by szedł z jakąś tam gracją. Wtedy prezentował się znacznie lepiej i był zadowolony. Zmienili kierunek i pokonali dwa pełne okrążenia, po czym zaczęli pracę na kole, a ja wypchnęłam Moneta do galopu. Ogier silnie machnął głową, ale wodzy mi nie wyrwał. Zamierzał odbiec od ściany i uciec gdzieś na środek, ale w porę udało mi się go ogarnąć i zaprosić z powrotem na pierwszy ślad. Prychnął i pozwolił mi się zganaszować. Biegł spokojnym tempem, a kiedy już wiedziałam, że złość mu przeszła i chcę pracować - pozwoliłam mu przyspieszyć. Monet był prze szczęśliwy i z wielką radością skoczył na przód. Poklepałam go gdy pozwolił się wyhamować i posłusznie zwolnił tempo. Pięknie się zebrał, więc postanowiłam poćwiczyć galop na łukach. Zrobiliśmy sobie sporawą serpentynę, potem kolejną, ale już z ciaśniejszymi brzuszkami. Zabrałam go na woltę i sprawdziłam jak prezentuje się w zgięciu. Był elastyczny, a jego ułożenie poprawne. Zaczęliśmy kręcić ósemki z lotną zmianą nogi. Wychodziły mu coraz swobodniej, więc już po kilku próbach pochwaliłam go i zwolniłam do kłusa.
Val udoskonalała przejścia między chodami, nie zawsze były tak płynne, jak powinny, ale ogier zaczynał rozumieć o co chodzi. Później przeszli do poprawnych zatrzymań z galopu i kłusa. Początkowo odstawiał zad i zawsze coś było nie tak, ale za którymś razem udało mu się postawić wszystkie nogi poprawnie. Potem było już lepiej. Na koniec amazonka popracowała nad lotnymi na przekątnej i po kilku udanych próbach dała mu spokój i oddała kawałek wodzy w wolniutkim kłusie.
- Mogę wsadzić Sky? - zapytała podjeżdżając do mnie, gdy wykonywałam średnio udany zwrot na przodzie.
- Jasne. Tylko niech kask założy... - mruknęłam powtarzając ćwiczenie i pochwaliłam konia z promiennym uśmiechem. - Właśnie tak!
Val zaśmiała się pod nosem i podjechała na dziewczynki.
Zerknęłam na nie i upewniwszy się, że mała ma na głowie toczek ruszyłam kłusem ze stój. Po kilku krokach przeszłam w galop na prostej i poklepałam ogiera po szyi. Dałam mu dokładne sygnały i zatrzymaliśmy się. Zdawało mi się, że przeszedł do stępa... Ponownie zakłusowałam, zagalopowałam i zatrzymałam się, tym razem idealnie.
- Świetnie, synek... Będą z ciebie ludzie, wiesz? - szepnęłam głaszcząc złotą sierść wierzchowca.
Chwilę pracowałam nad przejściami, ale Mo nie ma z tym specjalnych problemów, więc szybko dałam mu wolne. Troszkę pokłusowałam i przeszłam do stępa swobodnego, jednak nie oddałam mu wodze całkowicie. Właśnie na koniec jazdy temu rumakowi lubi odbijać... Uśmiechnęłam się i zerknęłam na Sky, która pod okiem UFO cofała młodego ogiera. Nie martwiłam się, ten koń jest bardzo spokojny i cierpliwy mimo swojego wieku. Kiedy obydwa konie były rozstepowane zeskoczyłyśmy z siodeł i odprowadziłyśmy je do boksów. Szybko zdjęłam sprzęt i roztarłam trochę spoconą sierść.
- Mam coś dla ciebie... - Wyjęłam kilka cukierków z kieszeni kurtki i podarowałam holsztynowi.
Wyklepałam go jeszcze i zabrałam ekwipunek do masztalerki. Sky i UFO odkładały sprzęt X-mena.
- Mogę jechać z tobą do cioci? - zapytała młoda robiąc śliczne oczka.
- Nie wiem... Wczoraj w szkole...
- Ja się tylko broniłam! - odparła z wyrzutem.
- Akurat... - Uśmiechnęłam się. - O 14 masz być gotowa.

1 komentarz:

  1. Zapraszam na Noworoczną Licytację Komórek
    na... uwaga .... www.Liliowa-Zatoka.blog.onet.pl
    Pozdrawiam Juki :)

    OdpowiedzUsuń